Artykuły

Wgryzaki, wnętrzaki i rurarze

"Ampuć, czyli zoologia fantastyczna" w reż. Wiesława Hołdysa Teatru Mumerus z Krakowa na XV Przeglądzie Małych Form Teatralnych w Łodzi. Pisze Paulina IIska w Polsce Dzienniku Łódzkim.

Rurarze to istoty, które żyją w rurach i przewodach kanalizacyjnych. Dzięki ich pomocy mamy w kranach ciepłą wodę. Ale uwaga - gdy czyścimy zęby z zamkniętymi oczami, liżą nas po twarzy. Chętnie też pacną w rękę kucharkę, gdy zmywa naczynia. W taki oto świat wprowadził nas Teatr Mumerus w sztuce "Ampuć, czyli zoologia fantastyczna" w reż. Wiesława Hołdysa. Spektakl krakowskiej grupy zawitał do Łodzi na XV Przegląd Małych Form Teatralnych, odbywający się w Domu Literatury.

We wszystkich kątach czają się podejrzane żyjątka, z własną historią, zwyczajami i ściśle określonym stosunkiem do człowieka-istoty tylko pozornie stanowiącej centrum wszechświata. Wgryzaki kupuje się w worku, z instrukcją napisaną w obcym języku. Mają skłonność do spontanicznej metamorfozy, są miłe i przyjazne, dopóki nie znajdą się w grupie. Wnętrzaki chowają wiecznie poszukiwane szpilki i inne drobne przedmioty, a co najciekawsze, sprzątanie i układanie rzeczy nie powoduje ich likwidacji, tylko przyspieszone rozmnażanie. Bestiarium, przedstawione od momentu narodzin, swoistej kosmogonii alternatywnej odmalowanej za pomocą drewnianych łyżek, mieszadeł iszczotkidoubikacji, nie jest wymysłem Mumerusa. "Postaci" zostały zaczerpnięte z książki

Jana Gondowicza "Zoologia fantastyczna uzupełniona".

Aktorzy (Anna Lenczewska i Robert Żurek) dwoili się i troili, by utrzymać widza w napięciu. Żonglowali nastrojami i środkami, od żartu i straszenia czortami liliowymi, po parodię zadumy przy zapalanych z namaszczeniem świecach. Tańczyli flamenco, gralina "fortepianie". Zachowywali się przytomnie, prostymi środkami ograli wyjście jednego

z widzów, które ze względu na warunki lokalowe Sceny Forum nie mogło zostać niezauważone. Dodatkowe efekty psychoakus-tyczne zapewnił Maurycy J. Kin. Ciekawie wypadł wykorzystywany znienacka kontrabas: nonszalanckie, ale umiejętne brzdąkanie w struny zajmującego jedną trzecią sceny instrumentu. To, co raziło, to mocno przestarzała estetyka- ni to kantorowska, ni to schulzowska. Czarna scena, naszyte na płachcie patchworkowe "instrumenty" jak z witryny plastyków w latach 80. Oldskulowe dwa krzesła, widziane dziesiątki razy, owijanie się płachtą materiału jako środek wyrazu artystycznego. Miło, że można było odpocząć od tabletów i rozpanoszonych ostatnio w teatrze multimedialnych projekcji. Miłośnikom starej alternatywy pewnie by się podobało, tym bardziej, że puenta trąci egzystencjalnym niepokojem. Lecz pytanie brzmi: czy estetyka " Ampucia" trafia w czas. Moja odpowiedź brzmi - nie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji