Artykuły

Gombrowicz biseksem? Hurrra!!!

"Kronos" to, w odróżnieniu od arcydzielnych myślowo i literacko "Dzienników", zwyczajny podręczny notes do hasłowego, zdawkowego zapisywania w nim rachunków, uwag o stanie zdrowia i imion zdobyczy erotycznych płci obojga - pisze Zbigniew Górniak w Nowej Trybunie Opolskiej.

Witold Gombrowicz zza grobu wrzucił do polskiego pieca petardę. Jego "Kronos" czyli nieznany dotąd dziennik intymny, ukazał się właśnie w Wydawnictwie Literackim i wywołał taką sensację, że nawet spikerzy trzyliterowych komercyjnych rozgłośni typu "umpa-umpa" mówili o tym z podnieceniem - pomiędzy newsem o zegarkach ministra a wiadomością, że na wyspie Papagaja pies gra z kotem w cymbergaja.

Przy czym informacją wybijaną na plan pierwszy nie była potencjalna głębia filozoficzna "Kronosa" ani jego ewentualna uroda literacka, ale to, że nareszcie potwierdziła się biseksualność pisarza. Nareszcie świat dowiedział się, że Gombro hołdował zasadzie, że "aby życie miało smaczek, raz dziewczynka, raz chłopaczek". Nie tylko ja odniosłem wrażenie, że brzmi to nieomal jak nobilitacja, jak zbiorowe "hurrra". Odgłos postępowej ulgi, że się okazał Gombro taki nowoczesny. Taki nasz.

Przyznam, że odrzuca mnie od takich rewelacji, bo orientacja seksualna ma się do talentu mniej więcej tak, jak kolor włosów albo rozmiar buta. Tym bardziej, że "Kronos" to, w odróżnieniu od arcydzielnych myślowo i literacko "Dzienników", zwyczajny podręczny notes do hasłowego, zdawkowego zapisywania w nim rachunków, uwag o stanie zdrowia i imion zdobyczy erotycznych płci obojga.

Jak zauważa w tygodniku "Sieci" Magdalena Miecznicka, przeprowadzająca na tę okazję wywiad z wdową po pisarzu (która ujawniła te prywatności światu), wielki Gombro to w "Dzienniku" silny intelektualista o umyśle jak brzytwa. A w "Kronosie" znajdziemy szczegółowe zapiski o nędzy, egzemie, rozwolnieniach, zastrzykach na syfilis i zaliczonych dziwkach - żeńskich lub męskich.

Gombrowicz pisze na przykład tak: "Służąca z Zaborowa. Kelnerka z "Zodiaku" (z Piętakiem)". Albo: "Marinero Timoteo. Marinero Martin". To już w Argentynie, a "marinero" to po hiszpańsku "marynarz". Jedna z FM-owych rozgłośni, najbardziej postępowe radio świata, natychmiast udźwiękowiło "Kronosa. Na tle muzycznego kociokwiku egzaltowany aktor odczytuje pojedyncze hasła z notatnika pisarza, co sens ma mniej więcej taki, jakby odczytywać składniki produktu na opakowaniu proszku do pieczenia

Można się zastanawiać, dlaczego wdowa zdecydowała się ujawnić te zapiski, na dodatek mocno ją raniące (co sama zresztą wyznaje). Miecznicka pyta ją o to wprost.

"Miałam opory przed wystawianiem Witolda i mojego życia osobistego na widok publiczny - odpowiada wdowa. -Zastanawiałam się, czy nie poczekać do mojej śmierci albo nie udostępnić tekstu tylko specjalistom. Nie chciałam, żeby stał się skandalem. I tak się wahając, starzałam się, aż nagle uznałam, że nadszedł czas. Ja jestem stara, a Gombrowicz jest już wystarczająco sławny i rozumiany. To dla mnie ogromna ulga, że nie muszę już żyć z ciężarem tego sekretu".

Mhm... ciężar sekretu wtedy uwiera gdy sekret ukrywa albo ważną prawdę, albo cudzą krzywdę. Inaczej przypomina to zwyczajną celebrycką ustawkę z mediami: na zasadzie - dam wam swą prywatność za sławę i kasę.

W tym przypadku ustawka miała miejsce za plecami celebryty. A raczej, mówiąc dosadniej, nad jego trumną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji