Artykuły

Widma feministyczne

- Nie ma co ukrywać - to sztuka feministyczna. Pokazuje niemożliwość porozumienia się kobiety z mężczyzną - mówi reżyserka BARBARA SASS przed premierą "Widm" w Teatrze im. Jaracza w Łodzi (24 września).

Leszek Karczewski: Widma? Jakie?

Barbara Sass, reżyserka: Trojakiego rodzaju.

Oryginalny tytuł to imię głównej bohaterki: "Porcja Coughlan"...

- W Jaraczu początkowo miało być nawet "Widmo", ale to kierowało interpretację w stronę trzeciorzędnego horroru. Natomiast "Widma" już nie są dosłowne. Po pierwsze chodzi o prawdziwą zjawę, ducha Gabriela Scully, nieżyjącego od 15 lat bliźniaczego brata Porcji, który pojawia się na scenie. Drugie znacznie widm to emocje targające główną bohaterką. Marina Carr stworzyła interesującą niejednoznaczną postać. Porcja ma w sobie i gniew, i ciepło, i namiętność - wszystko naraz. Po trzecie widmami zdają się być otaczający Porcję ludzie. Dramat jest opowieścią o totalnym nieprzystosowaniu bohaterki. Porcja usiłuje wyrwać się z patriarchalnego modelu rodziny, całego społeczeństwa. Nie ma co ukrywać - to sztuka feministyczna. Pokazuje niemożliwość porozumienia się kobiety z mężczyzną. W sprawach zawodowych używamy tych samych pojęć. Ale gdy mówimy o rzeczach intymnych, o uczuciach - mijamy się.

To feministyczny punkt widzenia.

- Feminizm to piękne słowo, ale ruch rozbija się na wiele prądów. Jest feminizm walczący, zwłaszcza w wydaniu Amerykanek, które zdejmują staniki i krzyczą. Tego nie cierpię, bo krzyki na ulicy kompromitują idee. Z drugiej strony: w tych krajach, w których kobiety najenergiczniej protestowały, najszybciej uzyskały należne im prawa. Jest też feminizm "środka", który odżywa na przykład przy okazji wyborów, w postaci propozycji kwotowych udziałów kobiet na listach wyborczych.

Albo - w pozycjach pisanych przez krytyczki, które upatrują pisarki w przeróżnych staropolankach tylko dlatego, że w ogóle potrafiły pisać.

- Krytyczki postępują niesłusznie. To dyskusja dla historyków. Ale weźmy pod uwagę XVIII-wieczną Francję, w której arystokratki miały podobną pozycję do wspomnianych Polek, a jednak wiele znalazło w sobie na tyle siły, że wyrosły ponad swoje towarzystwo, zyskując należny im szacunek. To wyraz feminizmu umiarkowanego, w którym nie ma krzyku ani boju o parytety. Jest za to indywidualna walka kobiet o zaistnienie w świecie. Bo poza dyskusją jest następujący fakt: jesteśmy kobietami i czujemy inaczej.

Jak czuje Marina Carr?

- Jest Irlandką. Kiedy literatura irlandzka wyzwoliła się spod dominacji kultury brytyjskiej i zaczęła szukać korzeni, to znalazła je w antyku. W dramacie Porcji Coughlan widać wyraźne odpowiedniki greckich tragedii. Porcja nosi w sobie rysy Antygony, Edypa, Elektry. Zastanawiam się, czy w naszej skomplikowanej rzeczywistości możliwy jest powrót to prostych jednowymiarowych uczuć, które rządzą światem dramatu antycznego. Czy też wszystko uległo już tak dalekiej relatywizacji, że nie ma o tym mowy?

Na zdjęciu: Plakat do spektaklu "Widma".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji