Artykuły

Do kogo należy przyszłość

Niedawne wypowiedzi Joanny Szczepkowskiej czy Lecha Wałęsy padły na podatny grunt. To nie są ziarna wyrzucone w piach. One kiełkują jeszcze tego samego dnia - pisze Jacek Tomczuk w Newsweeku Polska.

Czy współczesna Polska jest jak Republika Weimarska tuż przed triumfem Hitlera? - prowokacyjnie pyta Krzysztof Warlikowski w "Kabarecie warszawskim". Premiera w Nowym Teatrze 26 maja. Widział pan na YouTube, jak Annę Grodzką potraktowano w Gdyni? - pyta Krzysztof Warlikowski, kiedy zaczynamy rozmawiać o jego najnowszym spektaklu. - 30-osobowa banda kiboli czekała na nią w korytarzu przed salą i skandowała: "Kto nie skacze, ten jest pedał, hej, hej, hej". Język, dziki ryk, szantaż. Przecież oni sprowadzają człowieka do marionetki, maskotki, która musi skakać na ich zawołanie. Wszyscy ubrani na czarno, zamaskowane twarze. Wiem, że to epizod, ale takich zachowań jest coraz więcej, są coraz mocniejsze, bardziej bezczelne, niebezpieczne.

Dwa miesiące wcześniej grupa zamaskowanych ludzi przerwała wykład Magdaleny Środy na UW. Wówczas Donald Tusk przyznał, że zajście na uniwersytecie skojarzyło mu się z pewną sceną z filmu. - Pamiętają państwo scenę z filmu "Kabaret" z Lizą Minnelli, w którym jest piosenka "Tomorrow Belongs to Me"? Tam też nic się nie stało. Miałem dokładnie takie skojarzenie z tym filmem, dlatego że widziałem ten sam mechanizm - zaznaczył Tusk.

W rozmowach z twórcami "Kabaretu warszawskiego" słyszy się podobne rzeczy: Warszawa 2013 roku przypomina Republikę Weimarską, gdy bojówki faszystowskie zdobywały coraz większe poparcie, a Hitler szykował się do objęcia władzy.

- To przedstawienie nie będzie ściganiem się z Moniką Strzępka i Pawłem Demirskim w dziedzinie politycznego radykalizmu. Moje przedstawienia zawsze były polityczne, bo opowiadały o człowieku uwikłanym w pułapki: patriotyzm, religijność, tradycję. Teraz interesuje mnie kwestia napięcia między jednostką a systemem - opowiada reżyser.

Plakat do spektaklu mówi wszystko: para - chłopak i dziewczyna - leży przytulona w piaskowej niecce. A nad nimi hitlerowskie flagi.

Kiedy kończy się zabawa?

Niemcy, przełom lat 20. i 30. XX wieku, oraz Nowy Jork po 11 września 2001 roku: między tymi czasami i miejscami rozgrywa się "Kabaret warszawski". Pierwsza część oparta jest na sztuce Johna van Drutena "I'm a Camera" z 1951 roku, która stalą się podstawą oscarowego "Kabaretu" z Lizą Minnelli w reżyserii Boba Fosse'a. W dekadenckim Berlinie, pełnym seksklubów, kabaretów, lokali dla homoseksualistów, spotykają się: amerykańska aktorka Sally Bowles, angielski pisarz Christopher Isherwood i Maximilian, niemiecki arystokrata, który toczy nieustanne spory ze swoją matką o jawnie nazistowskich sympatiach. - W którym momencie Berlin lat 30., pełen erotyzmu, nawet rozwiązłości, stał się Berlinem roku 1945? Kiedy zabawa zamieniła się w rzeczywistość? - pyta Warlikowski.

- Głównymi bohaterami pierwszej części są obcokrajowcy, sytuacja polityczna nie dotyka ich w pełnym wymiarze, oni mogą zawsze wyjechać. Ale Krzysiek w swoim myśleniu nie godzi się na sytuację, w której żyjąc w złym świecie, sam zostajesz niewinny, niezbrukany, pakujesz walizkę i wyjeżdżasz. Tak naprawdę ta pierwsza opowieść jest o tym, jak świat nas brudzi - mówi Piotr Gruszczyński, współautor scenariusza, bliski współpracownik Warlikowskiego.

Historia nowojorska została zaczerpnięta z filmu "Shortbus" Johna Camerona Mitchella. Sofia jest seksuolożką, która nigdy nie przeżyła orgazmu. Próbuje jej pomóc Severin, która zarabia na życie, odgrywając przed mężczyznami rolę dominy. Klientami Sofii zostają dwaj geje, którzy chcą rozszerzyć swój związek do trójkąta. Wszyscy spotykają się w miejscu, które jest czymś między burdelem a grupą wsparcia.

A co z Warszawą? - Dwa mikrokosmosy pokazują ludzi nieprzystosowanych, nadwrażliwców chroniących się w azylach, schodzących do podziemia, ponieważ w normalnym społeczeństwie nie ma dla nich miejsca. Celem nie jest opowiadanie o Berlinie lat 30. ani o współczesnym Nowym Jorku. To zwierciadło, w którym przegląda się współczesna Warszawa: czego tutaj się boimy, jakie panują fobie? Nie snujemy żadnej analogii, tylko zadajemy pytania: czy czegoś to państwu nic przypomina? Wystarczy zobaczyć, co stało się po niezbyt fortunnej wypowiedzi Joanny Szczepkowskiej o homoseksualnym lobby w teatrze albo wypowiedzi Lecha Wałęsy, że homoseksualiści "muszą wiedzieć, że są mniejszością i do mniejszych rzeczy się przystosować". Te słowa padły na bardzo podatny grunt. To nie są ziarna wyrzucone w piach, one kiełkują jeszcze tego samego dnia - komentuje Gruszczyński.

- Chcę wszystkimi mackami jak najsilniej przywrzeć do rzeczywistości. Ale moje macki to za mało, mam przecież jedno życic, postrzegam świat na swój sposób i wielu rzeczy nie zauważam. Dlatego korzystam z macek swoich współpracowników. Mój teatr nie jest teatrem reżyserskim, jestem wsłuchany w to, co mówią moi aktorzy - opowiadał kilka lat temu Warlikowski.

Plakat do spektaklu mówi wszystko: para - chłopak i dziewczyna - leży przytulona w piaskowej niecce. A nad nimi hitlerowskie flagi

- Krzysiek nie ma telewizora, nie czyta gazet - potwierdza Jacek Poniedziałek. - Praca nad "Kabaretem" zaczęła się od tego, że byłem na wystawie Artura Żmijewskiego w warszawskim CSW. W jednej z sal zobaczyłem filmy z manifestacji nacjonalistycznych, przysłuchałem się okrzykom: "Żydy i pedały powinni się bać, bo ich czas się skończył". Albo: "Koniec z taryfą ulgową dla gejów w Polsce". Ale co to znaczy? Kiedy ona była? To znaczy, że już można nas bić? Zaczęliśmy o tym rozmawiać na próbach i okazało się, że większość z nas ma poczucie dyskomfortu, zamykania się w jakimś getcie - opowiada Poniedziałek.

- Nie ukrywam, że dotąd inaczej wyobrażałem sobie kabaret - śmieje się Maciej Stuhr, jeden z nielicznych aktorów Nowego Teatru, który ma za sobą występy w prawdziwym kabarecie. - Nastroje w Polsce radykalizują się, podziały są coraz głębsze, na własnej skórze przekonałem się, że coraz trudniej mieć centrowe poglądy. Gdy wybuchła afera z "Pokłosiem", z jednej strony w telewizji obijali mnie do spółki panowie Rafał Ziemkiewicz z posłem Arturem Zawiszą. A ledwie wyszedłem ze studia, dostałem telefon z drugiej strony barykady, od lewicowych radykałów: witamy, zapraszamy, może dołączysz? A ja nie chcę. Po występie w filmie Pasikowskiego stałem się obiektem nienawiści, agresji, na szczęście tylko internetowej. Boję się, że wreszcie komuś nie wystarczy wpisanie obraźliwego komentarza w sieci i poleje się krew. Wtedy będziemy się zastanawiać, czy jako społeczeństwo nie przeoczyliśmy jakiejś granicy akceptacji dla przemocy, choćby była tylko słowna? Jak Niemcy w latach 30.

- Nie jesteśmy jakoś szczególnie rozpolitykowanym zespołem. Na próbach spędzamy cały dzień i nie mamy czasu się zajmować polityką, ale wystarczy, że wrracasz o godz. 22 zmęczony, włączasz TVN24 i wiesz wszystko - śmieje się Piotr Gruszczyński. Sympatie polityczne w zespole rozkładają się od lewa do prawa. Maja Ostaszewska w ostatnim wywiadzie dla "GW" nazwała siebie "kawiorową lewicą". Jako sympatycy PiS deklarują się z kolei Ewa Dałkowska i Redbad Klynstra. Aktorka zagra Marię Kaczyńską w filmie "Smoleńsk" Antoniego Krauzego. - Ten film to nasz obowiązek, nasza powinność wobec tych, którzy zginęli. Potrzebujemy go, żeby mieć kierunek. Mam nadzieję, że to będzie obraz o nas. O tym, jak przyjęliśmy tragedię smoleńską i jak sobie z nią radzimy. Jeśli my będziemy milczeć, "kamienie wołać będą" Myślę, że cała Polska pójdzie na tę produkcję. Wierzę, że będzie jak najlepsza - mówiła dwa tygodnie temu w tygodniku "Sieci". Klynstra zgłosił akces do Telewizji Republika.

Jak w Nowym Teatrze radzą sobie z różnicami poglądów? - Wiadomo, że kiedy rozmowa schodzi na Smoleńsk, to zaczynamy się kłócić i szybko trzeba to zakończyć. Jak w rodzinach, bywa trudno - śmieje się Poniedziałek. - Ewa jest genialną aktorką, ale o polityce nie da się z nią rozmawiać. Poglądy Redbada uważam za nacjonalistyczne. Ale Krzysiek to wszystko spina.

Beneficjent na wygnaniu

Po takich spektaklach jak "Oczyszczeni" czy "Hamlet" przylgnęło do niego określenie "prowokator". Szybko okazało się jednak, że Krzysztof Warlikowski nie chce się z taką rolą identyfikować, że raczej stara się w teatrze uruchomić mechanizmy przyswojenia. Że pragnie zrozumienia zamiast skandalu. Dlatego nierzadko zajmował się tematami kontrowersyjnymi, ale równie często kończył spektakle scenami symbolicznego pojednania. Tak było w "Aniołach w Ameryce", które wyreżyserował, by zareagować na wzrost homofobii w Polsce. A także w "(A)pollonii" czy "Dybuku", przedstawieniach, w których poruszał sprawę trudnych stosunków między Polakami i Żydami. Dzisiaj znowu ma poczucie, że w naszym życiu społecznym jest coś, co wymaga przepracowania. Kiedy spotykamy się w siedzibie Nowego Teatru, właściwie nie chce mówić o "Kabarecie". - Ważniejsza jest gleba, na jakiej wyrósł - deklaruje. I przeskakuje z tematu na temat.

Państwo: - Co robią katechetki w polskich szkołach, co robią krzyże w urzędach? Czy mieszkam w państwie jednowyznaniowym, teokratycznym?

Agresja: - Próby "Kabaretu" odbywały się w sali przy Rozbrat 44, byłej siedzibie SLD. Parę dni temu pod budynkiem miałem sesję fotograficzną. Minęło nas auto wypełnione pięcioma łysymi mężczyznami, którzy na widok mój i ekipy robiącej zdjęcia zaczęli krzyczeć: pedały, lewacy, SLD won. Prawie doszło do bójki. Nie pamiętam takiej agresji. A to wszystko dopiero się zaczyna. Zaraz ruszą wszystkie marsze patriotyczne, niepodległościowe, smoleńskie, z drugiej strony parada Gay Pride. Spirala nietolerancji będzie się rozkręcać. To są nastroje nacjonalistyczne.

Antysemityzm: - To nie jest tak, że opowieść o Berlinie lat 30. nas nie dotyczy. A co działo się wówczas w Polsce? Maksymilian Kolbe wydawał pismo, które ziało nienawiścią do Żydów. A getto ławkowe na uniwersytetach? A wcześniej zabójstwo Narutowicza? Pielęgnujemy ten piękny obrazek 20-lecia międzywojennego, ale tak naprawdę zawdzięczamy go dyktatorowi. Gdyby Piłsudski nie wziął Polaków za pysk, nie wiadomo, jakby to się zakończyło. Po jego śmierci marzenie o państwie zbudowanym z mniejszości narodowych, w tym Żydów, prysło.

"Festung Warschau" Elżbiety Jani-ckiej: - Nowe pokolenie badaczy bardzo wysoko zawiesza poprzeczkę temu narodowi. Niedawno obchodziliśmy 70. rocznicę powstania w getcie warszawskim, aż nas Zachód pochwalił, nawet puszczono

światło z Muzeum Historii Żydów Polskich i z Powstania Warszawskiego. Tyle że wszystkie polemiki, wrzaski, które pojawiły się o "Zośce" i "Rudym" [Elżbieta Janicka zasugerowała, że Tadeusza Zawadzkiego i Jana Bytnara mogła łączyć relacja homoseksualna - przyp. red.], wskazują, że AK i powstańcy z getta to nie są dwa światła, które by się spotykały. Wręcz przeciwnie.

Pamięć historyczna: - Oczywiście dobrze, że powstało to Muzeum Historii Żydów Polskich, ale od 1989 roku minęły 24 lata! Na szczęście nie udało się zrobić Muzeum Historii Polski. Takie placówki są z zasady niebezpieczne, uczą nacjonalizmu, pociągają za sobą masy. Choć Niemcy nie zawahali się i postawili Deutsches Historisches Museum w Berlinie. Wyszedłem stamtąd chory, historia nazizmu schowana została gdzieś w piwnicach. Już wyobrażam sobie, jaki bastion polskości powstałby u nas.

Joanna Szczepkowska: - Wśród aktorów są ludzie, którzy współtworzą elitę intelektualną, ale są również jednostki zupełnie podrzędne. Czy z takimi ludźmi jak Szczepkowska można jeszcze uprawiać sztukę?

Niedawne wypowiedzi Joanny Szczepkowskiej czy Lecha Wałęsy padły na podatny grunt. To nie są ziarna wyrzucone w piach. One kiełkują jeszcze tego samego dnia.

Środowisko teatralne: - Środowisko, które masowo i solidarnie odmówiło kolaboracji w stanie wojennym, dzisiaj tak ochoczo podzieliło się na lewicę i prawicę. Zostaliśmy na zgliszczach teatru artystycznego.

Wszystko to mówi reżyser, który jest wizytówką polskiej kultury na Zachodzie, miesiąc temu został odznaczony francuskim Orderem Literatury i Sztuki, regularnie jest zapraszany przez najlepsze festiwale europejskie, właśnie otwiera siedzibę swego teatru na warszawskim Mokotowie. A więc beneficjent systemu czy marginalizowany odmieniec. - Beneficjent? Wkładamy watę w dziury w ścianach, by w ogóle można było tutaj grać - śmieje się gorzko. Przypomina, że miał obiecany nowy budynek, a będzie grał w hali warsztatowej z 1927 roku. - Coraz trudniej robi się teatr w Polsce. Jak aktora namówić, by przez 6 miesięcy chodził na próby, by powstał wartościowy produkt, kiedy może pójść do filmu i zarobić te same pieniądze w kilka dni. W ten sposób długo ten system nie pociągnie. Większość pieniędzy na "Kabaret" mamy z zachodnich instytucji, które też dostają zadyszki. Tutaj nikt nie chce dawać pieniędzy na teatr artystyczny - opowiada Warlikowski.

Warszawa chce spać, a my nie

- W Warszawie wszelkiego rodzaju od-mieńcy mogą swobodnie oddychać tylko w jakichś klubach, piwnicach, enklawach, które i tak są po 2-3 latach zamykane. Takich miejsc padło wiele, tylko dlatego że okoliczni mieszkańcy się buntowali, że za głośno, że pedały. Kiedyś Le Madame oraz Utopia, dzisiaj Chłodna 25 - mówi Warlikowski. - To miasto chce spać, a co z mniejszościami, które potrzebują czegoś innego? Czy tak żyje Berlin albo Paryż? Kiedy w siedzibie teatru zorganizowaliśmy legalną imprezę, nasi sąsiedzi pięć razy7 wzywali policję. Warszawa jest metropolią i w niej wszyscy musimy się pomieścić, tacy, jacy jesteśmy.

"Kabaret warszawski" kończy się monologiem Justina Viviana Bonda, gospodarza nowojorskiego seksklubu. Te słowa brzmią mocno, także jako credo Nowego Teatru: "Czy jest w tym mieście jakiś dobry teatr? Czy w ogóle w tym mieście da się jeszcze żyć? I co to jest za miasto? Czy ktoś w tym mieście jest szczęśliwy? Czy związki trwają tu tyle co przysięgi? A czy ktoś w tym mieście krzyczy z rozkoszy? Czy seks w tym mieście uwalnia, czy zniewala? Czy ludzie w tym mieście oglądają pornografię, czy robią zakupy w sex shopach? Czy burdele tego miasta są pełne? Wreszcie pytam, czy ludzie w tym mieście potrafią kochać. No więc? Będę was o to pytać, dopóki nas nie zamkną".

Gorzka deklaracja jak na spektakl otwarcia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji