Artykuły

Teatr Absurdu

Mnie się podoba "Goniec Teatral­ny", o którym krytycy bran­żowi wyrażają się lekceważąco; doprawdy nie wiem, co by mogło ich zadowolić - pismo jest żywo reda­gowane, dowcipne, przede wszystkim zaś na bieżąco informuje, co jest grane w Polsce włączając najmniej­sze ośrodki. Tylko z "Gońca" można było się np. dowiedzieć, jak kończy się najnowsza inscenizacja "Wesela" w teatrze białostockim - mianowi­cie w finale weselnicy mordują Ja­śka, co zgubił złoty róg. Mam na­dzieję, że wiadomość o tym przy­krym zajściu rychła dotrze do nowe­go ministra spraw wewnętrznych.

Nie jest to z pewnością jedyne przestępstwo, jakiego dokonano ostatnio w polskim teatrze, ale prawdziwa sztuka zawsze domagała się ofiar. Podobno w teatrze telewi­zji polskiej powstał wiosną ub. r. śmiały i aktualnie brzmiący spektakl "Jan Maciej Karol Wścieklica" wg Witkacego, ale niebawem została og­łoszona "wojna na górze", więc na wszelki wypadek przedstawienie nie zostało wyemitowane, żeby główny bohater komuś źle się nie skojarzył. Są jeszcze ludzie, którzy poważnie traktują artystyczną robotę.

Ani się obejrzeliśmy, a minęło pół sezonu, teatry zaczynają przyśpie­szać, premiera goni premierę, jest szansa, że zostaną nadrobione zaleg­łości z jesieni, kiedy artyści zajęci polityką nie mieli głowy do sztuki. Skarżył mi się wówczas znajomy re­żyser, że nie dało się porządnej próby zorganizować, gdyż aktorzy byli tak zdekoncentrowani, że mó­wili Szekspira a myśleli o Tymiń­skim. Dzisiaj teatr wrócił do teatru, zabrakło alibi, znowu przyjdzie mó­wić cudzym tekstem. Taki to za­wód.

Nie było takiego mądrego, który by to przewidział - wraca teatr absur­du. Ostatnie nowości: "Krzesła" Io­nesco w Dramatycznym, "Nosorożec" na Woli, "Pokojówki" Geneta na Szwedzkiej. Słyszałem, że parę scen w kraju przygotowuje Becketta.

Znowu - czekanie na Godota? Jest to powracająca moda, pierwszy raz nasze teatry zafascynowały się ab­surdami i pesymizmami po Paździer­niku 1956 - wtedy też przyszła wol­ność (jak się wówczas wydawało). Więc może to jakaś prawidłowość? Kiedy życie staje się przyjemniejsze, wzrasta ogólny wskaźnik optymi­zmu, wtedy artyści zaczynają przysmucać, dla równowagi?

Już byłem gotów napisać większy esej na ten pasjonujący temat - a dodać by można jeszcze rozdział o intuicji twórców zwykłym śmiertel­nikom nieznanej, dzięki której (być może) przeczuwają nadchodzące chmury nad nasz jasny horyzont - otóż wiele takich myśli mi się snuło, więc podzieliłem się nimi z poważ­nym krytykiem, prosząc o konsulta­cję. Niestety, przyziemny krytyk, na moje pytanie, "o czym to świadczy?" odpowiedział z cechującą go pewno­ścią siebie: "to świadczy jedynie o tym, że oni nie wiedzą, co grać!" No, i straciłem motywację, postawi­łem z powrotem na półkę Geneta, poszedłem na "Nie-Boską komedię" do Dramatycznego.

Wyreżyserował Krasińskiego Maciej Prus, bez wątpienia je­den z najwybitniejszych współczesnych reżyserów polskiego teatru, w którego przedstawieniach zawsze bardzo ceniłem intelektu­alny porządek i przejrzystość, cnoty, które po śmierci Swinarskiego prze­stały się liczyć na naszych scenach. Spektakl był już recenzowany, pragnę tylko zwrócić uwagę na jeden z największych absurdów naszego teatru, jaki to interesujące przedstawienie odsłania. Reżyseria jest bardzo porządna, scenografia, muzyka, wszystko spójne, współgra z myślą reżysera, słowem obietnica wielkiego wydarzenia, które jedna­kowoż nie następuje z bardzo prozai­cznego powodu - aktorzy grają fa­talnie, zwłaszcza młodzi. Zdaje się, że związek z metryką jest bezpośre­dni - im młodsi, tym gorsi.

Być może gdyby reżyseria była mierna, ów dysonans nie byłby do­strzegalny, bywają przecież spektak­le, gdzie wszystko idealnie współgra na zaniżonym poziomie. Harmonia bylejakości, to też w końcu jakieś osiągnięcie. Tymczasem Prus zacho­wał się jak renomowany dyrygent, który ma gościnnie poprowadzić prowincjonalną orkiestrę - dopiero pod jego batutą ujawniają się wszystkie braki i słabości, zespołu. Okazuje się nagle, iż niektórzy nie opanowali podstaw gry na instru­mencie.

Co tu dużo mówić o sztuce aktor­skiej, kiedy ja siedząc w VIII rzę­dzie nie słyszałem wielu kwestii, a słuch mam, dzięki Bogu, nie najgor­szy. Aż strach pomyśleć, co to będzie, kiedy na "Nie-Boską" zaczną przy­chodzić szkoły, młodzież, która przy­wykła do słuchania swej głośnej, wyraźnej muzyki, porozumiewająca się ze sobą w równie ekspresyjny sposób.

To jest ta widownia, którą tak świetnie rozumiał swego czasu Adam Hanuszkiewicz, wprowa­dzając do swych spektakli śpiew, muzykę, dużo "czadu", jak by powie­dzieli jego młodzi fani. Skoro przy­pomniałem nazwisko mistrza - mo­że nie wszyscy zauważyli, że Hanu­szkiewicz znowu ma swój teatr - od z góry półtora roku, przy ulicy Pu­ławskiej na Mokotowie, Teatr Nowy się nazywa. Podaję te dane geografi­czne, ponieważ, krytycy mają kłopoty z dotarciem pod wskazany adres. Można by podejrzewać, że umówili się, żeby "nowego" Hanuszkiewicza nie dostrzegać, a jeśli już to wyłą­cznie "przez pół drwiąco, przez pół serio". Adepci ćwiczą na Hanuszkie­wiczu pamflety i paszkwile, niek­tórzy z niemałym powodzeniem.

Skąd ten bojkot? Rozumiem, może się Hanuszkiewicz nie podobać, zre­sztą w latach świetności też miał za­gorzałych przeciwników uzbrojonych w ciężkie argumenty, ale jest to ar­tysta, który ma wciąż własną, od­rębną wizję teatru, pozostaje jej wierny, mimo zmieniających się mód. Prawdziwym absurdem jest natomiast to, że nie dostrzega się te­atru, który ma widownię. Ludzie przychodzą na Puławską z ciekawo­ści - gdyż klapa u Hanuszkiewicza też bywa wydarzeniem. Gdzie indziej - zdarza się - wydarzenia okazują się klapą.

Ponadto w teatrach notuje się wzrost nastrojów pozytywnych. No­wy minister kultury zapowiedział zniesienie wprowadzonego przez po­przedniczkę podziału na sceny pierw­szo- i drugorzędne. Jest przyśpiesze­nie w demokracji, więc wszyscy ma­ją mieć równe szanse. Podobno również Polski Związek Piłki Nożnej przygotowuje gruntowną reformę rozgrywek, likwidującą ligi i klasy. Wedle nowego regulaminu każdy bę­dzie mógł grać z każdym.

Jeszcze raz zaglądam do "Gońca", żeby przejrzeć repertuar polskich te­atrów w nadchodzącym tygodniu. Rzuca się w oczy, że coraz częściej bywa grywany spektakl pod tytułem, "Nieczynne".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji