Artykuły

Teraz wykorzystuje tekst Szekspira, żeby wyłuskać homoerotyczne elementy

- Teraz wykorzystuje się tekst Szekspira, żeby wyłuskiwać homoerotyczne elementy albo takie, które się nimi wydają. Słowo "kochać", czyli "love", w epoce elżbietańskiej miało inne znaczenie. Wcale nie musiało oznaczać miłości dwojga kochanków, mogło oznaczać też przyjaźń - z prof. Jerzym Limonem, dyrektorem artystycznym Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, rozmawia Katarzyna Fryc z Gazety Wyborczej - Trójmiasto.

Katarzyna Fryc: Po latach pracy nad jego tekstami kim dziś dla pana jest Szekspir?

Prof. Jerzy Limon: Trzeba by rozgraniczyć kilku Szekspirów. Jeden to Szekspir literacki, autor dramatów, które są analizowane przez kolejne pokolenia badaczy. W swoim kształcie są niezmienne, przynajmniej w znaczeniu werbalnym.

Natomiast drugi Szekspir istnieje jako autor, a może raczej współautor teatralny, z którego tekstami różnie dzieje się w teatrze. Bywają znaczne modyfikacje i odstępstwa od literackich pierwowzorów. Dzisiejszy teatr w Europie w dużym stopniu jest dziełem reżyserskim, a nie dramaturga. To jest mniej więcej tak jak w filmie, gdzie głównym twórcą jest reżyser, a nie autor scenariusza. Natomiast w teatrze przez stulecia dominowało literackie widzenie teatru, gdzie dramaturg jest na pierwszym miejscu, a reżyser to ktoś taki, kto umożliwia inscenizację tekstu literackiego. Ale dzisiejszy teatr bardzo daleko odszedł od takiego podejścia. Tak dzieje się od przynajmniej stu lat. Mamy ewolucję w kierunku teatru, w którym reżyser odgrywa rolę dominującą i Szekspir jest tylko dostarczycielem scenariusza. A ten scenariusz często jest modyfikowany. W ostatnich latach jest tendencja, by łączyć ze sobą różne teksty Szekspirowskie. Tak robi Krzysztof Warlikowski i inni. Łączą na przykład teksty Szekspira z tekstami innych autorów. Różne rzeczy się z tym Szekspirem robi, mniej czy bardziej udanie.

Która strategia jest panu bliższa?

- Jako organizator siedemnastej już edycji festiwalu szekspirowskiego jestem bardzo otwarty na poszukiwania w sztuce. Nie bronię za wszelką cenę klasycznego tekstu literackiego i mam świadomość, że twórcy dzisiaj inaczej widzą rolę słowa.

Kanoniczne wystawienie tekstu Szekspira jest już chyba niemożliwe.

- Na razie tak. Widzę tu pewną sinusoidę: za jakiś czas będzie pewnie powrót do słowa. Ludzie też są spragnieni koherencji słownej i poezji. Nie zapominajmy, że to są piękne i bardzo głębokie dzieła poetyckie. Jeżeli weźmiemy sonet i wytniemy jedno słowo czy wers, to sonet przestaje być sonetem.

Myślę, że obecna moda z czasem przeminie. A może będzie kontynuowana, ale już nie jako główny nurt? To widać w dzisiejszym teatrze niemieckim, w który zapatrzeni są nasi reżyserzy. Tam widać powrót do tekstu, do koherencji linearnej, do psychologii. To wszystko, co nasz teatr od kilku lat odrzuca, w niemieckim teatrze wraca.

Dla Szekspira teatralność była sposobem na opisywanie świata. Jaki świat dziś jest przez niego opisywany?

- Może nie tyle Szekspir, co reżyserzy wykorzystują teksty Szekspira do swoich celów. Na przykład tożsamość płciowa stała się bardzo modnym tematem i mamy tego przykłady w co drugiej inscenizacji. Kiedyś sprawy wydawały się prostsze. Mężczyźni wiedzieli, co do czego służy, i nikt nie miał takich wątpliwości. Teraz wykorzystuje się tekst Szekspira, żeby wyłuskiwać homoerotyczne elementy albo takie, które się nimi wydają. Słowo "kochać", czyli "love", w epoce elżbietańskiej miało inne znaczenie. Wcale nie musiało oznaczać miłości dwojga kochanków, mogło oznaczać też przyjaźń. Więc jak u Szekspira jeden mężczyzna mówi do drugiego "kocham", to nie znaczyło "kochać" w dzisiejszym sensie, tylko "jestem twoim przyjacielem". To jest teraz nadużywane, by pokazać, że dominującym wątkiem fabularnym jest - dajmy na to - miłość Hamleta i Horacego. Wykorzystywanie takich wątków pobocznych i tworzenie z nich głównej osi jest dzisiaj nagminne.

Jaki nurt współczesnych odczytań Szekspira dominuje na tegorocznym festiwalu?

- Ten festiwal jest specyficzny, bo bardzo okrojony ze względów finansowych. Nasze plany wzięły w łeb i kilka miesięcy przed festiwalem okazało się, że nie mamy zbyt wiele środków. Ale mimo wszystko spektakle, które zaprosiliśmy, układają się w spójną całość. Z wyjątkiem jednego, wszystkie pozostałe to są echa lub wariacje na temat Szekspira, daleko idące modyfikacje jego tekstów. Co nie oznacza, rzecz jasna, że nie mogą to być wspaniałe przedstawienia. Że nie mogą nas poruszyć do żywego. Z takimi mamy do czynienia w tym roku. To, że coś jest odstępstwem od Szekspira, broń Boże go nie dyskwalifikuje. Natomiast wspomniana przeze mnie powtarzalność czy monotematyczność, obsesyjne skupianie się na erotyce czy tożsamości płciowej, to wszystko są ograne i nudne wątki fabularne, które reżyserzy nam narzucają. Odnoszę wrażenie, że reżyserzy, zwłaszcza młodzi, chyba czasu nie mają, żeby czytać i oglądać inne sztuki. Myślą, że Amerykę odkrywają, jak pokażą, że Hamlet cierpi na kompleks Edypa.

W sztuce nie zawsze oczekujemy oryginalności myśli. Z punktu widzenia dzisiejszej filozofii czy psychologii człowieka najczęściej to, co twórcy mają do powiedzenia, jest co najmniej banalne. W sztuce ważne jest: jak? A nie: co? O miłości powiedziano dużo, o cierpieniach też. Nie jest odkrywcą poeta, który wylewa łzy z powodu utraty ukochanej osoby, albo cierpi z powodu bólu istnienia, ale ważny jest sposób, w jaki to robi.

Jakie kryterium, poza finansowym, decydowało o doborze spektakli?

- Pierwotnie chcieliśmy nastawić się na pewien typ tragedii, która rozwinęła się w czasach Szekspira: tragedii zemsty. To nie był przypadek, bo wynikał z doświadczeń teatralnych ostatniego ćwierćwiecza. Dwadzieścia lat temu w Rumunii, po upadku krwawej dyktatury Ceaucescu, wybitny twórca Silviu Purcarete przygotował słynną już inscenizację "Tytusa Andronikusa", która proponując zupełnie nową estetykę, była jednocześnie rozliczeniem z reżimem. Dzięki temu przedstawieniu Purcarete zrobił karierę międzynarodową i do dziś ją twórczo kontynuuje. Równo dwadzieścia lat później Jan Klata w Teatrze Polskim we Wrocławiu we współpracy z niemieckim z Staatsschauspiel Dresden stworzył inscenizację tej samej sztuki, ale proponując inną estetykę. Chcieliśmy stworzyć wydarzenie festiwalowe i konferencyjne, które by ustosunkowało się do tego, co wydarzyło się w ciągu tych dwudziestu lat zarówno w teatrze, jak i jego estetyce.

Myśląc o tegorocznym festiwalu, wyszliśmy od języka sztuki, poprzez języki władzy, które pojawiają się w tragediach zemsty. Jak władza się przedstawia, jakiej ikonografii używa, jakiej propagandy? To wszystko wydaje nam się ciekawe, stąd wziął się główny motyw festiwalu. Chcieliśmy pokazać zbliżone sztuki z różnych krajów analizujące władzę. Choć wszystkie te przedstawienia są daleko idącymi modyfikacjami tekstu Szekspira albo tylko jego echem.

Czy w tym roku widzowie mają okazję zobaczyć kanoniczne, tradycyjne przedstawienie szekspirowskie?

- Otwierający festiwal gruziński spektakl "Jak wam się podoba" to dobrze zrobiona i naprawdę śmieszna komedia, choć ostatnio byliśmy przyzwyczajeni do tego, że komedie Szekspira wcale śmieszne nie są. Młodzi reżyserzy przeczytali u Kotta [Jan Kott - krytyk i teoretyk teatru, interpretator dramatów Szekspira - red.], że te teksty są mroczne, i tak je robią. A że zapewne nic innego nie czytali, to uważają, że tak ma być.

Czym zaskoczy nas ten festiwal?

- Połączeniem festiwalu i konferencji, która nie będzie polegała wyłącznie na referatach wygłoszonych przez uczonych. Przyjeżdża do nas grupa ludzi z różnych krajów i reprezentujących różne dyscypliny humanistyczne, a także artyści, którzy przedstawiają w Gdańsku swoje dzieła. A zaproszeni przez nas ludzie myślący mają szukać inspiracji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji