Artykuły

Festiwalia

Festiwale tak wrosły w nasz byt codzienny, że trudno sobie wyobrazić świat bez nich. Podobnie jak nie wyobrażamy sobie nieistnienia telewizji, komórek i internetu, choć żyją jeszcze nieliczne plemiona pamiętające ziemski glob bez tych wynalazków - pisze Tadeusz Nyczek w Dialogu.

Wiecie, co to Hardkon, Toporiada, Brunonalia i Grojkon? Mylicie się, to nie imiona bohaterów gier komputerowych ani serialu o Conanie Barbarzyńcy, choć ciepło, ciepło. Otóż są to, z jednym wyjątkiem, ogólnopolskie konkursy-konwenty fantastyki pisanej i komputerowej, najwyżej trochę bardziej tajemnicze niż Festiwal Otwarte Ogrody, Ogólnopolski Festiwal Sztucznych Ogni, Mistrzostwa Polski Chippendales czy Festiwal Polskiej Piosenki. Wszystko to bowiem mieści się w wielkim wspólnym worku pod hasłem festiwale. Festiwal zaś, jak głosi nieoceniony Słownik wyrazów obcych Władysława Kopalińskiego, jest to "okresowa uroczystość, złożona z imprez (często także konkursów) art. oraz spotkań, umożliwiających przybyłym z różnych stron uczestnikom nawiązanie kontaktów kulturowych (a niekiedy i politycznych)".

Festiwale tak wrosły w nasz byt codzienny, że trudno sobie wyobrazić świat bez nich. Podobnie jak nie wyobrażamy sobie nieistnienia telewizji, komórek i internetu, choć żyją jeszcze nieliczne plemiona pamiętające ziemski glob bez tych wynalazków. Jako relikt jednego z tych plemion jestem nawet gotów napisać oświadczenie, że widywałem domy, gdzie ludzie zbierali się wieczorami w celu zwykłego pogadania przy flaszce wina albo innego szkodliwego napoju, miast wgapiać się w ekran, na którym Jadzia wiesza się na Zdzisiu, niepomna tego, że Zdziś przedwczoraj uwiódł Krychę. Nie pamiętam natomiast, żeby gdzieś nie było jakiegoś festiwalu. Po prostu do niedawna byłem również przekonany, iż festiwale istniały zawsze, jak rowery albo koncerty fortepianowe.

Tknęło mnie coś dopiero przy opowieści Anety K., koleżanki z zakładu pracy, która czekając na poranny autobus, jak zwykle studiowała z nudów okoliczne plakaty. Tego dnia szczególną jej uwagę zwrócił jeden z nich, reklamujący występ pewnego popularnego aktora. Reklamę wspierała informacja, że artysta ów jest głównym laureatem I Ogólnopolskiego Festiwalu Teatrów Prywatnych "Sztuka plus komercja".

- Ciekawe, co jeszcze wymyślą - powiedziała z przekąsem koleżanka K. - Festiwal Teatrów na A? Dni Kabaretów Mniejszości Seksualnych "Jaja z geja"?

- Międzynarodowy Przegląd Aktorów Dwumetrowych też brzmiałby nieźle - dorzuciła z boku koleżanka B.

Sprawdziłem w internecie: obecnie jest w Polsce ponad trzysta czynnych festiwali teatralnych. Sam pamiętam co najmniej kilka innych, dziś już nieistniejących. Poszedłem dalej. Wstukałem ogólne hasło "Festiwale w Polsce". Okazało się, że ta kategoria dzieli się na osiem podkategorii, a każda z nich posiada od kilku do kilkunastu własnych kategorii. Na przykład podkategoria "festiwale filmowe w Polsce" ma pięć kategorii spisanych na sześćdziesięciu trzech stronach, zaś podkategoria "festiwale folklorystyczne" nie ma osobnych kategorii i o dziwo mieści się tylko na dwudziestu czterech stronach. Festiwale teatralne przebiły folklorystyczne ponad dwukrotnie, bo zostały spisane na pięćdziesięciu pięciu stronach, ale to betka zupełna przy liczbie imprez muzycznych, naliczyłem ich ponad trzysta dwadzieścia.

Wariactwo jakieś. Wychodzi, że w naszym nie największym przecież kraju odbywa się bez przerwy co najmniej kilka albo i kilkanaście różnych festiwali jednocześnie. Może tylko codziennych mszy świętych jest więcej. Gdzie stanąć - festiwal, konkurs, dni z okazji, święto bądź przegląd. Jak nie Bałtyckie Dni Kultury Żydowskiej, to Ogólnopolski Festiwal Sztuki Słowa ".. .Czy to jest kochanie?". Święto Odry w Słubicach kłania się Festiwalowi Trzech Kultur we Włodawie, ale i tak gdzie im do Międzynarodowego Festiwalu Koronki Klockowej w Bobowej. Aż strach pomyśleć, ile tego po całym globie się pleni.

Szukam, kiedy i gdzie to wszystko się zaczęło. Łatwiej jednak znaleźć głowę Nike z Samotraki niż ślad naprawdę pierwszego festiwalu na świecie. Zaryzykujmy: ateńskie Dionizje pod koniec VI wieku p.n.e? Może i tak, choć pewności nie ma, ale co potem? Czarna dziura. Czy średniowieczne misteria jasełkowe da się podciągnąć pod przegląd czy festiwal? Raczej wątpię. Szesnasty, siedemnasty, osiemnasty wiek - nijakich festiwali sobie nie przypominam. Stulecie dziewiętnaste? Tyle się działo, wymyślono elektryczność i przepisy gry w piłkę nożną, van Gogh obciął sobie ucho, Nobel uchwalił Nagrodę Nobla. Grzebię w głowie, ale nic, zero festiwalu. Nadchodzi wiek dwudziesty: Einstein zakrzywia przestrzeń, Duchamp twierdzi, że pisuar to dzieło sztuki, mała Wisia Szymborska wkuwa matematykę u sióstr urszulanek. Ale gdzie festiwale??

Nie mogę pamiętać niczego sprzed drugiej wojny; moi rodzice poznali się niedługo przed wrześniem 1939, wtedy tak od razu nie wskakiwało się do łóżka, w niejasnych planach zacząłem być pod sam koniec okupacji. Nawet kiedy plany się urzeczywistniły, nigdy nie słyszałem, żeby ojciec czy matka wspominali później jakieś przedwojenne festiwale. Może ich po prostu nie było?

Rodziców już nie ma, dzwonię do Danuty Szaflarskiej. Ona nie tylko studentka przedwojennego PISTu, ale podobno pamięta z głowy nawet aktualny numer własnego konta bankowego. Musi coś wiedzieć o festiwalach w tamtym czasie, jeśli takowe były.

- Festiwale? Przed wojną? Nie, skąd, jakie festiwale. Myśmy chodzili obowiązkowo do teatru, bo jak się studiowało w szkole teatralnej, to dawali bilety na każdą premierę.

Biegało się też na filmy, marne zresztą, ale to były tylko zwyczajne pokazy, nic więcej. Proszę pana, a w ogóle kto by miał te festiwale urządzać? Teatry były miejskie albo prywatne, kina prywatne, komu by się chciało wydawać pieniądze na takie fanaberie? Chyba dopiero po wojnie to wymyślili, jak już upaństwowiono kulturę.

No tak. Sprawdzam jeszcze raz: pierwszym w ogóle festiwalem, jaki się w Polsce pojawił, był Festiwal Chopinowski w Dusznikach Zdroju, w 1946. Do dziś zresztą istnieje, dorobiwszy się rangi najstarszego festiwalu pianistycznego na świecie. Nie mylić z Konkursem Chopinowskim, wprawdzie wcześniejszym, z roku 1927, jednak bardziej klasycznym turniejem zawodniczym. Awangardowa Warszawska Jesień pojawiła się dopiero w 1956.

Pierwszy festiwal teatrów to zaledwie rok 1960: Kaliskie Spotkania Teatralne, ćwierć wieku później sprofilowane pod kątem konkursu sztuki aktorskiej. Rok później pojawił się pierwszy filmowy, w Krakowie, ale dotyczył tylko filmów dokumentalnych i krótkometrażowych. Festiwal fabuł to dopiero Lubuskie Lato Filmowe w Łagowie, od roku 1969. Największy, Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdańsku, potem w Gdyni, to przy takim Festiwalu weneckim, skądinąd najstarszym, z roku 1932, dziecko wręcz, zrodzone w 1974.

Wszystko to jednak już po wojnie.

Dzięki socjalizmowi, najkrócej mówiąc? Który z upowszechnienia kultury zrobił sobie sztandar propagandowy? Bodaj równocześnie i Zachód wpadł w ten sam szał, więc chyba nie w ustroju problem. Dziś od Australii po Islandię nikt nie jest w stanie okiełznać festiwalomanii mnożącej się w tempie jednostajnie przyśpieszonym. Chyba zresztą nikomu na powstrzymywaniu tej lawiny nie zależy. Argument o popieraniu oddolnych ruchów kulturotwórczych jest do obrony w każdym systemie. Nie mówiąc o rozmaitych interesach, jakie za tym stoją i raczej nie dadzą się przegonić. A to, że wiele z tych imprez trwa mocą bezwładu? Weszło w tryby urzędniczych machin? Bez względu na sens wpisało się trwale w lokalne i centralne rozdzielniki? Że przybywa przedsięwzięć coraz dziwaczniejszych i zgoła zbędnych? Cóż, istnieją gorsze i głupsze rzeczy na tym padole. Skoro istnieją dożynki i śmigus-dyngus, to czemuż by nie mogło być Przeglądu Teatrzyków Świetlicowych Dorzecza Biebrzy?

W ten sam chyba sposób powstał niedawno Ogólnopolski Festiwal Teatrów Prywatnych "Sztuka plus komercja", pretekst do niniejszego felietonu. Bo jak już z powrotem, po peerelowskiej przerwie, dorobiliśmy się teatrów prywatnych, niechże i one mają swój festiwal. Siedlce także nie miały dotąd niczego podobnego. No to już mają.

Najbardziej mnie wzruszył skład jury I OFTP. Podaję w kolejności występowania w programie:

- Dyrektor Centrum Kultury i Sztuki im. Andrzeja Mereżyckiego Scena Teatralna Miasta Siedlce (przewodniczący jury oraz dyrektor całego festiwalu);

Nawozy sztuczne

- Zastępca Prezydenta Miasta Siedlce, przedstawicielka Patrona Honorowego I OFTP;

- Właściciel Drukarni "Iwonex", sponsor główny festiwalu;

- Ksiądz dyrektor Katolickiego Radia Podlasie, patron medialny festiwalu;

- Reżyser teatralny;

- Krytyk i dziennikarz "Tygodnika Siedleckiego", patron medialny festiwalu.

Nie wiem dlaczego mam wrażenie, że reżyser i krytyk załapali się w ostatnim momencie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji