Artykuły

Nasycić się "Nienasyceniem"

W TEATRZE dość często nagłe zastępstwa, nieoczekiwane zmiany repertuaru okazują się wyjątkowo szczęśliwym zbiegiem okoliczności. Ileż to bowiem gwiazd sceny czy estrady zawdzięcza swe błyskotliwe kariery takim nieprzewidzianym, przypadkom.

Podobnie rzecz ma się z najnowszą premierą baletową na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie. Zgodnie z planem, pod koniec stycznia mieliśmy obejrzeć "Kopciuszka" Prokofiewa w choreografii Konstantina Siergiejewa, jednakże radziecki choreograf nie mógł zrealizować przedstawienia, w tym terminie i przesunięto je na następny sezon. W taki sposób zrodziła się szansa zaprezentowania prapremiery polskiego baletu według Witkacego "Nienasycenie", w układzie Zofii Rudnickiej z oryginalną muzyką Tomasza Stańki.

Spektakl składa się z dwóch odrębnych, ale współgrających ze sobą części, z których pierwsza inspirowana jest powieścią Witkacego "Nienasycenie", a druga jego opisem wizji peyotlowych. Kiedy pierwowzór literacki przekładany zostaje na język innej ze sztuk, zadajemy sobie pytanie, na ile taki przekład jest udany, co z oryginału literackiego zostało ocalone. Tym razem pytamy, czy Witkacego można przełożyć na język tańca. Zofii Rudnickiej - myślę - to się udało.

Nie pierwszy raz zresztą zetknęła się ona z twórczością Stanisława Ignacego Witkiewicza w pracy choreograficznej. Wcześniej współpracowała z teatrami Ateneum i Komedia przy opracowywaniu ruchu scenicznego do "Matki" i "Narkotyków" tegoż autora, brała , również udział w realizacji innych spektakli teatralnych. Jest również autorką dwóch udanych kameralnych prac choreograficznych, prezentowanych na scenie TW pt. "Ostinatio determinare" do muzyki Jerzego Satanowskiego i "Allegro giocoso"' do muzyki Grażyny Bacewiczówny. Od dawna współpracuje także z TV.

Tym razem jednak praca była znacznie poważniejsza, chodziło bowiem o jej pierwszy balet pełnospektaklowy, a poza tym, po raz pierwszy twórczość Witkacego stała się inspiracją dla teatru baletowego.

Czy twórczość Witkacego była odpowiednim materiałem do stworzenia baletowego przedstawienia? Przypuszczam, że Zofia Rudnicka potrafiłaby zrealizować równie interesujący spektakl na podstawie zupełnie innego materiału literackiego, o ile zawierałby dynamiczne sytuacje i prezentował wyraziste postacie. Ale to uwaga Ina marginesie.

Powróćmy dotego właśnie spektaklu. Otrzymaliśmy widowisko pełne dynamizmu, zwarte, z bardzo wyraziście zarysowanymi postaciami, barwne i ciekawe od strony choreograficznej.

Kto chciałby zobaczyć na scenie Teatru Wielkiego wierną i dokładną adaptację "Nienasycenia", niech zostanie w domu i czyta książkę. Kto chce zobaczyć dobry teatr baletowy, przemawiający niekonwencjonalnym językiem tańca, w którym odnajdzie klimat twórczości Witkacego, jego gorzkie widzenie świata, groteskę, sarkazm, szyderstwo i rozpacz, w którym odnajdzie, nie tylko klimat, ale myśl i przesłanie twórczości Witkacego, powinien ten spektakl zobaczyć. I

W "Nienasyceniu" oglądamy całą galerię świetnie zarysowanych po witkacowsku postaci. Zofia Rudnicka potrafiła poprzez układy taneczne wydobyć charakterystyczne cechy poszczególnych dramatis personae, reszty dokonali tancerze wcielający się w bohaterów Witkacego. Z prawdziwym zadowoleniem oglądało się występujących solistów, którzy pokonywali nie tylko trudności techniczne poszczególnych partii, ale stwarzali przekonujące także i pod względem aktorskiej interpretacji sylwetki.

Bardzo dobrze jako Zypcio, nie potrafiący pogodzić się z rzeczywistością i dostosować do sytuacji, w jakich stawia go życie, zbyt wrażliwy i przez to wciąż odchodzący i odtrącany, zaprezentował się Robert Glumbek. Także pozostali tancerze zasługują na słowa uznania: Ewa Głowacka - narzeczona Zypcia, Anna Staszak - matka, Barbara Kryda - Księżna Irina, Elwira Piorun - aktorka Persy Zwierzontkowskaja, Marek Almert - kompozytor Putrycydes Tengier, Zdzisław Ćwioro - komisarz Józef Michalski i inni.

Druga część spektaklu - "Wizje peyotlowe", to dla odmiany prezentacja tańca nie podporządkowanego żadnej fabule, zharmonizowanego jedynie z pełną ekspresji muzyką Tomasza Stańki. W tej części Zofia Rudnicka dowiodła, że potrafi interesująco operować także dużymi grupami tancerzy tworząc ciekawe kompozycje choreograficzne. "Wizje peyotlowe" dały okazję zaprezentowania swoich możliwości nie tylko czwórce solistów (jak zwykle znakomity Łukasz Gruziel, Jerzy Kosjanik, Monika Korzeniowska i Julita Lubińska), ale i całemu zespołowi baletowemu. Wprawdzie nie zawsze oglądamy perfekcyjne wykonanie, ale na ogół corps de ballet tańczy poprawnie i z dużym wyczuciem stylu.

Istotnym elementem tego spektaklu jest znakomita muzyka Tomasza Stańki, pełna ekspresji i drapieżności, co z kolei zostało bardzo dobrze uchwycone przez Zofię Rudnicką w jej układach choreograficznych. Ogromną zaletą tego przedstawienia jest spójność warstwy dźwiękowej z ruchem. Tandem Rudnicka - Stańko okazał się więc dla Witkacego szczęśliwy.

Także nasycone barwą kostiumy Ireny Biegańskiej, oszczędna scenografia Wiesława Olki, światła i efekty specjalne (owe opary w wizjach peyotlowych) dodają spektaklowi nastroju z Witkacego rodem i stanowią walor widowiskowy.

Z dużym zainteresowaniem oczekiwać będę następnych prac Zofii Rudnickiej, której układy wprawdzie nie wolne od pewnych choreograficznych zapożyczeń (np. od Mendeza), odznaczają się ogromnym dynamizmem, rozmachem, lekkością i inwencją.

Co zaś do zapożyczeń - to uważam, iż twórcze korzystanie z dobrych wzorów nie stanowi zarzutu i dowodzi artystycznego smaku, a ostatnia baletowa premiera Teatru Wielkiego być może pozwala mieć nadzieję, że kontakty ostatniego okresu z najlepszymi zespołami i choreografami o światowej sławie zaowocują oryginalnymi pracami polskich choreografów. Oby tylko mogli je zaprezentować równie szybko, jak Zofia Rudnicka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji