Artykuły

Czarownice z wybrzeża

"Czarownice z Salem" w reż. Adama Nalepy w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Adam Nalepa tworzy teatr nowoczesny wyrazisty prowadzący dialog z widownią na istotne tematy. Po raz kolejny potwierdził to inscenizacją sztuki "Czarownice z Salem" według tekstu Arthura Millera

Jak to możliwe, by całe miasto popadło w paranoję? Co ważniejsze: moje życie czy życie innych? Życie czy dobre imię? Życie czy wierność zasadom? Jak kiełkuje zło? Kiedy fanatyzm przeradza się w totalitaryzm? Napisane wiatach 50. ubiegłego wieku "Czarownice z Salem" - oparte na prawdziwych wydarzeniach, które rozegrały się u schyłku XVII wieku w miasteczku w Stanach Zjednoczonych - w inscenizacji Adama Nalepy dzieją się gdziekolwiek i kiedykolwiek. Wszędzie i zawsze. A jedynym śladem po miejscu, które stało się pierwowzorem sztuki, są angielsko brzmiące nazwiska i etniczne inspiracje kostiumów Tituby (indiański pióropusz, afrykański turban).

Uniwersalnemu przesianiu tekstu o zamkniętej społeczności, na oślep szukającej winnych zaburzenia odwiecznego porządku, sprzyja scenografia Macieja Chojnackiego, który główne wydarzenia wpisuje w mikroprzestrzeń ruchomej mini-sceny. Jednocześnie szerszy kontekst zdarzeń umieszcza w przestrzeni dużej sceny, którą odziera z zasłon, odsłaniając teatralną kuchnię. Co jest zresztą zgodne z poetyką inscenizacji Adama Nalepy, który z upodobaniem demonstruje publiczności teatralne szwy. Stąd zamysł "technicznych przerywników", które wytrącają aktorów z ról oraz nieco nieporadnych, ale wyjątkowo ekspresyjnych muzycznych wstawek w wykonaniu Sylwii Góry - Weber, które odwołując się do stylistyki koncertu słowami piosenek, komentują wydarzenia na scenie. Wreszcie pomysł obsadzenia Krystyny Łubieńskiej, nestorki gdańskiej sceny w roli... podlotka Ruth Putnam.

Żonglowanie konwencjami to znak rozpoznawczy Adama Nalepy, który oparł na nim m.in. wcześniejszą inscenizację w Teatrze Wybrzeże - świetną "Nie boską komedię". W "Czarownicach z Salem" każe współistnieć elementom rozrywkowego show, tanecznego popisu niczym z musicalu "Chicago", efektom stop-klatki uzyskanym przy użyciu świateł stroboskopowych.

W minimalistycznej scenografii najważniejsze miejsce zajmują dwa żywioły: ziemia, którą pokryte są deski sceny i woda - jedna z bohaterek spektaklu. Ale woda nie ma tu nic wspólnego z archetypicznym oczyszczeniem. Kapiący na scenę strumień potęguje napięcie, wzmacnia emocje, z czasem zamieniając grunt w błoto, by na koniec przeobrazić się w narzędzie tortur.

Ale sukces gdańskich "Czarownic z Salem" zasadza się głównie na aktorstwie. Znakomicie poprowadził rolę Proctora Mirosław Baka jako mężczyzna, który odsłaniając niechlubną prawdę o sobie, przeciwstawia się wszechogarniającej paranoi, miotający się między namiętnością do zmysłowej i wyrachowanej Abigail (wyrazista, pełna odcieni rola Katarzyny Dałek) i lojalnością wobec bliskich. Na ciepłe słowa zasługuje Katarzyna Michalska jako Mary - targana sprzecznościami skromna służąca Proctora.

Nie jest to jednak spektakl bez wad. Gdyby mniej istotne dialogi nieznacznie przyciąć, zrezygnować z pomysłu dodatkowego odczytywania fragmentów tekstu, popracować nad kilkoma papierowymi postaciami bez głębszego wyrazu, a przede wszystkim zadbać o lepszą słyszalność (niektóre dialogi niestety nie docierają do widzów) - "Czarownice z Salem" byłyby spektaklem wybitnym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji