Artykuły

"3 x tak" dla rosyjskiego teatru

Nad programem Da! Da! Da! pracowali wspólnie. Agnieszka Lubomira Piotrowska, tłumaczka, promuje twórczość rosyjskich dramatopisarzy w Polsce. Roman Pawłowski, krytyk i publicysta "Gazety", od lat obserwuje rosyjską scenę - w rozmowie z Izabela Szymańską z Gazety Wyborczej - Stołecznej.

Festiwal "Da! Da! Da! Współczesny teatr, dramat i performens z Rosji" rozpocznie się 17 maja i potrwa do 22 czerwca. Na scenach teatrów: Dramatycznego, Studio, TR Warszawa, Narodowego i IMKI zobaczymy spektakle mistrzów - m.in.: Lwa Dodina czy Konstantina Bogomołowa, ale też performensy, sztuki młodych dramatopisarzy - propozycje odważne, wykorzystujące nowoczesne środki wyrazu, podejmujące niewygodne tematy.

Rozmowa z Agnieszką Lubomirą Piotrowską i Romanem Pawłowskim, kuratorami festiwalu.

Izabela Szymańska: Skąd pomysł na nazwę festiwalu Da! Da! Da!?

Agnieszka Lubomira Piotrowska: Kiedy Rosjanie coś potwierdzają, to trzy razy mówią "tak". Ja już też mam ten nawyk i mówię tak po polsku. Chcieliśmy również wyrazić poparcie, "3 x tak" dla rosyjskiego teatru. Pomyślałam, że to słowo będzie czytelne nawet dla osób, która nie znają języka rosyjskiego.

Roman Pawłowski: Inspiracją była także piosenka niemieckiej grupy Trio z refrenem "Da, Da, Da", która była hitem i w Polsce, i Rosji. A poważnie mówiąc: podobał się nam ekspresyjny rytm tej frazy, kojarzący się z awangardową poezją lat 20., Majakowskim, konstruktywizmem. Tak się nam kojarzy Rosja - awangardowo.

Jak zaczęło się wasze zainteresowanie rosyjskim teatrem?

A.L.P.: Czuję Rosję, ta kultura jest mi niezwykle bliska, na Facebooku mam więcej przyjaciół Rosjan niż Polaków, jest we mnie potrzeba zbliżania obu kultur. Dobrze mi się uczyło rosyjskiego (trochę też z przekory wobec ojca opozycjonisty, który nie pozwalał mi oglądać radzieckich bajek), po olimpiadzie przyjęto mnie na rusycystykę bez egzaminów. Na studiach lubiłam porównywać oryginał z istniejącym przekładem, przejrzałam tak całego Czechowa, nie podejrzewając, że kiedyś sama będę go tłumaczyła.

Pod koniec studiów przełożyłam esej Nabokowa i opublikowałam w "Zeszytach Literackich". Zaczynałam od prozy, pisarzy modernistów, później pojawił się Sorokin, z którym zostałam do dziś. A tłumaczenie sztuk teatralnych to był splot okoliczności. Pojechałam do Moskwy, znajomy powiedział mi: "Powinnaś skontaktować się z takim młodym kolesiem, który przyjechał z Syberii. Nazywa się Iwan Wyrypajew". Zadzwoniłam, a Iwan mówi: "Jutro mam pokaz sztuki Tlen , taki dla przyjaciół". Teatr.doc nawet nie był wtedy jeszcze otwarty. W dobrym momencie znalazłam się w Moskwie i w dobrym momencie dostałam numer do Iwana. Zaczęłam jeździć na wszystkie możliwe festiwale, tłumaczyłam sztuki, podpowiadałam polskim i rosyjskim festiwalom, na co ciekawego warto zwrócić uwagę, zostałam jurorką na kilku rosyjskich festiwalach. Do dziś przełożyłam 50 sztuk teatralnych i 11 powieści.

R.P.: Jak wiele osób z mojego pokolenia, dorastającego w czasach komunizmu, miałem ambiwalentne uczucia wobec Rosji, była to klasyczna mieszanka miłości i nienawiści. Z jednej strony nie znosiłem obowiązkowych lekcji rosyjskiego w szkole i malowałem na murach hasło "17 września - IV rozbiór Polski", z drugiej chłonąłem rosyjską kulturę: powieść Bułhakowa "Mistrz i Małgorzata" była moją inicjacją literacką, a moją wrażliwość filmową ukształtował "Stalker" Tarkowskiego. Kiedy na początku lat 90. upadł Związek Radziecki i granice się otworzyły, zacząłem jeździć na Wschód jako dziennikarz. Odkryłem ku swojemu zdumieniu, że czuję się tam jak w domu, nie tylko umiem przeczytać menu w restauracji czy napisy w metrze, ale rozumiem kody kulturowe. Z każdej podróży przywoziłem walizkę książek, płyt i kaset wideo, czytałem pierwsze powieści Sorokina i Pielewina, oglądałem filmy Germana, Michałkowa, Sokurowa. Teatr przyszedł do mnie w naturalny sposób, w połowie lat 90. dostałem zaproszenie na międzynarodowe spotkanie krytyków w Moskwie podczas festiwalu Złota Maska, największego przeglądu teatralnego w Rosji. Gdy zobaczyłem przedstawienia Fomienki, KLIM, Ginkasa, to już wiedziałem, że będę tu wracać.

Prezentacja polskiego teatru w Rosji w 2011 roku była bardzo dobrze przyjęta. Co się podoba rosyjskim widzom w polskim teatrze?

A.L.P.: Wszystko! Przyjechałam miesiąc po tym przeglądzie i o niczym innym się tu nie mówiło. Moskwa ma ogromną liczbę festiwali, jest na bieżąco z każdą europejską premierą, stać ją na sprowadzanie bardzo drogich produkcji: wiosną odbywa się gigantyczny festiwal czechowowski, jesienią NET - Nowy Europejski Teatr. Jest dla nich oczywiste, że artyści francuscy czy niemieccy mogą otwarcie mówić ze sceny na każdy temat. A tu nagle zobaczyli teatr z bliskiego kraju i byli zafascynowani tym, że podejmujemy problem pamięci, historii, tematy polityczne. Byli zachwyceni formą, aktorstwem, jeszcze rok po festiwalu, gdy byłam w jednym z teatrów, usłyszałam, jak dwie dziewczyny rozmawiały między sobą w toalecie: "A pamiętasz Sandrę Korzeniak? Takiej aktorki nie ma w całej Rosji".

Jedno z przedstawień, które pokażemy na Da! Da! Da!, dramaturg Saszy Denisowej i reżysera Jury Murawickiego, to efekt fascynacji polskim teatrem. Sasza pojechała na próby do Krystiana Lupy podpatrzyć, jak pracuje. Bogomołow kilka razy oglądał Warlikowskiego i nie ukrywa, że na nim się wzoruje.

R.P.: Rosjanie odnaleźli w polskich spektaklach siebie samych. Jeszcze do niedawna rosyjski teatr był piękną wyspą, na którą publiczność uciekała od codziennych koszmarów. Nagle zjawili się Polacy z tematem Holocaustu i ofiary z człowieka, z problemem lustracji i współpracy ze służbą bezpieczeństwa i zburzyli piękne sny. I okazało się, że w Rosjanach jest głęboka potrzeba rozmowy o tych problemach, które przecież nie różnią się tak bardzo od polskich. Po spektaklu Wojtka Ziemilskiego "Mała narracja", który jest osobistym rozrachunkiem reżysera z jego dziadkiem, oskarżonym o współpracę z bezpieką, jeden z recenzentów napisał, że podobna tematyka nie była podejmowana w Rosji od czasów "Pokuty" Tengiza Abuładze, alegorycznego filmu o stalinizmie z 1983 roku. Po spektaklach Rosjanie zamiast rozmawiać o obejrzanych sztukach, dyskutowali o przeszłości. Polski teatr zadziałał jak katalizator ich własnych rozliczeń z przeszłością.

Jaki był klucz wyboru spektakli, które pokażecie na Da! Da! Da!?

A.L.P.: Przede wszystkim chcieliśmy przełamać stereotyp myślenia o rosyjskim teatrze, według którego jest to teatr psychologiczny, akademicki, niedotykający żadnych ważnych tematów, teatr - świątynia duchowości i teatr - świątynia rozrywki. Ostatni raz duży przegląd był w Warszawie 35 lat temu! My pokazujemy nowych reżyserów, nowe najgorętsze zjawiska, nowych dramaturgów.

R.P.: Nie mamy ambicji zaprezentowania całego pejzażu życia teatralnego Rosji, byłoby to zresztą niemożliwe, bo w Rosji działa ponad tysiąc zawodowych scen, w samej Moskwie jest ich przeszło 500.

Wybraliśmy przedstawienia, które na nowo definiują teatr i jego miejsce w społeczeństwie. Spektakle festiwalowe ułożyliśmy w dwa nurty: jeden jest zwrócony w stronę przeszłości i pamięci, drugi skoncentrowany na współczesności. Chcemy poprzez teatr pokazać rosyjskie społeczeństwo, które przechodzi dzisiaj burzliwe zmiany. Mierzy się ze swoją totalitarną przeszłością, a zarazem przechodzi modernizację, odkrywa na nowo polityczność. To jest teatr czasów przełomu i przebudzenia obywatelskiego społeczeństwa.

A.L.P.: Reżyserem numer jeden w Rosji, budzącym jednak wciąż ogromne kontrowersje, jest Konstantin Bogomołow. Jego ostatnie przedstawienie "Idealny mąż", którego transmisja otworzy festiwal, zostało okrzyknięte najważniejszym spektaklem w rosyjskim teatrze ostatnich dziesięcioleci. A jednocześnie konserwatywna część krytyki absolutnie nie przyjmuje do wiadomości, że taki reżyser istnieje, twierdzi, że jest amatorem, brakuje mu warsztatu, pisze recenzje-donosy, że skandalem jest wpuszczanie go na profesjonalne sceny. Są tacy, którzy na znak protestu nie chodzą na jego spektakle i nic o nim nie piszą.

Pokażemy też spektakl "Lear. Komedia", w którym jak sam reżyser podkreśla, chciał pokazać, że "II wojna światowa to była wojna ich faszyzmu z naszym faszyzmem". Tym tytułem wszedł mocno na pozycję awangardowego reżysera, podejmującego najboleśniejsze dla Rosjan tematy. Jednak żeby je zrealizować, musiał wyjechać z Moskwy do Petersburga. Żaden moskiewski teatr nie był gotowy na ten spektakl.

R.P.: Jeden z recenzentów porównał to przedstawienie z kamieniem wrzuconym do cichego ogrodu rosyjskiego teatru, który dotąd nie mierzył się z podobnymi tematami. Rzeczywiście, premiera była najbardziej komentowanym wydarzeniem teatralnym w Rosji, w portalach społecznościowych dyskutowano zażarcie zarówno o brutalnej poetyce przedstawienia, jak i o stosunku Rosjan do własnej przeszłości.

Czy są jakieś zwyczaje w rosyjskim teatrze, które lubicie?

A.L.P.: Bufety! Można wybierać się na wycieczki po bufetach teatralnych w Rosji. Dla Rosjan wyjście do teatru to rytuał. Idziesz po to, żeby porozmawiać, wypić kieliszek alkoholu, więc bufety teatralne są dobrze zaopatrzone. Ten najbardziej klasyczny, który został w większości teatrów repertuarowych, jak MChT, ma w menu szampana, koniak i kanapki z kawiorem. Kiedy zaczyna się półgodzinna przerwa, ustawiają się ogromne kolejki. Teatry zrewitalizowane dzięki nowym dyrekcjom mają bufety-klubokawiarnie. Otwierają się w dzień, podają śniadanie, lunch, czynne są do późnych godzin nocnych, tak jest np. w Gogol Centrum, w teatrze Praktika, w Teatrze Majakowskiego jest bardzo modna knajpa Majak. Może tam wejść każdy z ulicy.

W Rosji ludzie chodzą tłumnie do teatru, ciągle głównym problemem jest zdobycie biletu, trzeba sobie zaplanować wyjście z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, np. na Bogomołowa bilety do końca tego roku są sprzedane. Ludzie wykupują je przed premierą. Nie ma wolnych miejsc na widowni nawet w środku tygodnia. Istnieje tam zjawisko konika, u którego przebitka cenowa jest ogromna. Na "Idealnego męża" Bogomołowa ceny u koników sięgają 26 tys. rubli, czyli 2600 zł. Serio!

R.P.: W rosyjskich teatrach fascynuje mnie kult gwiazd. Gazety zamieszczają rubryki, w jakich przedstawieniach i gdzie można zobaczyć znanych aktorów i aktorki. Podczas oklasków w przejściu między rzędami ustawia się długa kolejka widzów z kwiatami, dzieje się tak nie tylko na premierach, ale na zwyczajnych przedstawieniach. Kiedyś wychodziłem z moskiewskiego Teatru Narodów po spektaklu, w którym wystąpiła para bardzo znanych aktorów teatralnych i filmowych: Czułpan Chamatowa i Jewgenij Mironow. Przed wejściem dla aktorów czekał tłum wielbicieli, którzy pytali mnie, kiedy wyjdzie Jewgenij Witaljewicz (znajomość patronimiku, czyli imienia ojca, jest wśród fanów obowiązkowa). Kiedy przyznałem, że przed chwilą z nim rozmawiałem, chcieli mi wręczać kwiaty, a jedna pani chciała mnie pocałować w zastępstwie za nieobecnego aktora. W Rosji podobnie jak w Polsce mówi się, że teatr jest świątynią, ale tylko tam gwiazdy otoczone są takim kultem, jak święci.

Poza spektaklami możemy się wybrać do klubu festiwalowego.

R.P.: Chcemy, aby klub festiwalowy stał się węzłem, w którym splatają się wszystkie nitki festiwalu. Działać będzie w nowym miejscu bar Studio, który na parterze teatru Studio otwiera Grzegorz Lewandowski, twórca Chłodnej 25. W sobotnie i niedzielne poranki zaprosimy publiczność na "Rosyjskie Śniadania". W niezobowiązującej atmosferze przy blinach i rosyjskiej herbacie z konfiturą będziemy rozmawiać z ważnymi postaciami życia teatralnego Polski i Rosji o miejscu, jakie zajmuje dzisiaj teatr w kulturze i życiu społecznym. Cykl otworzy debata na temat dialogu rosyjskiej i polskiej kultury po rozpadzie bloku sowieckiego.

Popołudnia w klubie zarezerwowane będą na pokazy rosyjskich filmów, prezentowanych wspólnie z festiwalem Sputnik, a wieczorami zaprosimy na koncerty alternatywnych grup z Rosji, zagrają m.in. NOM i BARTO. Nocne sety didżejskie zagra CYKLODOL 87, czyli Konstanty Usenko, nasz kurator muzyczny, usłyszymy rosyjski rap, hip-hop, new romantic i elektro.

Z imprez towarzyszących warto wybrać się na spektakl "Noc w Pałacu", inspirowany socrealistyczną architekturą i duchem Pałacu Kultury, który specjalnie dla festiwalu przygotuje Michał Walczak i jego kabaret Pożar w Burdelu.

"Da! Da! Da! Współczesny teatr, dramat i performens z Rosji" organizuje Instytut Adama Mickiewicza i Festiwal "Złota Maska". Na stronie www.dadada.culture.pl znajdziemy szczegółowe informacje dotyczące pokazów, a także blog - dziennik moskiewskiego życia teatralnego prowadzony przez Annę Banasiukiewicz, doktorantkę teatrologii na Rosyjskiej Akademii Teatralnej, korespondentkę agencji informacyjnej RIA Novosti. Bilety na spektakle można kupić w teatrach, w których zostaną pokazane przedstawienia. Więcej informacji - www.dadada.culture.pl.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji