Artykuły

Jestem młodym reżyserem

Rozmowa z Jerzym Bończakiem, aktorem i reżyserem, który wystawia "Prywatną klinikę" w Lubuskim Teatrze [w Zielonej Górze].

- W ostatnich odcinkach "Klanu" nie widać pana Kazimierza. Dlatego, że pan pracuje w Zielonej Górze?

- Dlatego. Obawiam się zresztą, że moje reżyserskie plany - 1 czerwca zaczynam w Olsztynie próby "Palca bożego", angielskiej czarnej komedii - wyeliminują mnie na dłużej z serialowej brygady remontowej.

- Jakie warunki trzeba spełnić, żeby na scenie pojawiła się dobra farsa?

- Po pierwsze musi być dobry tekst. Po drugie - grupa aktorów, która czuje farsę. Wbrew pozorom to najtrudniejszy gatunek teatralny, wymagający umiejętności współgrania z publicznością. Publiczność - poprzez swoje reakcje - jest w tym przypadku współreżyserem. Trzeba przewidzieć jej reakcje - na ile oczywiście, da się to zrobić - żeby spektakl zachował rytm i tempo.

- A jak z pana aktywnością radzi sobie Gienek z "Matysiaków"?

- Odcinki radiowej powieści, w której gram od ponad 20 lat, pisane są na bieżąco. Cóż, autorzy muszą czasem wysłać Gienka w delegację...

- Tym razem jej powodem jest Zielona Góra. Nie po raz pierwszy wystawia pan "Prywatną klinikę". I nie po raz pierwszy w niej gra.

- To będzie - po prapremierze w Teatrze Komedia i premierze w Kielcach - moje trzecie przedstawienie tej bardzo zabawnej farsy. I najlepsze! Bo w nim mogę wykorzystać doświadczenia z poprzednich spektakli.

- Czy to nie jest nudne wystawiać trzeci raz tę samą sztukę?

- Nudne bywa dwusetne przedstawienie grane w tym samym gronie. Ale jak się człowiek zabiera do pracy z nowym zespołem, to spotkanie świeżych energii nie może być nudne. Jako młodego reżysera - reżyserią zajmuję się dopiero 3,5 roku -bardzo cieszy mnie taka możliwość. Zielonogórska "Klinika" to 12. przedstawienie, które podpisuję jako reżyser.

- Sięga pan głównie po farsy. Skąd miłość do tego właśnie gatunku?

- Przez dziewięć lat w Teatrze Kwadrat zagrałem w kilkunastu farsach. Postanowiłem wykorzystać zdobyte tam

- Nie chciałby pan zmierzyć się z mniej zabawnym repertuarem? Żeby dla odmiany widza wzruszyć?

- Publiczność jest tak wzruszona rzeczywistością, w której żyje, że wolę ją bawić.

- W jaki sposób rozrywa się tak zapracowany rozrywaniem innych człowiek?

- Gram w bilarda, łowię ryby (największy sukces? II miejsce w wędkarskich zawodach ZASP rok temu) i dobrze się przy tym bawię.

- A karty?...

- Są szkodliwe dla zdrowia i kieszeni... Jedynie w brydża nie gram na pieniądze. Resztę traktuję hazardowo. Dlatego dla kart ostatnio nie mam czasu.

- Dziękuję.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji