Artykuły

Rock and teatr

Przecierałem oczy ze zdumienia, widząc pielgrzymki ciągnące z Open'erowego pola namiotowego na "Kabaret warszawski", który rozpoczynał się o 11 rano, kilka godzin po zakończeniu ostatniego nocnego koncertu - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Tysiące widzów, kolejki do wejścia i żywiołowe reakcje widowni - teatralny program na zakończonym w sobotnią noc festiwalu Open'er w Gdyni okazał się wielkim sukcesem. Festiwal muzyki pop na otwartym powietrzu wydawałby się ostatnim miejscem, gdzie mógłbym się spodziewać teatru dramatycznego. Ale gdyński Open'er przełamuje stereotyp podziału na sztukę niską i wysoką.

Po ubiegłorocznym sukcesie "Aniołów w Ameryce" warszawskiego Nowego Teatru i niemiecko-brytyjskiego zespołu performerów Gob Squad, na tegorocznym festiwalu pojawiły się aż cztery spektakle z najlepszych polskich teatrów: "Kabaret Warszawski" [na zdjęciu] Krzysztofa Warlikowskiego i "Nancy. Wywiad" Claude'a Bardouila z Nowego Teatru, "Courtney Love" Pawła Demirskiego i Moniki Strzępki z Teatru Polskiego z Wrocławia oraz "Paw królowej" młodego reżysera Pawła Świątka z Narodowego Starego Teatru z Krakowa.

Wspólna inicjatywa organizatora festiwalu (agencji Alter Art.) i warszawskiego Nowego Teatru buduje nową jakość w nie tylko w polskiej, ale i w europejskiej kulturze. Podobnym muzycznym imprezom na świecie towarzyszą zazwyczaj występy teatrów plenerowych i komików, Open'er postawił na sztukę na wyższym poziomie. Wspólnym motywem tegorocznego programu była popkultura i jej gwiazdy: bohaterami spektakli byli transeksualny piosenkarz Justin Vivian Bond - jedna z postaci w "Kabarecie warszawskim", Nancy Spungen, narzeczona legendy punk rocka Sida Viciousa, o której opowiada spektakl tańca Claude'a Bardouila, amerykańska piosenkarka i partnerka Kurta Cobaina ze sztuki Demirskiego oraz polscy gwiazdorzy pop z adaptacji prześmiewczej, rapowej powieści Doroty Masłowskiej.

Odzew na ten niełatwy w odbiorze innowacyjny teatr i taniec zaskoczył wszystkich: pięć tysięcy wejściówek rozeszło się w mniej niż pół godziny, od zgłoszeń zawiesił się festiwalowy serwer, spektakle chciało zobaczyć nawet pięć razy więcej osób. Przed teatralnymi namiotami ustawiały się kolejki widzów. Przecierałem oczy ze zdumienia, widząc pielgrzymki ciągnące z pola namiotowego na "Kabaret warszawski", który rozpoczynał się o 11 rano, kilka godzin po zakończeniu ostatniego nocnego koncertu. Młoda publiczność reagowała na spektaklu Warlikowskiego jak na koncercie rockowym, nagradzała aktorów okrzykami, gwizdami i tupaniem. Jednocześnie potrafiła w skupieniu śledzić akcję przedstawienia, które trwało pięć bitych godzin.

- To zupełnie wyjątkowa sytuacja. Nie znam drugiego festiwalu muzycznego, na którym teatr zaistniałby w takiej skali i na takim poziomie. To więcej niż rozrywka, to budowanie nowej jakości społecznej. Tu widać taką Polskę, którą wielu z nas chciałoby widywać codziennie - komentował po przedstawieniu Mikołaj Ziółkowski, szef Open'era.

Obok teatru silnym punktem programu towarzyszącego festiwalowi były sztuki wizualne. Znany z projektów społecznych artysta Paweł Althamer z nieprofesjonalnymi twórcami z Grupy Nowolipie zbudował na płycie lotniska Gdynia-Kosakowo wielką przestrzenną rzeźbę: samolot z pomalowanych na biało, zezłomowanych autobusów marki Ikarus. Maurycy Gomulicki postawił na środku festiwalowego pola kolorowy, naładowany erotyką totem. A Muzeum Sztuki Nowoczesnej z Warszawy w jednym z hangarów po wojskowych odrzutowcach zaprezentowało serię niszowych teledysków do utworów polskich grup undergroundowych: o.s.t.r, RUTA, Pink Freud. Młoda publiczność natychmiast oswoiła i zaanektowała współczesną sztukę: samolot Althamera uczestnicy festiwalu pokryli tysiącami napisów i rysunków, hangar MSN stał się przestrzenią chilloutu, a pod totemem Gomulickiego ludzie umawiali się na spotkania.

Co ciekawe, program teatralny i wizualny na Open'er został w dużej części sfinansowany z pieniędzy festiwalu, który jest przedsięwzięciem komercyjnym. Ministerstwo kultury dołożyło 400 tys. zł. Myślę, że w przyszłym roku udział publicznych środków powinien być większy. Gdyński festiwal, gromadzący codziennie 50-60 tys. widzów ma ogromny potencjał propagowania nowej sztuki i teatru. Otwiera dostęp do współczesnej kultury ludziom, którzy inaczej pewnie nie dotarliby do teatru i galerii. Poszerza także terytorium samej sztuki, która czerpie inspirację z świata rocka, co świetnie widać w przypadku "Courtney Love" i "Kabaretu warszawskiego". Byłoby grzechem nie wykorzystać tej szansy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji