Artykuły

Małe tragedyjki Horvatha

- Horvath bierze sobie za bohaterów ludzi prostych, pokracznych, niezaradnych, którzy w swojej walce o przeżycie i godność szamoczą się jak ryby bez wody. Przypomina to nasze szare życie - mówi GRAŻYNA KANIA przed premierą "Wiary, nadziei, miłości" w Teatrze Dramatycznym w Warszawie.

Po "Opowieściach Lasku Wiedeńskiego" i "Nieznajomej z Sekwany" na warszawskich scenach kolejna sztuka Ódóna von Horvatha - " Wiara, nadzieja, miłość".

Spektakl w Teatrze Dramatycznym przygotowuje jedna z najbardziej niepokornych i zaangażowanych społecznie reżyserek młodego pokolenia - Grażyna Kania [na zdjęciu], autorka m.in. głośnego przedstawienia "Beczka prochu " Dejana Dukovskiego (Teatr Wybrzeże). Absolwentka Wydziału Aktorskiego PWSTViT w Łodzi i reżyserii w Hochschule tur Schauspielkunst Ernst Busch w Berlinie doświadczenie zdobywała na scenach niemieckich. A twórczość Ódóna von Horvatha (1901-38) austriackiego prozaika i dramatopisarza pochodzenia węgierskiego fascynuje ją od dawna. To zresztą drugi jego tekst, po który sięga. W Teatrze Narodowym w Weimarze przygotowała premierę sztuki "Don Juan powraca z wojny". - Horvath jest bardzo popularny w Niemczech, wielki come back jego sztuk przypadł na lata 70. Od tamtej pory jest jednym z najczęściej grywanych autorów. Publiczność w Niemczech uwielbia jego sztuki, aktorzy zresztą też. A "Wiara, nadzieja, miłość" w ubiegłym sezonie grana była w czterech wielkich teatrach w Niemczech - opowiada reżyserka.

Nie ma wątpliwości, że jego teksty są dziś dotkliwe. - Nie widzę powodu siłowania się na aktualizację tych sztuk, aczkolwiek robimy to w dość abstrakcyjnej ponadczasowej przestrzeni, kostiumy mamy raczej współczesne - wyjaśnia.

- "Wiara, nadzieja, miłość" napisana w początkach kapitalizmu w Niemczech, lata 30. XX wieku, równie wyraziście odnosi się do dzisiejszych czasów młodego kapitalizmu poprzełomowej Polski. Są ci, którzy mają trochę więcej, i ci, którzy mają bardzo mało. I jedni i drudzy szamoczą się rozpaczliwie, a ich walka przypomina walkę zwierząt o przeżycie.

Podobnie jak w "Nieznajomej z Sekwany" i tu Horvath temat zaczerpnął "z życia". Punktem wyjścia stała się opowieść reportera sądowego o młodej

sprzedawczyni gorsetów oskarżonej i skazanej za oszustwo.

- Horvath bierze sobie za bohaterów ludzi prostych, pokracznych, niezaradnych, którzy w swojej walce o przeżycie i godność szamoczą się jak ryby bez wody. Przypomina to nasze szare życie - mówi Grażyna Kania.

Zdaniem reżyserki Horvath jak mało kto potrafi niesłychanie czule i cynicznie zarazem spojrzeć na ludzi. - On swoje postaci kocha i ostro krytykuje - dodaje reżyserka. - Wzruszające jest to, jak opisuje tych "małych" ludzi i ich "małe" klęski. "Małe" w cudzysłowie, bo dla nich te klęski są oczywiście wielkie, ale w morzu całej polityki, układów społecznych to tylko nieznaczące ludzkie tragedyjki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji