Artykuły

Bez serc, bez ducha... Wcielenie Jelinek na trójmiejskiej scenie

"Amatorki" w reż. Eweliny Marciniak w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Anna Kołodziejska w Teatraliach.

Mówisz: "Jelinek" - myślisz: "kontrowersja". Szukając surowej poetyki w literaturze sięgasz po Pianistkę, Amatorki, Pożądanie. Ale czy tak naprawdę w twórczości Elfriede Jelinek chodzi o skandal i rzucanie mięsem? Fenomenalna stylistyka pisarki pozwala jej rozbroić rzeczywistość i pokazać prawdę o kłamstwie, którym karmimy się na co dzień, przyjmując porcję stereotypów, uprzedzeń i wmówionych ograniczeń w kolorowej pastylce. Skondensowaną pigułkę doświadczeń bohaterek Amatorek proponuje także Ewelina Marciniak. Robi to w sposób sadystyczny: widz rozkoszuje się obrazem i jednocześnie chce od niego uciec. U Marciniak brutalność aż kipi. Cukiereczków nie będzie.

Dobra passa nie opuszcza Teatru Wybrzeże. Premiera goni premierę, niemalże każdy spektakl podnosi artystyczną poprzeczkę. Konwencji, którą przyjęła reżyserka Amatorek, próżno jednak szukać w innych gdańskich produkcjach. Chociaż rozpoznajemy eklektyzm form i gatunków wypowiedzi teatralnej (zapożyczonych z innych mediów, zwłaszcza telewizji), samo sceniczne "dzianie się" ulega totalnemu rozprężeniu. Wskutek tego powstaje luka dająca początek repetycji kalek słownych, które zaczynają funkcjonować jako odrębne byty, rezerwuary znaczeń ingerujące w autonomię bohaterów.

Osobowości protagonistek, Pauli i Brigitte, ulegają degradacji. Ich doświadczenie zastępują słowa, sądy, frazesy, obiegowe opinie innych. To one wyznaczają trajektorię przechodzenia z prawdziwej egzystencji w sztuczną wegetację bohaterek. Reżyserka znakomicie podkreśla to za pomocą gestów i mimiki swoich aktorek. Widać to na przykładzie Pauli, którą z resztek marzeń o prawdziwej miłości ogałacają działania pozostałych postaci. Jej ciało jest podnoszone, niedbale przerzucane.

Ironia i groteska to najważniejsze środki używane przez Marciniak. Spektakl obnaża schematy ludzkich zachowań i relacji. Kobiety snują fantazje o wielkiej miłości i stabilizacji, mężczyźni chcą kupować nowe samochody. Macierzyństwo zostaje uproszczone do obrazu kobiety w okresie dni płodnych, czyhającej na żądnego seksualnych doznań mężczyznę. Dorota Androsz w roli Brigitte i Piotr Biedroń jako Heinz osiągnęli aktorski majstersztyk w scenie fizycznego zbliżenia.

Amatorki oscylują na wielu poziomach. Michał Buszewicz dokonał zaskakującej, ale bardzo udanej adaptacji. W jego dramaturgicznej propozycji prymarny staje się sam język, sposób artykulacji, a nie fabuła. Istotnym elementem, który decyduje o jakości przedstawienia, jest zachowanie oryginalnej stylistyki posiłkującej się seksualnością. Relacje damsko-męskie oddaje język - bezpośredni i trafnie charakteryzujący tu patriarchalny paradygmat myślenia.

O tym, że to właśnie stylistykę powieści uznajemy za prerogatywę dramaturgiczną w spektaklu Marciniak, świadczy autonomia języka. Reżyserka ucieka się do strategii metafikcji, którą charakteryzuje podwyższona świadomość językowa. Przejawia się ona m.in. w warstwie samej gry. Aktorzy nie dokonują klasycznego wyjścia z ról stricte spektaklowych. Grają wciąż te same postaci, ale za pomocą doboru słów i ich akcentowania, wskazują na kolejne sfery scenicznego oddziaływania. Widzimy to na przykład w momencie, gdy Paula prosi o krzesło z widowni, aby odbyć prywatną konfesję przed publicznością lub w dialogach aktorów, które przypominają didaskalia.

Aktorsko Amatorki wypadają pierwszorzędnie. Szóstka rewelacyjnych wykonawców kreśli pokoleniowy obraz relacji damsko-męskich. Kiedy wnikamy w kuluary małżeństwa Ojca (Krzysztof Matuszewski) i Matki (Małgorzata Brajner) wiemy już, że następująca po nich młodsza generacja będzie powielać schematy i sposoby patrzenia na świat. Chociaż młode kobiety (grane przez znakomite i doświadczone już aktorki: Dorotę Androsz i Katarzynę Dałek) skrywają pod maską codzienności swoje małe, niewygórowane marzenia, aby uchronić się przed nieczułością mężczyzn. Wizerunek bezwzględnego bohatera buduje Piotr Domalewski w roli Ericha.

Wiele ironicznych scen wywołało śmiech na widowni. Jelinek oraz przychodząca jej w sukurs Marciniak nie pozwalają jednak, aby entuzjazm publiczności trwał długo. Śmiejemy się najprawdopodobniej po to, aby ukryć przerażenie, które rośnie wraz z kolejnymi scenami Amatorek. Bo w tym spektaklu nie braknie oksymoronów i dychotomii. Podobnie jak emocji, których spektakl dostarcza bezwarunkowo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji