Artykuły

Zwyczajni ludzie

"Młody Stalin" w reż. Ondreja Spiśaka w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Przemysław Skrzydelski w Sieciach.

U Tadeusza Słobodzianka historia ma wymiar cykliczny. To nic odkrywczego, ale na styku dramatu i rzeczywistości przynosi fascynujące rezultaty. Można powiedzieć, że dla scenicznej materii to specyficzna formuła , która sprawdza się jak u Greków mit w ich klasycznej tragedii. Autor "Merlina" sięga do mikrowydarzeń, grzebie w nieznanych lokalnych opowieściach, w których prawda ustanawiana jest przez również lokalną świadomość. Czyli znów - jak u Greków. Mit rodzi się w konkretnym miejscu. Rodzi się też idea, religia lub w najgorszym przypadku ideologia. Symbolika daje o sobie znać już na początku opowieści. Niby tak bywa w literaturze często, jednak tym razem chodzi o trywialność, a zatem żałosny tragizm. Nieco a rebours, bo tragizm ten zakłada czapkę błazna - ludzie są śmieszni tym bardziej, im realniej myślą, że mogą kreować rzeczywistość. Katastrofa zaś wydarza się wówczas, gdy przekonają samych siebie, że wolno im decydować za innych. Struktura dramatu ma ukazać genezę ideologii(nie ukrywajmy, ze dla Słobodzianka to również religia), poprzez powtarzalność zdarzeń, jasny znak, ze nic nigdy się nie zmienia, a już na pewno nie postawy, czyli ludzi. Dramaturg sprawdza jak działa ich instynkt, gdy napotkają sytuację wymagającą opowiedzenia się za jakąś racją. W "Młodym Stalinie" następuje przełamanie. Różnica między poprzednimi realizacjami dramatów Słobodzianka, wprowadzanymi na scenę przez Ondreja Spišaka, tkwi w skali. W "Naszej klasie" dominował moralitet i trudno było nie zauważyć, że autor potraktował postacie bez taryfy ulgowej. W najnowszym tekście szefa Teatru Dramatycznego historia naśmiewa się z nas samych. Pomimo że akcja rozgrywa się w roku 1907, gdy Stalin ma 29 lat, i obejmuje kilka epizodów, znajdujemy się w centrum genezy zabójczej idei. Spišak wyraźnie okroił dramat, nadając mu tym samym intensywniejszy koloryt - to dobre słowo, bo reżyser nie boi się bezpośrednich odwołań do gruzińskiej kultury, dlatego też pierwsza scena spektaklu, wesela Soso (tak nazywano młodego Stalina, w tej roli Marcin Sztabiński) i Kato (Paulina Kinaszewska) może wydać się zaskakująca.

W późniejszych sekwencjach Spišak nie pozostawia nam już chwili wytchnienia. Wystarcza mu kilka doskonale zarysowanych sytuacji, by pokazać, jak zachowują się całkiem zwyczajni ludzie w nadzwyczajnych sytuacjach. W "Młodym Stalinie" polityka uwodzi dorosłych dokładnie tak samo, jak perspektywa zabawy w kowbojów porywa chłopców. Na zebraniach partyjnych komuniści kłócą się o błahostki, rewolucjoniści ćwiczą zabijanie, strzelając do manekinów: stylistka madame Hervieu przekupi ważną osobowość po to, by Stalin mógł działać dalej - w scenie pokazu zachodniej mody, w której echem odbija się Gombrowiczowska "Operetka", Słobodzianek i Spišak sprytnie tłumaczą, jakie kompleksy miała Rosja wobec Zachodu. Przypadkowość stanowi paradoks, wedle którego historia układa się w istotne sensy. Nie da się ukryć: nad tym spektaklem unosi się tarantinowski duch, tyle że tutaj efekt jest bardziej przerażający. Bo kto wygrał? Marcin Sztabiński dostał szansę na stworzenie pełnowymiarowej roli i co najciekawsze, zagrał możliwie najprostszymi środkami. Równie dobrze mógłby się stać narratorem tej opowieści, bo w tej historii tylko Stalin zachowuje się racjonalnie. On jest wariatem, kiedy inni są tylko śmieszni. Lubią teoretyzować, ale gdy nadejdzie pora, przestraszą się widoku krwi i huku bomb. Nie da się tego spektaklu ocenić, nie przywołując nazwisk z afisza, choć pewnie trzeba by było przepisać go w całości. Jednak o trzech aktorskich interpretacjach nie można nie wspomnieć: Agnieszka Warchulska jako Ludmiła Stahl to rzadki przykład, na którym można się uczyć, co znaczy siła scenicznej obecności, tutaj malowana wręcz w erotycznych barwach. Krzysztof Dracz w kilku rolach, m.in. Junga, po raz kolejny udowadnia, że odnajdzie się w każdej konwencji. I w końcu Agnieszka Wosińska jako madame Hervieu i Róża Luksemburg - drodzy reżyserzy wykorzystajcie tę aktorkę, bo do ról par excellence charakterystycznych lepszej nie znajdziecie.

A widzowie spragnieni teatru z domieszką historii, biegnijcie do Dramatycznego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji