Artykuły

Wyrywanie fortepianu Chopina z polskiego mitu

- Z badań, które prowadziliśmy, wyłania nam się wizja kompozytora europejskiej nowoczesności, twórcy wyrwanego ze swojego wygodnego kokonu, piszącego muzykę, która odzwierciedla zgrzyt nowoczesnego życia. Możemy ją wyobrazić sobie jako twórczość wyalienowanego miejskiego intelektualisty, który wspomina, jak fajnie było w dzieciństwie, ale też nigdy nie chciałby tam wrócić - mówi reżyser MICHAŁ ZADARA przed dzisiejszą prapremierą spektaklu "Chopin bez fortepianu" w Teatrze im. J. Słowackiego w Krakowie.

Zagra Pan Chopina bez muzyki. Ten spektakl to prowokacja?

- Nie.

Dlaczego zdecydował się Pan wziąć na warsztat Chopina?

- Trzy, może cztery lata temu Jacek Kaspszyk opowiedział mi, że kiedyś pewien pianista nie dojechał na koncert, więc skrzypek, ratując wieczór, mówił, co w tym czasie miał robić pianista. Pomyślałem, że jest to znakomita okazja dla teatru, aby wejść w miejsce, gdzie zazwyczaj jest muzyka...

...i zrobić to świadomie?

- Muzyka nie jest dyskursywna, nie opowiada wprost, więc trudniej się przez nią myśli krytycznie. Nasz spektakl łączy krytyczny potencjał teatru z emocjonalnym ładunkiem koncertu. Jest i anegdotyczny, i krytyczny, i opowiadający historie, i działający na intelekt.

Zabrzmią koncerty fortepianowe bez fortepianu. Profanacja?

- Chodzi o to, by zastanowić się, jak działają te dwa koncerty w naszym społeczeństwie, jaką funkcję pełni Chopin w kulturze, na czym polega rozumienie muzyki i jak funkcjonuje mózg podczas słuchania muzyki.

Słowa zamiast partii solowej?

- Nie zastępujemy partii fortepianu, lecz szukamy pewnego ekwiwalentu, też aby móc później inaczej spojrzeć na partię fortepianu, gdy będziemy słuchali koncertów w wersji oryginalnej. Każdy sposób mówienia o muzyce jest nieadekwatny do samej muzyki. Dlatego szukamy różnych sposobów opowiadania o muzyce.

Jakich?

- Można mówić bardzo technicznie, czyli o konstrukcji utworu, lecz to dosyć słabo działa na wyobraźnię. Można mówić przez metafory, np. że muzyka jest jak kaskada lub jak betoniarka. Można mówić biografią Chopina, barwą fortepianu czy też przez rytmy. W końcu można mówić filozoficznie, czyli krytycznie. Przechodzimy przez te wszystkie sposoby mówienia o muzyce. Składając je razem, tworzymy dla odbiorców kolaż, który staje się ekwiwalentem sensowym dźwięków.

Kto napisał słowa?

- Za scenariusz odpowiedzialność bierze Barbara Wysocka i ja; redagowaliśmy go wspólnie na próbach też z Jackiem Kaspszykiem. Tekst był inspirowany wieloma różnymi źródłami: bazą są wywiady, które przeprowadziliśmy z kilkoma wybitnymi pianistami: Jerzym Sterczyńskim, Januszem Olejniczakiem czy Maciejem Grzybowskim. Do tego rozmawialiśmy z muzykologami Marcinem Gmysem i Moniką Pasiecznik. Każdy na swój sposób opowiedział nam o tych koncertach. Czasami bardzo sucho, technicznie, czasami bardzo emocjonalnie. Z tego materiału zaczęliśmy składać zdania, by stworzyć coś, co mogłoby być ekwiwalentem muzyki. Chodzi nie tylko o to, aby opisać muzykę, ale żeby zdania poprzez swoją formę tę muzykę opowiedziały...

Sinfonietta Cracovia pod batutą Jacka Kaspszyka wykona partię orkiestrową.

- Nie zawsze tak robimy, że gdy jest takt, a w nim dwanaście ósemek, to nasz tekst ma dwanaście sylab. Ale zdarza się, że tak jest, że tekst dosłownie odpowiada muzyce. Cytujemy też listy Chopina. Nie chcemy być jednoznaczni, pokazujemy różne sposoby mówienia o muzyce. Wykorzystujemy wypowiedzi Chopina. Są to listy człowieka, który ciągle choruje, jest wściekły, boli go wszystko, ma dosyć.

Jaki obraz Chopina powstanie?

- Z badań, które prowadziliśmy, wyłania nam się wizja kompozytora europejskiej nowoczesności, twórcy wyrwanego ze swojego wygodnego kokonu, piszącego muzykę, która odzwierciedla zgrzyt nowoczesnego życia. Możemy ją wyobrazić sobie jako twórczość wyalienowanego miejskiego intelektualisty, który wspomina, jak fajnie było w dzieciństwie, ale też nigdy nie chciałby tam wrócić. Znajduje się w ówczesnych centrach świata, w Paryżu czy Londynie i może tam żyć, jak chce, bez zobowiązań wobec środowiska, z którego pochodzi.

Chopin nie żył zgodnie z modelem katolickiej rodziny.

- W Polsce ten model byłby pewnie od niego oczekiwany. W Paryżu mógł żyć, jak chciał. Bez zobowiązań, bez kościoła, w końcu bez rodziny.

Ale w listach pisał, że mu to doskwierało.

- Chopin wybrał model życia, któremu był wierny. W II części wieczoru, gdy zabrzmi koncert f-moll, będziemy mówili o tym, że jest to muzyka poszarpana i wyniszczająca muzyków, którzy się w niej zakochują. To fatum. Artyści uważają, że jest to najdoskonalsza muzyka i że jej nie potrafią idealnie zagrać, że się wykańczają razem z Chopinem.

Będą następne wykonania?

- Najbliższe w lecie na Festiwalu "Chopin i jego Europa" w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji