Artykuły

Zobaczyć muzykę

Wszystkie zapowiedzi się spraw­dziły. Spektakl zrobiony jest po mistrzowsku, a zdania publiczno­ści są podzielone.

"Echnaton" jest ostatnim dziełem z trylogii "oper-portretów" Philipa Glassa, poświęconych wielkim indywi­dualnościom - ludziom, którzy swoimi rewolucyjnymi ideami zmieniali zasta­ną rzeczywistość. Egipski faraon dołą­czył do bohaterów wcześniejszych oper - Einsteina i Gandhiego - w 1984 r. Wtedy odbyła się światowa premiera te­go dzieła w Operze Stuttgarckiej, któ­ra podobnie jak kolejne realizacje w USA i Londynie wzbudziła wśród pu­bliczności mieszane uczucia. Takie wia­domości bez wątpienia podnosiły tem­peraturę oczekiwania na łódzką premie­rę, przesuniętą z kwietnia na koniec ma­ja ze względu na kłopoty ze zdobyciem materiałów orkiestrowych.

Intrygowali także twórcy nowego przedsięwzięcia w Teatrze Wielkim, którzy podczas przedpremierowej kon­ferencji prasowej fascynująco mówili o spektaklu i swoich niekonwencjonal­nych pomysłach: o mumii faraona, któ­rej nadali kształt poczwarki motyla na­zywanego "faraonem" czy baletowych alter ego głównych bohaterów - tance­rzach wyrażających ich wewnętrzne przeżycia. Z opowieści reżysera Hen­ryka Baranowskiego wyłaniał się cie­kawy teatr pełen symboli, łączących świat starożytnego Egiptu ze współczes­nością.

Podczas premiery wszystkie zapowie­dzi się sprawdziły. Trzygodzinne przed­stawienie dowiodło, że jego autorzy ule­gli fascynacji nie tylko tematem opery, ale i muzyką Glassa. Można było ją sły­szeć, można też było ją zobaczyć w po­wtarzalności elementów scenografii, ru­chu scenicznego, tańca. Staje się to niezwykle czytelne już w I akcie - w sce­nie konduktu pogrzebowego faraona Amenhotepa III. Potężną scenę teatru zakomponowano równomiernie, dzie­ląc ją na cztery różne poziomy. Jeden z nich jest statyczny, na pozostałych odbywa się jednostajny ruch, ale inny rytm ma marsz żołnierzy, inny - taniec ko­biet w wodach Nilu.

"Echnaton", podobnie jak jego opero­we poprzedniczki, nie ma tradycyjnie rozumianej akcji. Jest szeregiem sym­bolicznych, skontrastowanych epizodów z życia faraona. Mamy tu liryzm "Hym­nu" Echnatona, erotyzm w miłosnej sce­nie królewskiej pary z II aktu, tragicz­ną i pełną napięcia wizję upadku farao­na, a do tego sarkazm "sceny plastikowej", w której turyści śmieciarze zasy­pują starożytny świat odpadkami cywi­lizacji. Treść starożytnych tekstów wy­korzystanych we fragmentach wokal­nych - listów, dekretów, wierszy - przy­bliża publiczności narrator - Pisarz (Da­riusz Siatkowski), którego postać scala starożytność ze współczesnością. Pomo­stami pomiędzy kolejnymi scenami-obrazami są instrumentalne interludia.

Orkiestrze i dyrygentowi -Tadeuszo­wi Kozłowskiemu, należą się gratula­cje za to, że udało im się przygotować ważną, jeśli nie najważniejszą w tym dziele, a do tego trudną kondycyjnie partię. Na następnych przedstawieniach podobnie jak na premierze nie zawio­dą na pewno soliści wokaliści i soliści tancerze. Dobrze i mocno współbrzmi tercet trzech bohaterów: Zenona Kowal­skiego (Horemhab), Piotra Micińskiego (Ai) oraz Tomasza Madeja (Arcy­kapłan Amona). Podwójnym "strzałem w dziesiątkę" jest obsadzenie w partii majestatycznej Królowej Teje Katarzy­ny Nowak-Stańczyk, a w roli jej tańczą­cego sobowtóra nieprzeciętnie ekspre­syjnej Edyty Wasłowskiej. A jeden z najbardziej elektryzujących epizodów II aktu wykreowali w miłosnej scenie główni bohaterowie - Echnaton i Nefretete. O jej niezwykłości zadecydował kunszt wokalny solistów - Tomasza Raczkiewicza (solista Opery Poznańskiej występujący w Łodzi gościnnie) i Mo­niki Cichockiej, która okazała się wy­marzoną Nefretete. Wspólnie ze swoi­mi sobowtórami - tancerzami (Krzysz­tofem Zawadzkim i Moniką Maciejew­ską), wsparci niezwykłą scenografią, tworzą odrealniony zmysłowy duet-kwartet. To jeden z wielu w tym spek­taklu odważnych kroków opery w XXI wiek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji