Artykuły

Maria Janion - równa babka

Chwilę zastanawiałam się, czy wypada pisać o książce, jeśli ukazała się tylko jej część i nie do końca wiadomo ile i kiedy będą następne. Ale nie mogłam się powstrzymać. Nowa seria Wydawnictwa Krytyki Politycznej - "Seria z Różą" - postawiła sobie za cel, by "w kraju powszechnej mizoginii" oddać głos ważnym kobietom i zapytać je przede wszystkim o "hierarchie i priorytety". Jako jedna z pierwszych przepytana została profesor Maria Janion. Przepytana przez swoją uczennicę Kazimierę Szczukę - pisze Joanna Biernacka w felietonie z cyklu "Teatralny Mól Książkowy".

Oznaczony numerem jeden tom - "Janion. Transe-traumy-transgresje. 1. Niedobre dziecię." (Warszawa 2012) obejmuje wspomnienia najwcześniejsze, od dzieciństwa do mniej więcej 1968 roku. To sto czterdzieści dwie strony rozmowy Janion - Szczuka plus dziesięć stron wywiadu K. Szczuki i S. Sierakowskiego z M. Janion z książki "Uniwersytet zaangażowany".

Skąd taka cezura? Co - poza ekonomią zysku - spowodowało podział na tomy?

Zastanawiam się tym bardziej, że książkę połyka się błyskawicznie, w ciągu kilkudziesięciu minut i oczywiście chciałoby się więcej. Dzięki temu, że panie się znają i lubią udaje się zachować w zapisie tej rozmowy pewien rodzaj ciepła, swobody i poczucia humoru. Kazimiera Szczuka ma tę niewątpliwą przewagę nad większością rozmówców Marii Janion, że nie stresuje jej, nie zamyka, ogromna erudycja i inteligencja pani profesor. I to się udziela czytelnikowi. Wielki intelektualny autorytet trochę schodzi z piedestału, staje się po ludzku bliższy. Pytanie tylko czy taki był cel tej rozmowy?

Szczuka przepytuje Janion z najboleśniejszych wspomnień z dzieciństwa: alkoholizmu ojca, biedy, pomieszkiwania u wujostwa, wojny, ale i z pierwszych fascynacji miłosnych. Pyta o zaczadzenie marksizmem i członkostwo w partii, o pracę zawodową i prywatne przyjaźnie. O jednych sprawach Maria Janion mówi chętnie, inne wyraźnie trzeba z niej 'wydzierać'. Parę plotek dementuje.

Jednocześnie jednak to, co przysparza lekkości lekturze, osłabia głębię refleksji. Szczuka (mimo, że świetnie przygotowana i zorientowana tak w życiu prywatnym, jak dorobku pani profesor) wielokrotnie 'odpuszcza', prześlizguje się po tematach. Momentami pozwala, aby styl rozmowy ocierał się o dziennikarstwo 'niezdrowej sensacji': "Ciotka nie miała kochanka?", "Nie dobierał się do Pani?", "Mama miała jakiegoś faceta? Przyjaciela?", "I umiała je Pani podrywać?". Czasami Profesor przywołuje do porządku przepytującą: "Jak mi będzie Pani tak ciągle tymi żarcikami przerywać, to naprawdę nic mi się nie uda powiedzieć". I choć Maria Janion wierzy w powinność nazywania strefy ściśle prywatnej i raczej nie uchyla się od odpowiedzi, chciałoby się, aby z równą dociekliwością i bezpretensjonalnością pytana była o życie publiczne.

Syzyf, który "fakt istnienia odczuwa jako brzemię raczej niż jako dar", bo "skoro już się istnieje, trzeba wtaczać ten swój głaz pod górę, nie ma wyjścia" - tak o sobie myśli Maria Janion. I na szczęście prócz wizerunku 'fajnej babki', taki obraz także przebija się z lektury wywiadu-rzeki.

W zamieszczonym w tomie materiale ikonograficznym fascynują nie tyle prywatne zdjęcia pani profesor, co kopie jej list lektur (porządkowane tak alfabetycznie, jak chronologicznie), notatek z przeczytanych książek czy młodzieńczych wierszy. Imponuje rozmach, dyscyplina i nieustanna, tytaniczna praca intelektualna młodej kobiety, która - jak sama wyznaje - gdyby nie odrobina szczęścia, mogła zostać krawcową.

Janion nie daje się na niczym złapać, jak zauważa sama Szczuka. Jest na bieżąco wydawniczo. Zna i treść amerykańskiego filmu z Billem Murrayem, i najnowszy spektakl Strzępki i Demirskiego mimo, że "nie może już chodzić do teatru". Kto oprócz pani profesor czyta wszystko o niewidzianym przedstawieniu i potrafi nie tylko włączyć jego temat w nurt szerszej refleksji o sprawie chłopskiej, ale też wysnuć trafne wnioski na temat modelu uprawianego przez artystów teatru?

W tym kontekście wraca do mnie to, co Maria Janion pisała o wrocławskiej "Nie-Boskiej komedii" Zygmunta Krasińskiego w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego z 1979 roku - "Sądzę, że Grzegorzewski wystawił "Nie-Boską komedię" tak, jak ją Krasiński napisał".

Wierność autorowi jest bowiem dla pani profesor wiernością właściwościom strukturalnym dzieła, dla których reżyser potrafił znaleźć odpowiedniki sceniczne. To jeden z wielu dowodów na niezwykłą przenikliwość i otwartość Marii Janion, która w swoich sądach i opiniach niczym nie przypomina skostniałego akademika. Niewielu zawodowych krytyków teatralnych tak umiało myśleć i pisać o tekście, autorze i strategiach reżysera w teatrze. Ilu potrafi to dzisiaj?

Może trzeba by przejrzeć dorobek pani profesor i wydać oddzielnie jej teatralne refleksje? Może dobrze by było - póki jeszcze można - przepytać ją z kilkudziesięciu lat aktywnego uczestnictwa w naszym życiu dramatyczno-scenicznym?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji