Artykuły

Nic wbrew sobie

Chociaż nie zobaczycie jej ani na dużym ekranie, ani w telewizyjnym serialu, to i tak jest jedną z najbardziej zapracowanych aktorek w Polsce. MARIA SEWERYN opowiada o swojej karierze, trudnych wyborach zawodowych, pracy w Teatrze Polonia i Och Teatrze oraz o roli rodziców w jej życiu.

Właściwie to dlaczego nie zostałaś gwiazdą?

- A kto to jest gwiazda?

Ktoś, kto budzi zazdrość, o kim ludzie fantazjują. Żyje na okładkach gazet, jest uwielbiany przez masy, a każdy jego ruch generuje spory profit.

- Czyli na przykład kto?

Chyba nie twoi rodzice, bo żyli w innej rzeczywistości, trzeba znaleźć kogoś z naszego pokolenia. Może Weronika Rosati. która gra w coraz droższych filmach? Przed tobą wielka kariera też stała otworem.

- Jeżeli uznamy, przez moment, że jestem utalentowana, to wydaje mi się, że powodem było to, iż zostałam w Polsce. Przez moment myślałam o tym, by wyjechać na studia do Strasburga, do fantastycznej aktorskiej szkoły, uznanej w całej Europie.

Odnalazłabyś się tam?

- Myślę, że tak. Mam francuskie obywatelstwo i mówię po francusku jak paryżanka. Wydawało się to wówczas logiczne, jednak się nie stało i gwiazdą nie jestem.

Z kim możesz sobie pogadać po francusku?

- Ostatnio głównie z moim bratem Yannem, który przeprowadził się do Polski, by studiować w Filmówce. Jest na drugim roku i dzięki niemu francuski znów do mnie wrócił.

Wariatko, dlaczego nie pojechałaś do tej szkoły?

- Uznałam, że w Polsce będzie dużo ciekawiej. Był rok 1994 i sporo się działo.

Nie lepiej było czegoś się nauczyć i wrócić, żeby działo się jeszcze więcej?

- Taką podjęłam decyzję.

Kiedy się ma 17 lat, to się jeszcze jest trochę głupim. Co mówili rodzice?

- Żebym sama decydowała. Jasne, byłam w takiej sytuacji, że jeśli zapragnęłabym wyjazdu, rodzice zrobiliby wszystko, żebym się tam znalazła. Jednak zostałam w Polsce.

Cóż takiego się tu działo?

- Wydawało mi się, że popełnię błąd, opuszczając Warszawę. Myślałam, że chcę brać udział w zachodzących tu zmianach. Okrągły stół i czerwcowe wybory wydarzyły się raptem pięć lat wcześniej. Poza tym, będąc niesamowicie towarzyską osobą, miałam sporo znajomych, którzy dodatkowo mnie tu trzymali.

A gdybyśmy uznali, że nie jesteś jednak utalentowana?

- To sam widzisz, że podjęłam dobrą decyzję, a teraz próbuję jakoś zapracować na swoje nazwisko w tym zawodzie.

Bez splendoru nie ma gwiazdy.

- Ciebie interesuje tylko popularność. A to jest, kurwa, najmniej interesujące.

Jak powiedział twój kolega po fachu, grając diabła:,,Próżność to mój ulubiony grzech".

- Jeśli pytasz o moją próżność, to mogę ci powiedzieć szczerze, że bardzo dużo gram i mam na koncie parę naprawdę dobrych ról. Nasze spektakle wystawiane w Och Teatrze i Teatrze Polonia są regularnie oklaskiwane przez publiczność, codziennie w dwóch budynkach!

Nie lepiej byłoby grać w filmach i serialach, inkasując zawrotne dniówki?

- Jeżeli dużo pracujesz, to zależy ci na jakości pracy, inaczej okropnie się męczysz.

Dlaczego tak rzadko widać cię w kinie?

- Cholera, a skąd ja mam wiedzieć? Zapytaj reżyserów.

Ty powinnaś wiedzieć najlepiej. Nie lubią cię, grasz manierą mamy, może jesteś brzydka? Jaki jest prawdziwy powód?

- Może mnie nie lubią, może jestem brzydka, może za słabo się staram o te role. Może nie ma dobrych scenariuszy, nie wiem.

Repertuar mamy w teatrach znakomity, ty jesteś dobra na scenie.

- Filmowcy rzadko chodzą do teatru. Poza tym nie lubię gdybać, to najbardziej jałowa czynność, jaką można sobie wymyślić.

Dyskutujemy o twoich wyborach.

- Na szczęście. Mówiąc o moich wyborach, koniecznie muszę opowiedzieć ci o wystawianej wkrótce sztuce "Konstelacje", którą będziemy robić z Adamem Sajnukiem w Teatrze Polonia.

Co to za tekst?

- Właśnie jest nominowany do nagrody roku za najlepszy dramat w Anglii. To pięknie rozrysowana historia na temat wyborów. Bardzo prosta. Jest tam zakochanie, zdrada, bycie razem, choroba. Grzesiek Małecki i ja.

Ten, który żali się, że reżyserzy każą mu biegać z gołą dupą po scenie?

- Dokładnie. Spektakl "Konstelacje" wygląda tak, że przy dialogu dwójki ludzi w pierwszej wersji pada odpowiedź "tak", a w drugiej, po dokładnie tym samym pytaniu, słychać "nie". Historia dzieje się potem na dwóch, trzech płaszczyznach, trudno będzie się to grało, ale to wyjątkowo piękna sztuka. Bardzo czekam na premierę. To rzecz o światach równoległych.

Jak się kiedyś w Warszawie żyło po maturze?

- Pamiętam doskonale te czasy, kiedy nikt nie miał pieniędzy. Na korkowej tablicy hurtowo mnożyły się kolejne niezapłacone rachunki. Mieliśmy grupkę znajomych, z którymi spotykaliśmy się i robiliśmy zrzute na obiad, a potem wspólnie go gotowaliśmy.

Jak za okupacji.

- Nie kpij, bo sam pewnie doskonale to pamiętasz.

Moi znajomi robili zrzuty na zupełnie co innego (śmiech). Gdzie chodziłaś do liceum?

- To było liceum francuskie na Wale Miedzeszyńskim, a wcześniej na Królowej Aldony w Warszawie. Chodzili tam Rafał Olbrychski i Julka Kolberger. Moją największą przyjaciółką była Elżbieta Milewska, teraz Elżbieta Radziwiłł. Była niezłym dzikusem. Nasz kontakt zerwał się, kiedy zmieniła nazwisko. Znasz Pawła Naumana?

Nie osobiście.

- To wielka historia miłosna z liceum. Pozdrawiam wszystkich ze starej paczki.

Akademia Teatralna to była naturalna kolej rzeczy?

- Zrobiłam ten błąd po filmie "Kolejność uczuć". Uznałam, że ta robota jest taka fajna, że zdaję do szkoły teatralnej.

Dostałaś się z marszu?

- Pomogła mi Dorota Stalińska. Po egzaminach byłam na liście, ale pod kreską. Myślę, że Mariusz Benoit, mój znakomity profesor, i Jan Englert, równie doskonały, jako opiekunowie roku mieli decydujący głos w sprawie tego, kogo wziąć spod tak zwanej kreski.

Kto był twoim opiekunem, nie tylko administracyjnie. ale także mentalnie?

- Jeśli pytasz o rzeczy z kategorii "start w życie", to pani profesor Aleksandra Górska. Bardzo ważne było także spotkanie z Mają Komorowską Rok pracy, jaki poświęciliśmy wówczas na próby tekstu, to było coś niesamowitego. Także Mariusz Benoit niesłychanie nas kształtował.

Co się robi w tej szkole, skoro niektórzy ją kończą i wciąż są paździerzami?

- Wówczas, kiedy studiowałam, nie było jeszcze Collegium Nobilium, czyli szkolnego teatru. Nikomu nie przychodziło do głowy, by robić zajęcia na scenie, żeby zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi, i jak się to robi. Dlatego straciłam trzy pierwsze lata po szkole aktorskiej, żeby w ogóle zrozumieć to, czego mnie nie nauczono w akademii.

Na jakiej scenie przyszło ci się kompromitować, docierając braki z akademii?

- Najpierw zaangażował mnie Krzysztof Rudziński do Teatru Powszechnego. Tam zagrałam w "Fedrze" Arycję. którą kocha Hipolit. Jednak w międzyczasie zaczęłam też czytać i próbować ,,Shopping and Fucking". Paweł Łysak i Paweł Wodziński założyli Stowarzyszenie Teatralne i mnie dokooptowali. Wskoczyłam tuż za Rafałem Mohrem, z którym się bardzo przyjaźniłam.

Szybko odeszłaś z Teatru Powszechnego.

Lądując u Krzyśka Warlikowskiego w "Hamlecie".

Kiedy urodziłaś Lenę?

Na czwartym roku, to było zupełnie niesamowite. Przez kilka miesięcy śnił mi się koszmar, że nie mogę mieć dzieci. Dlatego kiedy zaszłam w ciążę, totalnie się ucieszyłam. Choć wielu ludzi dziwiło się, że dokonuję takich wyborów.

Kto zostawał z dzieckiem, kiedy biegałaś na próby?

- Pani Jola, bardzo fajna opiekunka, opiekuje się teraz się córką Jana Englerta.

Rozumiem, że nic nie blokowało twojego rozwoju?

- Grałam u samych dobrych reżyserów.

Jak dotąd nie masz na koncie "Orłów". "Kaczek" i innych stworów, które się u nas rozdaje. Dlaczego?

- Niestety, jestem po prostu osobą, która w relacjach międzyludzkich nie potrafi podporządkować się schematom.

Nie jesteś akuratną i wyrachowaną. Wbrew pozorom. Nie stwarzasz ich.

- W naszej rodzinie kobiety zazwyczaj podejmują życiowe decyzje w pięć minut. Nie mamy żadnych wątpliwości w momencie ich podejmowania, jednak później maja one ogromne konsekwencje.

Ciążyło ci nazwisko?

- Wytarłam tyłek w wielu teatrach. Zjechałam Polskę wzdłuż i wszerz. Grałam w przeróżnych miejscach, w różnych grupach teatralnych. Do tego miałam okazję pracować ze znakomitymi reżyserami. Inaczej myślącymi. Spotkałam także świetnych aktorów. Po tym wszystkim, co się wydarzyło, znalazłam swoje miejsce artystyczne, o dziwo, przy moich rodzicach. Niewątpliwie jest to bardzo trudne.

Ale możesz zawsze na nich liczyć.

- Z moim ojcem wspaniałe jest to, że robiąc praktycznie to samo, doskonale się rozumiemy i myślimy. Okazało się to podczas pracy przy "Dowodzie". Niesamowicie jestem wdzięczna także za to, że tata jest tym mężczyzną w moim zawodzie, z którym mogę być całkowicie szczera. Nie muszę się niczego wstydzić, ani przejmować tym, co powiem o teatrze czy aktorstwie. To dla mnie bardzo ciekawe i potrzebne rozmowy.

On cię słucha?

- Tak. Jestem potwornie emocjonalna, potrafię w ferworze rozmowy rzucić na przykład jakieś zbyt śmiałe rozwiązanie czy przesadnie coś skrytykować. Pytam potem tatę, dlaczego jest taki przejęty, a on odpowiada, że po prostu uważnie słucha tego, co do niego mówię.

A poza tym jest fajnym facetem?

- Obłędnie. Pamiętaj, że nie miałam go przy sobie przez wiele lat, na szczęście teraz wynagradzamy sobie ten czas.

Odchorowałaś jego nieobecność?

- A jak myślisz? Miałam 4 lata, kiedy okazało się, że po wyjeździe do innego kraju nie mogę nawet porozmawiać z nim przez telefon.

Czyli podstawa to rodzina.

- Mówienie o rodzinie, że jest podstawą wszystkiego, w Polsce bywa niebezpieczne. Ale w naszym przypadku tak jest.

Jakie były twoje najważniejsze role?

- Na pewno u Piotra Lazarkiewicza, dzięki któremu mogłam dotknąć wielkiej, trudnej literatury, na przykład Strindberga. Dla wielu ludzi to nuda, dla mnie było to naprawdę ważne. Miałam spotkanie z Andriejem Konczałowskim, także niesamowicie wymagające - w "Królu Lirze" zagrałam Reganę.

A w filmie?

- Nie ma filmu, o którym mogłabym dziś powiedzieć, że zagrałam w nim jakąś ważką rolę. Pamiętam za to doskonale Teatr Telewizji i spektakl Lazarkiewicza, nazywało się to "Fotoplastikon". Sceny, które działy się w jednym mieszkaniu, ale co dziesięć lat. Reżyser wybrał aktorów do różnych sytuacji. Ja, Robert Więckiewicz i Rafał Mohr trafiliśmy w lata 70. Świetnie się bawiliśmy.

A u Magdy Łazarkiewicz?

- Tak, w "Przypadku Klary" zagrałam nie najgorzej. Była to ciekawa rola, ale znowu w Teatrze Telewizji. Uwielbiam także "Martwą Królewnę", która grałam z Marysią Peszek.

Jak się wam dzisiaj układa?

- Znakomicie. Marysia wczoraj grała koncert w Och Teatrze.

Doczekam się filmu z tobą na którymś z festiwali?

- Nie wiem. Wychodzę z założenia, że taką aktorką nie jestem...

Ale nie wysyłasz w świat sygnałów, że chcesz wrócić na plan filmowy!

- Wiem, nie potrafię o to zabiegać.

Na casting ci się nie chce iść. A przecież szefujesz w teatrze, jesteś członkiem zarządu wielkiej fundacji, więc chyba potrafisz wziąć sprawy w swoje ręce?

- Tomek, ja gram prawie codziennie.

Zaraz zacznę rzucać w ciebie papierowymi kulkami.

- Nie ma kasy, żeby wyprodukować projekty, którymi się interesuję.

Czyli co, musimy uciec się do banału i uznać, że "na wszystko przyjdzie czas"?

- Chyba tak. Nie jestem na etapie, że mnie to jakoś martwi. Nie uruchomię wielkich podmuchów wiatru zmian. Po prostu nie. Mam co innego do roboty.

Córki odchowane, dorosłe. Zasiedziałaś się w tym teatrze na Grójeckiej.

- Cudownie mi tu.

Leniwa jesteś, Mario.

- Szlag by cię trafił, ja leniwa?

Tak, zmień chociaż odrobinkę swoje emploi!

- Wychodzi na to, że ta sesja w łóżku dla "Exklusiva", to spełnienie twoich oczekiwań. Może to są te małe kroki.

Mistrzyni drugiego planu i szlus.

- Dawno nikt mi tak dziury w brzuchu nie wiercił. Może sam zrób ze mną ten film.

Ja po prostu uczciwie stawiam sprawę. No i chcę ci pomóc w karierze!

- Nie chcę być do nikogo podobna, a taktyka działania wizerunkowego, jaką mi proponujesz, do tego właśnie by mnie zmuszała. Dużo bardziej interesuje mnie praca dla takich miejsc jak Teatr Polonia i Och Teatr niż granie tylko na siebie. To jest o wiele ciekawsze. Przetacza się tu sporo fascynujących ludzi. I nie tylko ja sama jestem dla siebie celem.

Bycie gwiazdą to banał?

- Nudne to jest, tylko: ja. ja, ja. Robię dużo więcej niż ,,ja". Teraz mam dobry moment w pracy zawodowej i drżę, żeby nic się nie zmieniło, bo zawsze jest sinusoida. Niemożliwe, żeby rosło cały czas.

Masz poczucie bezpieczeństwa, bo są rodzice.

- Mówiłam już wielokrotnie, że mam niezwykle komfortową sytuację. Natomiast to nie są przelewki, dlatego muszę ciężko pracować. Na długą perspektywę jaką, staram się stworzyć w teatrze, jest to potworna harówa.

Mogłabyś się czasem ruszyć, mimo wszystko, na jakieś przesłuchanie.

- Od lat reprezentuje mnie agencja ZA Iwony Ziułkowskiej i jakoś, jak widzisz, na razie nie ma dla mnie żadnych propozycji.

Jeśli nie potrafią sprzedać Sewerynówny, tylko Żmudę-Trzebiatowską, to znaczy że słaba ta agencja.

- Moim zdaniem nie.

Rynek się zmienia, odgiął się w stronę autentyczności, jakości, nie chodzi już tylko o skoki na kasę.

- Być może przyjdą takie czasy, obyś był dobrym prognostykiem. Niestety, posiadam przykrą cechę charakteru: nie potrafię robić czegoś wbrew sobie. Dostałabym pierdolca, gdybym, walcząc o jakiś angaż, musiała się tylko dostosowywać.

Masz to chyba po mamie. Ona jest gwiazdą?

- Ikoną raczej.

Ikoną czego?

- Ikoną stylu, sztuki, zasad w naszym kraju. Jest niezwykłą kobietą. Wpłynęło na to całe jej życie. To, kim jest, jaką myśl reprezentuje.

Postępową, pragmatyczną?

- Reprezentuje swoją autonomiczną myśl. Nie da się jej ująć w jednym zdaniu.

Ucieleśnia pracowitość, odwagę?

- Niewątpliwie prawdę.

Idealizujesz mamę czyją krytykujesz?

- Jedno i drugie. Widzę ją emocjonalnie, bo ją kocham. Jednak żeby móc z nią pracować, muszę być dodatkowo obiektywna i surowa. To trudne połączenie, ale się udaje. Najważniejsza jest prawda.

Ojciec to raczej ikona czy gwiazda?

- Myślę że bardziej pasuje słowo "autorytet".

Matka ikona, ojciec autorytet, a kim ty jesteś, Marysiu?

- Jestem tylko ich córką.

Teraz możemy dać tytuł jak w kolorówce: "Niczego nie żałuję".

- (Śmiech).dzie siam trzy pierwsze lata po szkole aktorskiej,

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji