Artykuły

Strasznie pusto bez Jacentego Jędrusika

Często pisałam o jego rolach - najpierw w Teatrze Śląskim, potem w Teatrze Rozrywki - że to wielkie kreacje. A o nim, że jest wspaniałym aktorem. Ale w recenzjach nie było okazji napisać, że był także dobrym, czułym i wrażliwym człowiekiem.

Jacenty Jędrusik nie żyje. Już nie można przed tą wiadomość uciec, ani się przed nią schować, choć od kilkunastu dni tak mocno wierzyliśmy, że uda mu się chorobę pokonać. Do licha, nigdy się przecież nie skarżył na zdrowie, choć wcale nie było najlepsze

Często pisałam o jego rolach - najpierw w Teatrze Śląskim, potem w Teatrze Rozrywki - że to wielkie kreacje. A o nim, że jest wspaniałym aktorem. Ale w recenzjach nie było okazji napisać, że był także dobrym, czułym i wrażliwym człowiekiem. Że nawet witał się kordialnie, z daleka rozkładając ramiona do uścisku. Miał w sobie strasznie dużo radości, a jak go dopadały smutki i kłopoty - a dopadały - rozliczał się z nimi na własny rachunek.

Jacenty zagrał wiele ról, które przyniosły mu takie uwielbienie publiczności i uznanie krytyki, że wiele razy dostawał oklaski "na wejście"; tylko w podziękowaniu za to, że wchodził na scenę.

On zasłużył sobie na oklaski nie tylko wieloma talentami, ale też genialną intuicją w ich wykorzystaniu. Świetnie śpiewał, tańczył tak, że oczu nie można było oderwać, ale przede wszystkim tworzył postać! Każda rola opracowana była w szczególe, nie o technikę mu jednak szło, lecz nasycenie bohaterów emocjami. Całymi godzinami zastanawiał się nad motywami postępowania postaci, nad ich uzależnieniem od innych ludzi, śledził najtajniejsze zakamarki ludzkiej psychiki, Opowiadał mi, że grając trudną, dramatycznie bolesna (niemal dosłownie) rolę w " Śladach" Józefa Szajny, przychodził do teatru kilka (!) godzin przed spektaklem, żeby odtworzyć w sobie cały, zwierzęcy lęk człowieka, w którego miał się wieczorem wcielić!

Jacenty miał wrodzoną siłę komiczną, prywatnie też był zresztą bardzo pogodny i dowcipny. Widzowie lubili go oglądać w rolach, inkrustowanych zabawnymi powiedzonkami czy reakcjami. Niech te role nie przykryją jednak w naszej pamięci faktu, że Jacenty był wybitnym aktorem dramatycznym, potrafiącym bezbłędnie pokazać na scenie, jak bardzo skomplikowaną emocjonalnie istotą jest każdy człowiek! Czyż jego Mistrz Ceremonii w "Cabarecie" nie był postacią przejmująco tragiczną, a tylko zamkniętą w świadomie wybranej przez siebie skorupie groteskowych gestów i min?

Czyż jego Nikodem Dyzma w spektaklu "Dyzma - musical", choć pokrętny i cwany, nie wzbudzał jednak litości i współczucia swoją determinacją w dążeniu do wyrwania się z szarej, miałkiej codzienności?

Czyż nie byliśmy w stanie choć trochę zrozumieć "demonicznego golibrody z Fleet Street", tylko dlatego, że Jacenty nadał morderczym zapędom panu Todda ludzki wymiar?

Strasznie pusto będzie bez Jacentego Jędrusika w teatrze, strasznie pusto.

Miał tylko 59 lat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji