Artykuły

Częstochowa. Victoria na wałach

Stało się: "Częstochowska Victoria" doszła do skutku. Widowisko w 350. rocznicę obrony Jasnej Góry przed Szwedami robiło wrażenie.

Jeszcze na dobę przed spektaklem można było odnieść wrażenie, że realizatorzy nie zdążą. Na wałach trwało istne pandemonium. Reżyser Jerzy Bielunas po raz pierwszy miał do dyspozycji wszystkich aktorów, statystów, muzyków - w sumie ze 400 osób. Rozpoczął ich ustawianie na czterech scenach. Dla laika zadanie niemal wszystkich polegało na chodzeniu w tę lub tamtą stronę, w odpowiednich strojach i z rekwizytami. - Wolniej! - wołał reżyser, coraz bardziej zachrypnięty. Albo: - Biegiem!

Na początku był chaos

- To się nie uda - Henryk Przech, kiedyś szef sejmiku samorządowego województwa i wicestarosta, teraz uczestnik widowiska (wraz z zespołem Klepiska z Konopisk wnosił na scenę dożynkowe wieńce), przerażony patrzył na próbę. - Na razie nikt nie wie, którędy ma iść i po co. Trzeba więcej czasu

- Ależ uda się - zapewniała Halina Bisztyga-Przebinda, producentka. - To tylko dla niewtajemniczonych wygląda jak wielki bałagan. Ja widzę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Co wcale nie znaczy, że nie byłoby lepiej, gdybyśmy na próby mieli tydzień. Ale na Jasnej Górze nie można na tak długo zamknąć wałów dla wiernych.

- Nawet przed wizytami Ojca Świętego nie było tu takiego zamieszania - orzekł jeden z młodych paulinów, którzy statystowali w przedstawieniu. Byli bardzo zdyscyplinowani. Albo kroczyli statecznie, albo biegli ile sił w nogach we wskazanym przez reżysera kierunku.

- Faktycznie nie było - przyznał ojciec Sebastian Matecki, podprzeor Jasnej Góry. Co rusz porzucał swoje obowiązki, żeby zajrzeć na wały i poobserwować artystów. - Ale liturgia już od dawna jest wyreżyserowana, tymczasem tu wszystko powstaje od początku. Jest zamęt, ale święty. Ma nam przecież pozwolić na przeżycie czegoś wzniosłego.

Jestem niedobry Szwed

Teksty o Jasnej Górze i Cudownym Obrazie czytali Anna Seniuk, Daniel Olbrychski i Krystyna Feldman. Maciej Kozłowski został ojcem Kordeckim. Nic więc dziwnego, że podczas prób co chwila szumiało wśród pozostałych uczestników spektaklu: - O, idzie pani Feldman. Olbrychski stoi!

Bo co tu ukrywać - statyści byli najbardziej przejęci. - To zaszczyt, brać udział w takim przedsięwzięciu - zapewniały cztery pielęgniarki ze szpitala na Parkitce. Występowały jako mieszczki w strojach z epoki i jako pielgrzymujący ludzie pracy. Na próbie czterej częstochowscy hutnicy - prawdziwi - bez słowa skargi trwali w żaroodpornych uniformach, choć sobotni wieczór do chłodnych nie należał.

Najlepiej bawiła się młodzież. Agnieszka Czerwińska z kółka teatralnego w MDK dumnie unosiła brodę: - Jestem damą. - A ja jestem niedobry Szwed - mówił ktoś inny. - A my to szlachta - dokonał prezentacji Karol, uczeń "Kopernika". Tak się przejął, że na pierwszą próbę przybył w niepełnym stroju - spod kontusza wyglądały mu gołe łydki i stopy w adidasach.

To nie znaczy, że na gwiazdach spetaklu on sam nie robił wrażenia. Tak przynajmniej stwierdził Daniel Olbrychski: - Pobyt tutaj to zawsze szczególne przeżycie. A byłem tu nieraz, choć na szczęście nie zawsze w takim tłoku.

Które przeżycie było dla niego ważniejsze? To, gdy był na Jasnej Górze Kmicicem czy teraz?

- Są inne, oba ważne.

Godzina zero

Do realizacji widowiska potrzeba było 11 kamer. Jedna zawisła na gigantycznym podnośniku u wylotu al. Sienkiewicza. Użyto 50 mikrofonów bezprzewodowych - dwa razy więcej niż na festiwalu w Sopocie. Żeby wszystko działało, potrzeba było 80 tys. watów energii elektrycznej.

Choć przez całe popołudnie 11 września nad miastem przewalała się burza, na czas widowiska żywioły dały spokój. Przed szczytem stawiły się tłumy częstochowian (policja mówi o 50 tys.). Wpatrywali się w wały, a szczegóły akcji śledzili na 50-metrowym telebimie. Zbiorowe: ooooo! rozległo się podczas scen "potopowych", gdy huczały armaty i wybuchały pociski. Tylko stojący obok mnie pięcioletni Mateusz Witczak, który nie do końca rozumiał, co się dzieje, wypytywał ojca: - No i gdzie te Szwedy? A na koniec wolał się upewnić: - Tato, wygraliśmy?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji