Artykuły

Widz nigdy nie może być pewny, co zobaczy w teatrze

- Teatr nie jest kółkiem wzajemnej adoracji, chcę pracować z najlepszymi - rozmowa z PIOTREM SZCZERSKIM, dyrektorem Teatru im. Żeromskiego w Kielcach

Paweł Mączewski: Kierowany przez pana teatr wystawił w zakończonym właśnie sezonie aż sześć nowych spektakli. Jest pan zadowolony?

Piotr Szczerski, dyrektor Teatru im. Żeromskiego w Kielcach: Tak, bo nie było wpadek. Zostały więc spełnione trzy warunki: obecność publiczności na sztukach, przychylność krytyki i satysfakcja zespołu teatralnego. Co tym bardziej mnie cieszy, bo sezon minął pod hasłem "dla każdego coś niemiłego".

Nie lubi pan sprawiać przyjemności swoim widzom?

- Lubię bawić się z widzami, a zabawa polega na ogromnym zróżnicowaniu repertuaru. Widz nigdy nie może być pewnym, co zobaczy w moim teatrze. W tym sezonie zrobiliśmy sześć premier i każda tematycznie była zupełnie inna od poprzedniej.

Nie boi się pan, że przez to teatr nie będzie miał swojego docelowego widza?

- Zawsze znajdzie się ktoś, kto chciałby oglądać tylko dramaty lub same komedie, więc i krytyka na rym polu oczywiście się zdarza. Natomiast cel został osiągnięty już dawno. Mamy swoją publiczność - z każdym sezonem większą. Zapewniam, że przyszły będzie pod tym względem bardzo podobny do tego. Może z tą różnicą, że nie znajdzie się tam już sztuka dla dzieci.

Tegoroczny "Pinokio" był dla pana zawodem?

- Może nie zawodem, ale oczekiwałem czegoś innego. Miałem nadzieje, że sztuka będzie jednak skierowana do starszego widza, a wyszła z tego bajka dla dzieci.

To źle, że dzieci też znalazły coś dla siebie?

- Bardzo dobrze, ale przecież mamy w Kielcach świetny teatr Kubuś. Po co mu robić konkurencję? Wiem jednak, że aktorzy czuli się tak samo dobrze, grając i dla dzieci, i dla dorosłego widza.

Ale którzy aktorzy? Podobno faworyzuje pan tych grających gościnnie?

- To nie jest kwestia faworyzowania tylko konkurencji wśród aktorów, którzy cały czas muszą walczyć o swoją pozycję. Teatr nie jest kółkiem wzajemnej adoracji, chcę pracować z najlepszymi. Natomiast ten zespół jest bardzo dobry i dzięki niemu powstają spektakle, które - tak jak "Mój niepokój ma przy sobie broń" Mateusza Pakuły - znalazł się w finale tegorocznego Konkursu na Polską Sztukę Współczesną. A gościnnie występująca Marta Ścisłowicz w "Carycy Katarzynie" jest tylko wisienką na torcie.

A czego pan się nauczył w tym sezonie?

- Zrozumiałem, że musimy zmienić formułę plebiscytu "O Dziką Różę". Przez cały tydzień, kiedy można było za darmo zobaczyć wszystkie spektakle sezonu, teatr pękał w szwach. Nie oddano natomiast nawet tysiąca głosów na swoich faworytów. Głosowanie na Facebooku wspomogło trochę plebiscyt, ale to i tak świadczy, że coś w obecnej formule nie działa już tak, jak powinno.

Ma pan pomysły, jak to zmienić?

- Może powinniśmy przyjmować kupony plebiscytowe przez cały rok i dodawać je do biletów? W ten sposób głosowanie rozciągnie się w czasie, a na "Dziką Różę" aktorzy będą pracować rzeczywiście przez cały sezon.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji