Artykuły

Warszawa. "Komedia obozowa" na WST

Nie dość, że w stolicy będzie można zobaczyć niezwykłą sztukę o kabarecie, który działał w obozie dla Żydów w czeskim Terezinie, to jeszcze będzie można spotkać jej autora. Roy Kift spotka się z widzami 24 kwietnia po spektaklu.

A my rozmawiamy z reżyserem spektaklu Łukaszem Czujem z Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy.

"Komedia obozowa" przedstawia jedną z historii napisanych przez życie, które mogą brzmieć nieprawdopodobnie, dopóki nie dowiemy się, że wydarzyły się naprawdę.

- Historia kabaretu "Karuzela" może wydać się zaskakująca, lecz takie rzeczy działy się nie tylko w czeskim Terezinie, gdzie toczy się akcja spektaklu. Przed wybuchem II wojny światowej artyści żydowskiego pochodzenia współtworzyli sceny kabaretowe i muzyczne w całej Europie, więc gdy potem wielu z nich trafiło do gett i obozów koncentracyjnych, próbowali kontynuować tam swoją działalność artystyczną. Okazało się, że śmiech i rozrywka są ich jedyną bronią, jedynym środkiem do ocalenia godności oraz człowieczeństwa. W świecie upodlenia nie pozostawało artyście nic innego, jak oswoić grozę obozowej codzienności poprzez sztukę. Terezin był pod tym względem miejscem szczególnym. Twórczość artystyczna rozwijała się tam bardzo intensywnie - działały sceny kabaretowe, funkcjonowała orkiestra, tworzyli malarze oraz poeci - będąc sposobem na przywrócenie choćby namiastki normalności.

Konwencja kabaretu, która wydaje się naturalnym wyborem ze względu na opowiadaną historię, stanowi jednocześnie próbę oswojenia widzów z tym trudnym tematem?

- Tragiczne zagadnienia związane z Holocaustem ukazywane są niezmiennie w ponurej i patetycznej tonacji, poza wyjątkiem w postaci filmu "Życie jest piękne" Roberto Benigniego. Zamiarem autora sztuki Roya Kifta, a zarazem moim, było spojrzenie na ten świat z zupełnie innej perspektywy. Perspektywy trochę szokującej, ale szok jest potrzebny, żeby zrozumieć, że nawet w takim miejscu jak getto gromada artystów-straceńców mogła uprawiać szaloną twórczość kabaretową. Bo to, co pokazujemy na scenie, jest nawiązaniem do oryginalnych występów. Nie dokonujemy tu żadnej nadinterpretacji. Sięgamy tylko po fragment historii, który został zapomniany.

Tytuł "Komedia obozowa" nie jest więc do końca oksymoronem?

- Cała opowieść zbudowana jest z paradoksów. Opiera się na pewnej przewrotności rzeczy, które teoretycznie nie miały prawa się wydarzyć, a jednak się wydarzyły. Śmierć była w terezinskim kabarecie bardzo obecna: zabawie towarzyszyła nieustająca świadomość zagłady. W "Komedii obozowej" mamy do czynienia zarówno z historią kabaretu związanego z postacią niemieckiego gwiazdora Kurta Gerrona, jak również nigdy nieukończonego dokumentu przedstawiającego zakłamany obraz idyllicznego życia Żydów w getcie. Godząc się nakręcić ten film na potrzeby hitlerowskiej propagandy, Gerron podpisał swoisty kontrakt z diabłem.

Czy ma pan jakieś oczekiwania wobec wystawienia "Komedii obozowej" w ramach 33. Warszawskich Spotkań Teatralnych?

- Jestem bardzo ciekaw reakcji publiczności, ponieważ po raz pierwszy pokażemy nasz spektakl poza Legnicą, w trochę innej przestrzeni scenicznej, a także tego, na ile takie ukazanie tematu wzbudzi dyskusje, może nawet kontrowersje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji