Artykuły

Nieboska

SCENA NARODOWA, która pamięta jeszcze wielkie in­scenizacje "Dziadów" i "Kordiana" otrzymuje teraz trzeci z największych naszych teatralnych poematów roman­tycznych "Nieboską komedię" Zygmunta Krasińskiego. Najrzadziej przedstawiana na naszych

scenach, nie jest "Nieboska ko­media" ani mniej dla nas ważna jako etap historyczny w rozwo­ju naszej literatury myślenia politycznego i artystycznego, ani mniej istotna jako wartość współczesna. Sądzę że pod wie­loma względami a zwłaszcza dlatego że jest to rzadki w na­szej literaturze utwór o charak­terze niezaściankowym, uniwer­salny o problematyce ogólnoeu­ropejskiej - "Nieboska" zasłu­guje na szczególne wyróżnienie wśród dzieł swego czasu.

Treść i myśl "Nieboskiej ko­medii" wywoływała zawsze od czasu swego powstania do dzi­siaj wiele kontrowersyjnych opinii. Pięknie i przenikliwie po­wiedział Adam Mickiewicz o "Nieboskiej komedii": "... poemat ten jest tylko jękiem roz­paczy człowieka genialnego, który widzi całą wielkość i trud­ność zagadnień społecznych a niestety nie wzniósł się jeszcze na wyżyny skąd mógłby dojrzeć ich rozwiązanie".

Adam Hanuszkiewicz, który ma w dorobku tyle świetnych inscenizacji sztuk i dzieł składających się na swoisty polski kanon teatralno-społecznego my­ślenia podjął dzieło inscenizacji "Nieboskiej komedii" z charak­terystycznym temperamentem i wielkim przekonaniem do siły swego artystycznego oddziały­wania, do siły swej teatralnej wizji. Dzięki połączeniu tych cech z umiejętnością operowania tłumem na wielkiej scenie Te­atru Narodowego, z umiejętnoś­cią wprzęgnięcia techniki teat­ralnej w służbę inscenizacji, czym nie mógł się wykazać do­tąd w ciasnocie swego dawnego Teatru Powszechnego na Pradze - Hanuszkiewicz stworzył przedstawienie bardzo suge­stywne, dynamiczne, aktyw­ne wobec widowni a więc właśnie współczesne. Zwła­szcza kilka kluczowych scen wyreżyserował znakomicie.

Sceny zwiedzania obozu re­wolucjonistów przez hrabie­go Zygmunta to wielkie widowisko o ogromnej sile działania, to teatr prawdziwie rewolu­cyjny. Natomiast następna scena obrzędu nowej wiary sprawo­wanego przez Leonarda wydaje mi się znacznie przeciągnięta. Wśród scen kameralnych pierw­sze miejsce przyznałbym obrazo­wi, który łączy scenę śmierci Żony poety ze sceną odwiedzin hrabiego i Orcia na cmentarzu. Zofia Kucówna w roli Żony za­miera tu w stylowy romantycz­ny pomnik grobowy a po chwili budzi się już jako duch odwie­dzający syna. Scena to senty­mentalna, lecz nie zabrudzona ckliwością i piękna. Inscenizacyjne osiągnięcia Adama Hanuszkiewicza nie idą w tym przedstawieniu, niestety, w parze z równie dobrymi jego osiągnięciami aktorskimi. Dobrze zrozumiawszy trudności, jakie sprawia jednoczesne reżysero­wanie widowiska i granie w nim głównej a zarazem tak odpowie­dzialnej roli jak rola Hrabiego Henryka trzeba sprawiedliwie powiedzieć że Adam Hanuszkiewicz nie był tu tak mocny i wyrazisty jakby się tego chciało. Mariusz Dmochowski za to, w roli jego przeciwnika ideowego i dyskutanta, Pankracego - operował środkami zbyt moc­nymi i jednowymiarowymi. Obdarzony silnym głosem i potężną postawą nadużył tych natural­nych środków i rolę Pankracego wykrzyczał, gdy tymczasem można wprowadzić do tej postaci więcej wewnętrznych kompli­kacji, więcej rozmaitych planów i głosów.

Świetna była Zofia Kucówna, o której już wspomniałem. Z bo­gatej obsady wyróżniło się dwoje młodych aktorów. Andrzej Nardelli jako Orcio subtelny, nerwowy i wyrazisty, a przy tym doskonale sprawny fizycz­nie oraz Ewa Pokas w roli Dziewicy. Trzeba jeszcze wymienić Czesława Jaroszyńskiego w roli Leonarda. A także Irenę Eichlerównę, która wspaniale, mądrze i jasno wygłasza swój tekst w prologach do obu części przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji