Artykuły

Pod opieką Krzysztofa Zanussiego

- Dla mnie to też film o rozliczeniu z wartościami. Wzruszyło mnie, iż główny bohater już tylko obserwuje, nie pojmuje świata, który staje się coraz bardziej obcy. Miewam podobne odczucia - o filmie "Persona non grata" i nagrodzie w Wenecji mówi JERZY STUHR.

Rafał Stanowski: - 9 września na ekrany polskich kin wejdzie najnowszy film Krzysztofa Zanussiego "Persona non grata". W wieloletniej karierze aktorskiej nieczęsto Pan współpracował z tym reżyserem.

Jerzy Stuhr [na zdjęciu]: - Grałem u niego tylko dwukrotnie - niewielką rolę w "Roku spokojnego słońca" oraz większą, obcojęzyczną, w filmie "Z dalekiego kraju". Cały czas miałem jednak poczucie, że Krzysztof Zanussi się mną opiekuje. Wszak w prowadzonym przez niego zespole "Tor" kręcił filmy mój przyjaciel Krzysztof Kieślowski. Autor "Persona non grata" należał do kręgu reżyserów, z którymi często się kontaktowałem. Zanussi docenia zresztą moje filmy i uważa, że w latach 90. to ja przeniosłem w XXI wiek zapomnianą w polskim kinie postać inteligenta.

- Ostatnio występował Pan przede wszystkim we własnych filmach.

- To prawda, męczyłem się sam ze sobą (śmiech), nie grywałem u polskich reżyserów. Prawie już zapomniałem, jaka to ulga być przez kogoś prowadzonym. Na planie "Persona non grata" czułem się swobodnie, jakby ktoś nade mną czuwał. Zanussi ma fantastyczną umiejętność - potrafi opowiedzieć, w jaki sposób aktor zagra w danej scenie. I cały czas czuwa, czy zgadza się to z wcześniej założoną wizją. To najważniejsza cecha u reżysera, uczę jej moich studentów.

- Na planie "Persona non grata" spotkało się trzech doskonałych reżyserów - Pan, Krzysztof Zanussi oraz grający jedną z ról Rosjanin Nikita Michałkow.

- Żartowano nawet, że nie wiadomo, który z nas reżyseruje (śmiech). Gdy gram w czyimś filmie, ostatnio wystąpiłem np. u Włocha Nanniego Morettiego, błyskawicznie zmieniam punkt widzenia. Zapominam o reżyserowaniu, jestem tylko aktorem i skupiam się na roli. Czasami aktorowi zbyt duża wiedza na temat filmu nie jest potrzebna, może nawet przytłoczyć. Podobnie zachowywał się Nikita Michałkow. Nie mieliśmy wprawdzie wspólnych scen, ale widzieliśmy się na planie. Spotkałem się tam również, po wielu latach, ze Zbyszkiem Zapasiewiczem.

- Film opowiada o środowisku dyplomatów. Czy Krzysztof Zanussi kazał się Panom szczególnie przygotowywać do ról?

- Nie było takiej potrzeby. W swojej karierze, podróżując po świecie, wielokrotnie widywałem się z dyplomatami. W ilu ja ambasadach byłem! Wszędzie mieli identyczne naczynia z orłem, te same dywany i meble ze Swarzędza. A panie ambasadorowe zawsze przyrządzały te same posiłki, zwykle paróweczki z wódką w kryształowych kieliszkach. Siłą rzeczy obserwowałem to życie, znam je od podszewki. Z wielką przyjemnością zagrałem pewne stereotypy zachowań tych ludzi.

- Kreuje Pan byłego partyjnego aparatczyka, który jest szarą eminencją ambasady polskiej w Urugwaju. To rola mało wdzięczna.

- Ależ dlaczego? Lubię takie niejednoznaczne role, trochę czarne, trochę białe. Mój bohater ma przecież drugą twarz. Tu komuś pomoże, tam zaszkodzi. Choć jest to postać drugoplanowa, zdołałem, jak sądzę, nadać jej interesującą osobowość.

- "Persona non grata" to film o rozliczeniu z przeszłością, z etosem "Solidarności", a zarazem próba wystawienia rachunku, co z pięknych idei nam dziś zostało.

- Dla mnie to też film o rozliczeniu z wartościami. Wzruszyło mnie, iż główny bohater już tylko obserwuje, nie pojmuje świata, który staje się coraz bardziej obcy. Miewam podobne odczucia. Coraz trudniej jest utożsamić się ze współczesnością. Piszę o tym właśnie scenariusz, z Krzysztofem Zanussim krążymy wokół podobnych spostrzeżeń.

- "Persona non grata" nabiera aktualności w związku z obchodzoną rocznicą powstania "Solidarności", gdy zastanawiamy się, co się stało z pokoleniem Sierpnia '80?

- Ostatnio oglądałem w telewizji dokumenty o "Solidarności". Pokazano wielu działaczy, o których nikt dziś nie pamięta, a stali niegdyś w pierwszej linii. Obserwowałem też zmianę pokolenia w kręgach ambasad. Nazywało się to "miotem Skubiszewskiego". Na placówki weszły osoby spoza układów dyplomatycznych. Byli wybitnymi naukowcami, ludźmi kultury i nauki. Widziałem, jak swoje zadania realizował np. Bolesław Michałek, wybitny filmoznawca, który został ambasadorem we Włoszech. Gdzie oni teraz są? Najważniejsze pytanie: dlaczego pokolenie "Solidarności" nie chce dziś aktywnie uczestniczyć w życiu politycznym? Dlaczego odsunęło się w cień?

- Rozmawiamy tuż przed Pana wyjazdem do Wenecji na 62. Międzynarodowy Festiwal Filmowy. W tym roku będzie to dla polskiego kina ważne wydarzenie. 4 września "Persona non grata" zostanie zaprezentowana w konkursie głównym, a Pan otrzyma prestiżową Nagrodę im. Roberta Bressona.

- Wracam do Wenecji, gdzie zaczęła się moja międzynarodowa kariera i przypomnę się tamtejszej publiczności, która zna moje filmy. Nagrodę im. Roberta Bressona przyznaje się od sześciu lat filmowcom, którzy decydują się przekazywać wartości duchowe człowieka. Cieszę się z tego ogromnie, bo po to właśnie robię filmy. Nie by zarabiać pieniądze, ale powiedzieć coś o człowieku, sobie, najbliższych. Dodam tylko, że poprzednimi laureatami tej nagrody byli m.in. Wim Wenders, Giuseppe Tornatore i Krzysztof Zanussi. Dzięki temu wyróżnieniu, nie ukrywam, będzie mi łatwiej przekonać włoskiego dystrybutora do pokazania mojego nowego filmu.

- Kiedy może być gotowy?

- Na razie prace są w powijakach. Byłoby inaczej, gdybym nie postanowił wrócić do teatru. Do grudnia czeka mnie intensywna praca nad "Ryszardem III" wystawianym na deskach Teatru Ludowego. To będzie ogromne przedsięwzięcie, nie tylko występuję na scenie, ale także reżyseruję. Czasu mam mało, więc z miłości do filmu scenariusz piszę nocami. Mój producent Juliusz Machulski pyta ciągle: "kiedy?". Mam nadzieję, że realizację rozpocznę w przyszłym roku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji