Artykuły

Zafascynowała mnie bezkompromisowość Szekspira

W tym roku zdobyła najważniejszy - przyznawany na kilka tygodni przed rozpoczęciem imprezy - laur Festiwalu Szekspirowskiego, Złotego Yoricka. Przed gdańskim pokazem swojego nagrodzonego przedstawienia, opowiada o nim czytelnikom Gazety Wyborczej - Trójmiasto, Agata Duda-Gracz.

Przemysław Gulda: Skąd pomysł, żeby zaadaptować na scenę właśnie ten tekst Szekspira, tekst zgodnie uznawany przez znawców jego twórczości za niezbyt udany, szkicowy, pęknięty i niespójny. Co Panią w nim urzekło?

Agata Duda-Gracz: Nie reżyserowałam tekstu Szekspira tylko swój. I choć nie zgadzam się z przytoczoną przez Pana opinią o "Trajlusie i Kressydzie", chciałam napisać i wyreżyserować własny tekst, dla którego inspiracją jest ta niezwykle gorzka historia. Szekspir napisał dojmującą opowieść o upadku autorytetów, o pysze i głupocie, o nieumiejętności kochania drugiego człowieka i potędze miłości własnej. Opowiedział o sprzedajności wszystkiego i o upadku wszelkich autorytetów. Zafascynowała mnie bezkompromisowość z jaką zmierzył się z tym, w co zwykliśmy wierzyć.

Dlaczego zdecydowała się Pani na przepisanie całego tekstu na nowo? Żadnego z tłumaczeń nie uznała Pani za wystarczająco współczesne i przemawiające do współczesnego widza?

- Jak już mówiłam, nie pisałam na nowo szekspirowskiego dramatu.

Uwspółcześniając wiele elementów spektaklu, zdecydowała się Pani jednak na zilustrowanie go archaiczną muzyką, na dodatek wykonywaną na żywo. Jakie znaczenie ma ten pomysł? Jak się Pani współpracowało z muzykami, którzy występują w spektaklu?

- Muzyka w spektaklu jest rzeczywiście grana na żywo. Nie jest to jednak muzyka ilustracyjna a tym bardziej archaiczna, cokolwiek to znaczy. Śpiew Mai Kleszcz jest jej rolą - jest wieszczeniem Kasandry: rytuałem, opowieścią a czasem i żartem. Użyte przez Maję i Wojtka Krzaka instrumenty (wiolonczela, skrzypce, bębny, gitara, lira korbowa, kalimba) są elementem świata spektaklu: rozciągniętego pomiędzy przestrzenią mitu i historii a współczesnością.

Wobec publiczności dokonuje Pani gestu rodem niemal z eksperymentu Zimbardo, dzieląc ją arbitralnie na zwolenników którejś ze stron. Jak reagują widzowie? Jakich reakcji Pani oczekiwała?

- Zauważyłam, że widzowie nie faworyzują strony, z którą związała ich wylosowana kartka. Są tam gdzie są - przez przypadek. To czyni ich świadkami zdarzeń. Mogą przyjrzeć się jednej ze stron z bardzo bliska, podczas gdy druga jest po drugiej stronie scenicznego świata. Na nic nie mają wpływu - są tu turystami, którzy zapłacili za szoł z udziałem mitycznych bohaterów.

Wielu krytyków, pisząc o plastycznej warstwie Pani spektaklu, nie może się powstrzymać przed wspomnieniem kontekstu rodzinnego. Na ile wychowanie w artystycznym domu rzeczywiście wpłynęło na Pani wrażliwość w tym względzie, a na ile ta strategia interpretacyjna jest tylko tanią i złudną drogą na manowce?

- Myślę, że dom miał bardzo duży wpływ na moją wyobraźnię, na myślenie obrazem. Dlatego rozumiem, że warstwa plastyczna moich spektakli często jest tak postrzegana.

Spektakl Agaty Dudy-Gracz, "Każdy musi kiedyś umrzeć Porcelanko, czyli rzecz o Wojnie Trojańskiej", zrealizowany w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie będzie można zobaczyć w Gdańsku w ramach Festiwalu Szekspirowskiego. Przedstawienie zaprezentowane zostanie we wtorek, 6 sierpnia o godz. 18 na Dużej Scenie Teatru Wybrzeże (Gdańsk, Targ Węglowy), bilety: 60 zł - ulgowy, 80 zł - normalny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji