Artykuły

Nobel dla Gombrowicza

Nikomu jednak zapewne nie przyszło do głowy, by zastanawiać się, czy Gombrowicz mógł dostać Nagrodę Nobla. Bo i po co? - pisze Marzena Kuraś w Twórczości.

I tak Rok Gombrowiczowski minął. Na razie nie pokuszono się o całościowe podsumowanie i chyba nikt nie będzie tego robił. Głównym założeniem Komitetu Organizacyjnego jubileuszu była przede wszystkim popularyzacja. W Polsce przygotowano w związku tym jedenaście spotów telewizyjnych, w pociągach Intercity pokazywano fotografie Gombrowicza [na zdjęciu] z celniejszymi cytatami z jego utworów, zaprezentowano ponad sto spektakli teatralnych i telewizyjnych itp., itd.

Na pewno jednym z ważniejszych wydarzeń jest przygotowany Pamiętnik Teatralny, który cały rocznik, cztery zeszyty pisma, poświęcił teatrowi Witolda Gombrowicza, zagadnieniom słabo lub wcale u nas nieznanym. Niezmiernie cenne są też opublikowane wreszcie Listy do rodziny Gombrowicza.

Nikomu jednak zapewne nie przyszło do głowy, by zastanawiać się, czy Gombrowicz mógł dostać Nagrodę Nobla. Bo i po co?

Wiemy: Gombrowicz w 1963 roku otrzymał stypendium Forda i przyjechał do Europy, początkowo do Berlina, następnie przeniósł się do Francji, gdzie osiadł na stałe w Yence. Od tego momentu rozpoczyna się popularność artysty, z roku na rok coraz bardziej przybierająca na sile. Światowa prapremiera Ślubu w Paryżu w 1963 roku, w reżyserii Jorge Lavellego, ze scenografią Krystyny Zachwatowicz i muzyką Diego Massona, która odniosła spory sukces, otworzyła przed pisarzem sceny najlepszych teatrów europejskich. Jednak największy sukces dramaty i twórczość Gombrowicza odniosły w Szwecji. Zaledwie w ciągu roku - sezon 1965-1966 - Królewski Teatr Dramatyczny w Sztokholmie wystawił dwie realizacje przygotowane przez znanego reżysera filmowego i teatralnego, Alfa Sjóberga. Były to: Iwona, księżniczka Burgunda i Ślub, uznawany przez Sjóberga za "największy dramat stulecia". W znakomitej obsadzie czołowych szwedzkich aktorów przyniosły niespotykaną wręcz popularność polskiemu pisarzowi, o którym sztokholmska prasa pisała jako o , jednym z epokowych humanistów naszych czasów, którego twórczość zrewolucjonizuje współżycie ludzkie oraz funkcje społeczne". Grająca główną rolę - Ivonne - Ulla Sjóblom otrzymała nagrodę za najlepszą kreację aktorską w szwedzkich teatrach w 1965 roku, a artykuł Jana Stolpe o twórczości Gombrowicza został przez Bonniers Litterara Magaxinet -jeden z najważniejszych skandynawskich miesięczników literackich-nagrodzony jako najlepszy esej roku 1965. Nic więc dziwnego, że mający wpływy w Akademii Szwedzkiej czołowy krytyk, Erik Mesterton, lansował Gombrowicza jako jednego z kandydatów do Nagrody Nobla w roku 1968.

Najwięcej informacji na ten temat przynosi, nieznana zupełnie do tej pory, interesująca korespondencja Gombrowicza z Norbertem Żabą, drugim z kolei jego szwedzkim agentem teatralnym, z którym kontaktował się, zgodnie z sugestią Jerzego Giedroycia, już od 1959 roku. Przechowywana jest ona w archiwum pisarza w The Bienecke Rare Book and Manuscript Library w Yale University, dokąd została przekazana przez żonę artysty.

Żaba, będący już od lat czterdziestych przedstawicielem paryskiej Kultury w Skandynawii, propagatorem polskiej literatury, także agentem Artura Marii Swinarskiego w Szwecji, systematycznie informował Gombrowicza o wszystkich wydarzeniach związanych z twórczością pisarza na terenie Skandynawii. Po premierze Ślubu donosił mu: "Krytyka niebywała. Filozofująca. Analizująca sztukę. Entuzjastyczna albo bardzo pochlebna. Ani jednej krytyki złej. Prasa prowincjonalna w specjalnych korespondencjach ma równie długie artykuły, jak i stołeczna. Najbardziej pochlebnie pisze Svenska Dagbladet i Goteborgs Handelstidning. Superlatywy tych dwóch pism graniczą prawie że z przesadą. Proszę tego nie rozumieć jako złośliwość, tylko jako wyraz tego, że można ze zbyt entuzjastyczną oceną wywołać u czytelnika wrażenie przesady. Nieomalże Pan to współczesny Szekspir. (Pan i tak już ma o sobie pogląd bardzo wysoki, teraz będzie Pan jeszcze bardziej dumny! Ha, Ha!). No i że właściwie należy się Panu nagroda Nobla".

Różne pogłoski i dywagacje prasowe wskazywały na to, że w 1967 roku Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury dostanie ktoś z krajów Ameryki Łacińskiej, mówiło się też o Geor-ges'u Bernanos lub Louis Aragonie, natomiast w roku następnym, gremia mające wpływ na decyzje Akademii, uważały, że Nobel przypadnie komuś z Polski. Głównymi ubiegającymi się, wytypowanymi i popieranymi przez instytucje krajowe, mieli być: Iwaszkiewicz i Miłosz, w Szwecji zaś, po wielkich sukcesach Combrowiczowskich inscenizacji, zdecydowanie zaczęto wysuwać kandydaturę Gombrowicza. Ponieważ Iwaszkiewicza Akademia odrzuciła i nie chciała przyjąć jego kandydatury do nagrody, Polska wolała wycofać się z dalszych dyskusji, by tylko promowany przez elity szwedzkie Gombrowicz nie dostał nominacji. Norbert Żaba donosił pisarzowi, że są to wszystko plotki, ale "zupełnie prawdopodobne". Proponował, aby w porozumieniu z Giedroyciem rozpocząć międzynarodową kampanię wspierającą kandydaturę Gombrowicza i prowadzić j ą zarówno w literackich i wydawniczych środowiskach o tendencjach postępowych, z którymi liczy się szwedzka "nowa lewica", jak i w środowiskach bardziej konserwatywnych, mających cały czas swych przedstawicieli wśród starszych członków Akademii Szwedzkiej.

Ostatecznie literackim laureatem Nagrody Nobla w 1967 został gwatemalski pisarz Miguel Asturias, uchodzący w Szwecji za antyamerykańskiego radykała, co było wówczas wśród lewicujących europejskich elit bardzo na czasie. Jednocześnie w kuluarach Akademii głośno mówiono o tym, że cała krytyka literacka popiera Gombrowicza i w przyszłym roku to on powinien otrzymać nagrodę. Norbert Żaba sugerował, że jak najszybciej należałoby wydać Dziennik, uważany za najciekawsze dzieło pisarza, gdyż ono mogłoby przysporzyć mu sporej rzeszy wspierającej go inteligencji i pomóc w zdobyciu nominacji. Podobnie było z Dziennikiem Andre Gide'a, który w znacznej mierze przyczynił się do przyznania mu Nobla w 1947 roku.

Batalia została rozpoczęta. Peerelowski reżim, dążący do wyeliminowania kandydatury nieuznawanego w kraju emigracyjnego literata, za wszelką cenę starał się udowodnić, że jest on reakcyjnym, wręcz faszystowskim pisarzem. Intryga zaczęła zataczać coraz szersze kręgi. Alf Sjóberg, po sukcesach Iwony... i Ślubu jeszcze w maju 1967 marzył o realizacji Operetki, miał także plan, by ją sfilmować. Wraz z dyrektorem Królewskiego Teatru Dramatycznego w Sztokholmie, Erlandem Josephsonem, zabiegali latem u Gombrowicza o prawo światowej prapremiery tej sztuki. Gdy pisarz na to przystał, nagle w grudniu Sjóberg doszedł do wniosku, że Operetki wystawić nie może ze względów ideologicznych. Nie pomogły tłumaczenia samego autora, który pisał do niego: "Jestem zdumiony! Operetka, nie jest ani z prawa, ani z lewa, lecz wyraża ten sam problem, co cała moja twórczość począwszy od Ferdydurke (1937), czyli kwestię relacji dramatycznej między człowiekiem a jego formą.

Operetka głosi bankructwo wszelkich ideologii, kryzys ludzkiego ubioru (formy). Rewolucja, która rzeczywiście była czymś straszliwym, zostaje stłamszona, ale wraz z nią zagładzie ulegają również arystokraci, Kościół i faszyści... Zawsze kwitnąca młodość ludzkości i jej wieczysta moc odnowy, oto co pozostaje w tej sztuce, która posiada walory humanistyczne i wyraża wiarę w przyszłość".

W odpowiedzi Sjóberg stwierdzał:

"Nic mi jednak nie mówi rozpętana przez lokai rewolucja. Co ta rewolucja oznacza, co reprezentują sobą lokaje, skoro, jak Pan utrzymuje, sztuka jest wyrazem bankructwa wszelkich ideologii? Gdzie są przedstawiciele tych rewolucji, których oczekujemy w Grecji, przeciw faszystowskiej huncie, w Portugalii, Ameryce Południowej czy Afryce Południowej? Gdzie jest bunt kolorowych w USA? Czy również ci ludzie są reprezentowani przez lokai liżących pańskie buty? [...]

Grać sztukę, która pretenduje do ukazywania aktualnego kryzysu humanitaryzmu, eliminując zarazem największą kategorię opuszczonych, wszystkich ludzi, którzy traktują rewolucję jako swą jedyną szansę i jedyną nadzieję - to według mnie nie jest w porządku".

Reżyser w rozmowie telefonicznej z Norbertem Żabą wyjaśnił, że sztuki Gombrowicza nie może wystawić, gdyż jest "reakcyjna". Nie do pomyślenia była dla niego sytuacja, "w której lokaje najpierw liżą buty swoich panów, a potem dopiero robią rewolucję".

Przeciwnego zdania był redaktor naczelny Bonniers Litterdra Magasinet, jeden z bardziej cenionych wówczas intelektualistów szwedzkich, Lars Gustavsson, który twierdził, że Sjóberg za swój radykalizm zaczyna już być bojkotowany. Jego zdaniem Operetka powinna koniecznie być w Szwecji wystawiona. Interweniował w tej sprawie i u Sjóberga, i u dyrektora teatru Josephsona, na którego ręce skierowano także memoriał tłumaczący istotę i wartość dramatu. I choć Sjóberg, zgodnie z wcześniejszą umową, Operetki nie reżyserował, te wspólne działania doprowadziły do zakupienia przez teatr sztuki. Prasa oficjalnie podała tę informację, zaznaczając, że prapremiera odbędzie się w Sztokholmie w 1969 roku.

W połowie roku 1968 ukazały się w szwedzkim przekładzie trzy dramaty Gombrowicza i Ferdydurke, zaczęto przygotowywać wydanie Dziennika.

Ze względu na negatywne stanowisko Polski w sprawie Nobla dla Gombrowicza próbowano znaleźć rozwiązanie kompromisowe. W Akademii zastanawiano się nad przedstawioną przez Erika Mestertona, tłumacza wierszy Herberta, propozycją, której jednym z inicjatorów -jak mówiono - miał być profesor Jan Kott. Ten przebywający od 1939 roku na emigracji historyk kultury i wychowania, współpracownik polityczny Władysława Sikorskiego, wpadł na pomysł, by Nagrodę Nobla przeznaczoną dla polskiego literata, podzielić między krajem i emigracją, a więc między Andrzejewskim a Gombrowiczem bądź między Gombrowiczem a Herbertem. Rozwiązanie takie nie zostało jednak przyjęte przez Akademię. Taki kompromis polityczny nie satysfakcjonował ani jednej, ani drugiej strony.

W październiku 1968 Norbert Żaba donosił Gombrowiczowi: "Otóż wszystkie czołowe dzienniki (Svenska Dagbladet, Fagens Nyheter, Expressen, Aftonbladet) w Stockholmie wymieniały Pana jako jednego z kandydatów [do Nagrody Nobla]. Większość pism cytowała tylko trzy nazwiska: Beckett, Pan i lonesco. Niektóre wymieniały także innych jeszcze, jak np. Malraux. Akademia zaskoczyła tym razem opinię. Dawniej Akademia ujawniała prasie prywatne kandydatury, jakie wpłynęły i jakie są wobec tego dyskutowane. Zawsze też ktoś z zaufanych dziennikarzy dostawał tips, kto ma największe szansę. Zwłaszcza Stockholms Tidningen (już nie istnieje) miało najlepsze stosunki z Akademią, a w ostatnich latach Svenska Dagbladet. W tym roku ku niezadowoleniu prasy zastosowano zupełną dyskrecję. Wobec tego prasa była całkowicie skazana na spekulacje".

A sprawa została właściwie przesądzona, gdy emerytowany już wówczas sekretarz Akademii Szwedzkiej Andreas Ósterling został na początku lata 1968 nieoficjalnie wysłany do Polski, by wysondować, jaka byłaby reakcja władz na przyznanie Nagrody Nobla Gombrowiczowi. Wysunięcie jego kandydatury wywołało oczywiście oburzenie polskich władz, które podały jako swoich kandydatów nazwiska Różewicza i Herberta, gdy sfery opozycyjne lansowały Andrzejewskiego.

I tak oto brak konsensusu między Sztokholmem a Warszawą doprowadził do tego, że żaden z polskich literatów w 1968 roku Nagrody Nobla nie otrzymał. A jak pisał Norbert Żaba, był to "turnus polski", rok przeznaczony dla Polaków.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji