Artykuły

Wojciech Majcherek: Jednostka zupełnie podrzędna

Odnoszę nieodparte wrażenie, że Szczepkowska jako mistrzyni publicznej konfuzji ma o wiele większe poparcie niż na to by wskazywały oficjalne stanowiska - pisze Wojciech Majcherek na swoim blogu w portalu onet.pl.

"Wśród aktorów są ludzie, którzy współtworzą elitę intelektualną, ale są również jednostki zupełnie podrzędne. Czy z takimi ludźmi jak Szczepkowska można jeszcze uprawiać sztukę?".

To jest zacytowana wypowiedź Krzysztofa Warlikowskiego z artykułu w najnowszym Newsweeku, zapowiadającego premierę "Kabaretu warszawskiego" w Nowym Teatrze. To nie jest wywiad, więc być może wypowiedź została wyjęta z kontekstu. Biorę taką poprawkę, bo wiadomo, jak dzisiaj prasa i media lubią podkręcić teksty. Choć tak naprawdę robię takie zastrzeżenie, by pokryć zażenowanie wygłoszoną przez Warlikowskiego opinią. Szczepkowska nie potrzebuje zapewne mojej obrony, bo sama potrafi celnie ripostować, co zresztą pokazała w polemice z cytowanym artykułem. Odnoszę nieodparte wrażenie, że Szczepkowska jako mistrzyni publicznej konfuzji ma o wiele większe poparcie niż na to by wskazywały oficjalne stanowiska. Bo polityczna poprawność nakazuje krzywić się na aktorkę, ale przypuszczam, że po cichu znaczna część środowiska przyznaje: ma rację, dobrze im powiedziała.

Ma rację czy nie, a może ma częściową - rzecz na pewno do dyskusji. Ale takie wypowiedzi jak Warlikowskiego mogą przesuwać sympatię na stronę Szczepkowskiej nawet u tych, co nie należą do jej zwolenników. Bo jak to jest - artysta, który w dotychczasowej twórczości z taką wrażliwością odnosił się do ludzi nietolerowanych, marginalizowanych, wykluczonych, może o innym artyście/artystce powiedzieć, że jest "jednostką zupełnie podrzędną"? To po co robi przedstawienie, które, jak wynika z zapowiedzi, ma być przestrogą przed narastaniem klimatu neofaszystowskiego? Ze swojego punktu widzenia Warlikowski może oczywiście się nie zgadzać z poglądami Szczepkowskiej zwłaszcza dotyczącymi tzw. homolobby w teatrze. Może je nawet uważać za szkodliwe, bo trzeba pamiętać, że niezależnie czy geje rządzą w teatrze czy nie, na pewno są bardziej tutaj tolerowani. Takiej akceptacji w innych środowiskach nie jest im łatwo znaleźć. Więc można w tej sprawie ze Szczepkowską dyskutować. Ale w ataku Warlikowskiego najbardziej przykry jest ten ton właściwie nieskrywanej pogardy, wynikającej z przeświadczenia o jakiejś swojej wyższości. Rozumiem, że zespół Warlikowskiego, skądinąd znakomity, pewnie nawet najlepszy w Polsce, jest "elitą intelektualną", z którą reżyser może uprawiać sztukę. Ze Szczepkowską nie.

Nie wiem, jak poważnym zagrożeniem są tendencje antydemokratyczne czy neofaszystowskie. Nie lekceważyłbym ich oznak, nawet jeśli wydają się odosobnione. Ale też przeciwstawiając się im nie można używać języka, który dzieli ludzi na lepszych i gorszych, jednostki wyższe i podrzędne, elitę i tych, z którymi nie da się nic robić. Bo to jest prosta droga do piekła, którego się tak bardzo boimy. I jakoś głupio się czuję, że te morały muszę wygłaszać w komentarzu do dwóch zdań Krzysztofa Warlikowskiego. Oczywiście bardzo jestem ciekaw jego najnowszego przedstawienia.

A Joannie Szczepkowskiej chciałem powiedzieć, że "podrzędność" nie jest wcale taka zła. Niektórzy potrafili z niej zrobić wielką sztukę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji