Artykuły

Dawno, dawno temu...

WYSTAWIENIE "Reformato­ra" Mykoły Kulisza w Starym Te­atrze poprzedzone było długoletnimi staraniami reżysera Rudolfa Zioło, by spektakl ten zre­alizować. Osoba ukraińskiego dra­maturga i jego teksty ze względów cenzuralnych były nieobecne w obiegu kulturalnym przez pół wieku. Jak mówił reżyser - osobista fascynacja tekstem i moda pokole­niowa na literaturę rosyjską dru­giego obiegu oraz unikatowe wartości dramatu usprawiedliwia­ły upór i umożliwiły w końcu wy­konanie sztuki. Losy Kulisza - dramaturga, i Łesia Kurbasa - reży­sera, pierwszego inscenizatora je­go sztuk, są znamienne. Obaj twórcy zginęli w roku 1937, w jed­nej ze stalinowskich czystek, kiedy to "rozstrzeliwano" kulturę ukraiń­ską, w 20. rocznicę Października.

Małachij Mynowicz Stakanczyk, były listonosz, reformator, główny bohater dramatu - na­tchniony prorewolucyjnymi zmianami w Rosji - śle do władz projekty, których głównym celem jest poprawienie człowieka. Za­kres owych zmian, konkretyzacja projektów reformatora z ludu, nie zostaje na scenie wyłożona. Widz może się ich domyślać. Stakanczyk jest tolerowany przez nowe wła­dze, gdyż jego wystąpienia to zbiór rewolucyjnych etykietek. Kolejne sceny, łącznie z pobytem w domu wariatów, tworzą obraz człowieka zamkniętego w obłędzie ideologii. Portret naiwnego, oszukanego i sa­motnego w swym szaleństwie. Na­iwnego wobec cyników władzy, wielkich manipulatorów, oszuka­nego przez ideologię i czas history­czny, samotnego w swej wierze - niszczącej jego rodzinę i prowadzącej do śmierci córki.

Losy reformatora to jeden, główny, z wielowątkowej akcji sce­nicznej dramatu, osadzonej w la­tach 20., czasach słynnego NEP-u. I podczas, gdy rewolucja obecna jest w przedstawieniu li tylko w tle, dyskretnej acz wyczuwalnej obe­cności reprezentantów władzy (głos z megafonu, wiadomości z gazety, milicjant czuwający nad porządkiem, człowiek na słupie telegraficznym, scena w biurze Ko­misarza), to życie codzienne tego czasu kwitnie szeregiem scen ro­dzajowych. Każda z nich wystar­czyłaby na osobny spektakl. Szczegółowa, wręcz filmowo roz­budowana scenografia, w ciężkiej, pozbawionej szybkości filmu ma­szynerii teatralnej ciesząc plastykę, gubi rytm całości.

Jest niezwykłym paradoksem, że jest to spektakl nieudany. Wy­daje się, że tekst dramatu przegry­wa z czasem. Ze szczegółową wiedzą o ideologii i zniszczeniach, jakie powoduje. Klarowny w stre­szczeniu wątek reformatora, roz­ciągnięty na cztery godziny spektaklu, gubi swoją ostrość. Zbyt mało go na tragedię, której świado­mość w związku z tamtym czasem po latach posiadamy. Drażni rów­nież sentymentalizm wykorzysta­nego dwukrotnie rozwiązania losów kobiet - upadku z miłości w dom publiczny.

Wspomniany paradoks jest tym dobitniejszy, że niezawiniony przez zespół aktorski, stanowiący wyraziste tło, szeregiem chara­kterystycznych ról, dla świetnej kreacji Jerzego Treli (Reformator), której towarzyszy czysto brzmiący wątek Pątniczki Agapii (Anna Dymna). Podobać się mogła muzy­ka Stanisława Radwana, zwłasz­cza pomysł wykorzystania współczesnego kwartetu smycz­kowego na scenie.

Dzisiaj trudno jest śledzić kon­teksty, w jakie tekst dramatu Kuli­sza był uwikłany, wspomina o nim Marian Stala w programie do "Re­formatora". Zdajemy sobie sprawę, że stała za nim konieczność gry z władzą, cenzurą - w naszej najno­wszej historii ani agresywność sy­stemu nie była równa rewolucyjnej, ani gra z cenzurą ob­ciążona takim zagrożeniem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji