Artykuły

Oszustwa albo (nie)spełnione obietnice

Czy śmierć jest jak nietoperz - trochę niesamowita, wzbudzająca lęk? Czy można ją oswoić, ucywilizować, nawet oszukać? "Nietoperz" Teatru Rozmaitości w Warszawie zainaugurował 53. Kaliskie Spotkania Teatralne, najstarszy przegląd sceniczny w kraju i jedyny Festiwal Sztuki Aktorskiej. Interesujące przedstawienie, świetny zespół. Falstartu nie było pisze dla e-teatru Przemo Klimek.

W sobotę rozpoczęły się 53. Kaliskie Spotkania Teatralne, chociaż na starcie nie obyło się bez pewnych perturbacji, gdyż przed budynkiem Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu mały happening urządzili protestujący przeciwko wysokim cenom biletów na festiwalowe spektakle. Organizatorzy akcji, zaopatrzeni w narty, kijki, gogle, specjalny transparent i ulotki chcieli w ten sposób odnieść się do wypowiedzi dyrektora festiwalu Igora Michalskiego, który radził wszystkim krytykującym drożyznę, żeby zrezygnowali z wyjazdu na narty to będzie ich stać na bilety do teatru. I nich ktoś powie, że polska scena jest oderwana od problemów społecznych i trosk zwykłych zjadaczy chleba... Wspomniany protest, nie pierwszy taki w Kaliszu, charakter miał jak najbardziej pokojowy, tak więc każdy posiadacz biletu po pokonaniu małego slalomu między "narciarzami" bez problemu mógł wejść do teatru. Trzeba też dodać, że organizatorzy festiwalu na każdy spektakl przygotowali znacznie tańsze wejściówki, które można kupić w kasie bezpośrednio przed przedstawieniem - z czego skwapliwie skorzystali niektórzy "narciarze" (choć i tak podczas otwarcia 53. KST na widowni były jeszcze wolne miejsca).

W tym roku kaliski Festiwal Sztuki Aktorskiej otworzył warszawski Teatr Rozmaitości polsko-węgierskim spektaklem "Nietoperz" [na zdjęciu] w reżyserii Kornéla Mundruczó z kilkoma cenionymi aktorami w obsadzie. To dobre, momentami fascynujące, chociaż na pewno nie wybitne przedstawienie balansujące na pograniczu tragedii, farsy i wodewilu z wykorzystaniem multimediów. Tę wielowymiarowość można postrzegać jako atut, ale i pewien balast, który chyba niepotrzebnie zamula jasność przekazu - wszak rzecz sceniczna dotyczy spraw dużej wagi, wręcz ostatecznych i publiczność nie zawsze jest w stanie odczytać kontekst i skutecznie ominąć pułapki zastawione przez twórców przedstawienia. Bo czy wypada się śmiać w obliczu śmierci, tym bardziej śmierci samobójczej czy kalectwa, tym bardziej kalectwa zdecydowanie nieestetycznego? Niby dzisiaj nie ma już tabu, każdy temat jest "na sprzedaż", tym bardziej sprawy kontrowersyjne, którymi zachłannie karmimy naszą coraz bardziej stępioną wrażliwość. Z drugiej strony śmierć, która miga z każdego ekranu telewizyjnego została odrealniona, sprowadzona do gry komputerowej i filmowej animacji. Dzisiaj nie umiera się w domu, wśród najbliższych, tylko w sterylnym szpitalu, wśród skomplikowanej aparatury, za parawanem odgradzającym śmierć od naszej ułomnej świadomości, albo w banalnym anonimowym wypadku drogowym (chyba, że ktoś "ma szczęście" do prawdziwej katastrofy, którą media będą się karmić przez dłuższy czas). To paradoks, ale po okrucieństwach wojen światowych, które odarły nas z cywilizacyjnej naiwności dzisiaj jeszcze bardziej boimy się śmierci - może dlatego, że jej nie znamy? Nie tak jak ludzie w XIX wieku, nie wspominając o wcześniejszych epokach. Zgubiliśmy naturalny rytm przychodzenia i odchodzenia, odgrywania przeznaczonej nam roli. Chcemy przechytrzyć los, wyrwać mu dodatkowe dni, godziny i sekundy... W "Nietoperzu" jest akurat inacznej, bo rzecz dzieje się w klinice "humanitarnego umierania", gdzie lekarze pomagają w popełnieniu samobójstwa. Rzec by można, że to druga strona medalu - chociaż też tak naprawdę polega na oszukiwaniu przeznaczenia.

"Nietoperz albo mój cmentarzyk" tak brzmi cały tytuł przedstawienia TR Warszawa - i niech nikogo nie zwiedzie dopisek: na motywach "Zemsty nietoperza" Johanna Straussa. Operetki, która ma osłodzić ostatnie godziny życia jest tutaj niewiele. Więcej jest fałszu i oszustwa, tłumionych żądz i najgorszych instynktów, które próbuje się przypudrować "nową kulturą umierania". Nie da się.

Jak to jest zagrane i czy stołeczny zespół może liczyć na sympatię jury 53. KST? Trudno znaleźć słabe punkty, chociaż niewątpliwie Adam Woronowicz w roli demonicznego szefa kliniki ustawił bardzo wysoko poprzeczkę swoim kolegom z zespołu i wszystkim innym aktorom, którzy będą się produkować na dwóch scenach kaliskiego teatru w kolejnych dniach festiwalu. Spektakli konkursowych zaplanowano 8 - w poniedziałek warszawski Teatr Studio im. S.I. Witkiewicza zaprezentuje "Wichrowe wzgórza" na motywach powieści E. Brontë w reżyserii Kuby Kowalskiego, a we wtorek Stowarzyszenie Teatralne Badów "Gargantuę i Pantagruela" wg F. Rabelais'go w reżyserii Piotra Bikonta.

Poza konkursem w niedzielę w Kaliszu wystąpiła Krystyna Janda w monodramie "Danuta W." na postawie książki biograficznej żony historycznego przywódcy Solidarności. Danuta Wałęsa przyjęła zaproszenie gospodarzy i po spektaklu razem ze słynną aktorką spotkała się z kaliska publicznością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji