Artykuły

Nie żyje "Kamino", wieloletni montażysta w teatrze

Byłem już dwudziestym-którymś "Kamina" dyrektorem. Tego teatralnego pseudonimu musiał się Pan Jerzy dorobić, bo nie ma prawdziwego człowieka Teatru, który by jakiegoś przydomka nie miał. "Kamino" - niski, szczupły (brzuszka dostał dopiero, kiedy przysiadł na teatralnej portierni) za to o bardzo godnym wyglądzie i marzycielskich oczach montażystą-siłaczem nie był, ale był "robotnikiem Teatru" - jak by powiedział Wyspiański - budowniczym przedstawień o wielkiej inwencji - pisze Waldemar Matuszewski w Gazecie Wyborczej - Zielona Góra.

"Około świąt Bożego Narodzenia przyszedł do mnie Pan Kamiński i oświadczył, że chce grać Hamleta i że chce porozmawiać o 'Hamlecie'. " - tak pisał w "Studium o 'Hamlecie'" Stanisław Wyspiański.

Zmarły niedawno Pan Jerzy Kamiński nie był aktorem jak przywołany Kazimierz Kamiński, i mamy teraz inne święta przed sobą, ale był również wspaniałym Człowiekiem Teatru; przepracował w Teatrze Lubuskim w Zielonej Górze jako montażysta bardzo wiele lat, życie całe, bo przecież nawet emerytura (uzupełniana dorabianiem na stanowisku teatralnego portiera), jak i zamieszkiwanie w zielonogórskim Domu Aktora - na poddaszu teatralnej kamienicy rodem z Dostojewskiego przy ulicy Jedności Robotniczej- to właściwie też była teatralna służba wśród teatralnych wspomnień i drobiazgów. "Kajuta" Pana Jurka bowiem wypełniona była wieloma teatralnymi insygniami: plakaty, fotosy, jakieś odpryski scenografii i rekwizytów; to był jedyny jego majątek.

Znał teatr od podszewki

Listę dyrektorów Teatru Lubuskiego Pan Jurek recytował płynnie w najbardziej nawet zamglonych okolicznościach: i to nie tylko od dyr. Stanisława Bielińskiego poczynając, za którego przyszedł do Teatru, ale wszystkich od Róży Gela-Czerskiej poczynając .. Ja byłem już dwudziestym-którymś "Kamina" dyrektorem. Tego teatralnego pseudonimu musiał się Pan Jerzy dorobić, bo nie ma prawdziwego człowieka Teatru, który by jakiegoś przydomka nie miał. "Kamino" - niski, szczupły (brzuszka dostał dopiero, kiedy przysiadł na teatralnej portierni) za to o bardzo godnym wyglądzie i marzycielskich oczach montażystą-siłaczem nie był, ale był "robotnikiem Teatru"- jak by powiedział Wyspiański - budowniczym przedstawień o wielkiej inwencji.

W naszej "business-class"

Najbardziej zaprzyjaźniliśmy się z Panem Jurkiem w objeździe - najpierw w tym lubuskim: Żary, Szprotawa, Łagów, Gubin. Trudne sale, skromne scenki, ryzykowne (ze względu na pogodę) plenery, z których wracaliśmy po wspólnym teatralnym trudzie naszym "Batorym" ,czyli teatralnym sanosem, śpiewając niejednokrotnie na tylnych fotelach, czyli w naszej wesołej "business-class". Potem były "objazdy" zagraniczne: Litwa, Niemcy, Francja Najbardziej pokochał "Kamino" Paryż. Graliśmy tam w godnych miejscach (Biblioteka Polska, sala wykładowa Wydziału Slawistycznego Sorbony w Grand Plais, sala widowiskowa w gmachu UNESCO, stacja PAN przy ulicy Lauriston - "Kamino" ze swoją ekipą techniczną wszędzie potrafił zrobić Teatr), a po paryskim spektaklu można było zachwycać się magicznym miastem i już niekoniecznie tylko tak bardzo godnymi jego dzielnicami.

Załatwił nawet "pochyłe lustro wody"

Był Paryż dla "Kamina" i dla nas wszystkich spełnionym marzeniem. Po powrocie do Zielonej Góry, w codziennej pracy (praca w teatrze nigdy nie jest "codzienna", Pan Jerzy to wiedział najlepiej), przy kolejnych premierach hasło "Paryż", ciągle przez tego niezmordowanego Człowieka lubuskiej sceny przywoływane, było dowodem na to, że nie ma w Teatrze rzeczy niemożliwych i nie ma się czemu dziwić, że wszystko w teatrze jest "na wczoraj" - te prawdy były doskonale znane Panu Jurkowi. I Pan Jerzy zawsze zachowywał spokój, nigdy się nie dziwił, że jakiś zdenerwowany scenograf, albo reżyser chce czegoś na scenie natychmiast - nawet jeśli by to miało być "pochyłe lustro wody".

Człowiek teatru niechętnie schodzi ze scen

Pan Jurek dobijał dopiero 77 lat i wcale go nie opuszczała teatralna fantazja, lecz najgorsze musiało być dla "Kamino" tych ostatnich kilkanaście lat, na poddaszu przy Jedności Robotniczej, kiedy Mistrz-montażysta zszedł już z lubuskiej sceny - bo Człowiek Teatru nie chce wcale zejść ze scen Teraz będzie kolejnym dobrym duchem naszego Teatru.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji