Artykuły

Warlikowski w najlepszym wydaniu

"Anioły w Ameryce" w reż. Krzysztofa Warlikowskiego w TR Warszawa. Pisze Kama Pawlicka w serwisie Teatr dla Was.

"Anioły w Ameryce" w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego w TR Warszawa od premiery w 2007 roku niezmiennie zachwycają i pobudzają do głębokiej refleksji. Spektakl jest niezwykle precyzyjny, dopracowany w każdym szczególe, dynamiczny, ze świetnymi rolami. Autor Tony Kushner i reżyser dotykają w dramacie najważniejszych dla współczesnego człowieka problemów: samotności, ukrywania pragnień, przybierania masek, próby dostosowania do zasad i reguł narzuconych przez społeczeństwo czy religie.

Pandemia AIDS jest tu tylko pretekstem do opowiedzenia historii o ludziach i ich wyborach, zachowaniach w obliczu inności, choroby, gwałtownej zmiany, wobec pytań ostatecznych. Każdy z bohaterów sztuki Kushnera zmaga się z jakimś własnym demonem: Joe boi się nawet sam przed sobą przyznać, że jest homoseksualistą, Harper, żona Joe'go, nie rozumiejąc zachowania męża ucieka w tabletki odurzające, Louis nie potrafi odnaleźć się w sytuacji śmiertelnej choroby partnera, Roy Cohn nie był zdolny przez całe życie do nawiązywania głębszych emocjonalnych relacji. Dialogi między postaciami dramatu są właściwie monologami, nikt nikogo nie słucha, albo nawet nie próbuje słuchać.

Atmosfera samotności, nawet w związku, jest tu dominującym uczuciem, ono aż fizycznie boli bohaterów, wchodzi w ich trzewia, zżera ich od środka jak AIDS, którym zarażeni są Cohn i Prior. Tylko, że chorobę można z pomocą lekarzy pokonać, osamotnienia nie. Jedynym ocalonym i wygranym wydaje się być Prior, który po odkryciu, że jest chory na AIDS, zmienia podejście do miłości, do ludzi i świata. Rozstaje się ze swoim ukochanym, który ucieka od niego nie umiejąc się odnaleźć w obliczu zagrożenia, układa sobie życie z chorobą, ciesząc się każdą odzyskaną chwilą. Największy przegrany to Joe, młody prawnik u szczytu kariery, który próbując zabić w sobie skłonności homoseksualne zniszczył również wszystkie relacje, jakie udało mu się dotychczas nawiązać. W finale sztuki Joe zostaje sam, żona wyjeżdża szukać szczęścia gdzie indziej, matka go nie akceptuje, przypadkowy romans z Louisem kończy się fiaskiem.

Tandem Kushner i Warlikowski poruszają w "Aniołach.." jeszcze jeden bardzo ważny wątek, wątek rodziny. Niegdyś podstawa egzystencji, wielopokoleniowa rodzina stanowiła centrum świata i życia jej mieszkańców. Do niej się wracało, pielęgnowało więzi, by młodsi członkowie mieli wzór do naśladowania. We współczesnym świecie rodzina staje się niepotrzebna, łatwiej jest bowiem zrobić karierę będąc singlem. Wielkie miasta są zaludnione żyjącymi w pojedynkę kobietami i mężczyznami. Zmienił się również model rodziny, coraz częściej mamy do czynienia z parami jednopłciowymi.

Tytułowe anioły zjawiają się w snach czy halucynacjach bohaterów, by choć na chwilę przynieść im ulgę, kreując przed nimi wizję cudownych, nieodkrytych światów. Tak jak Ściemniacz, który zabiera Harper w urojoną podróż na Antarktydę, by na chwilę ukoić jej zbolałą, zagubioną duszę. Do chorego Priora anioły przemawiają po hebrajsku, odkrywając przed nim tajemnice starych ksiąg. Niestety powroty z takich peregrynacji są bolesne, zwłaszcza, że rzeczywistość, która otacza bohaterów sztuki Kushnera jest zgoła inna, niż ta, o której marzyli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji