Artykuły

Młoda kobieta podróżuje

FRANZ Xaver Kroetz jest twórcą mało znanym. Niech więc z zamieszczonego w teatralnym programie tekstu M. Misiornego wolno mi będzie przepisać kilka podstawowych faktów z biografii artystycznej autora "Podróży do szczęścia". Kroetz ma niewiele ponad trzydzieści lat, jest członkiem KPD, napisał kilkanaście utworów scenicznych, które zdobyły sobie (mimo nieprzychylnego stanowiska zachowawczej części krytyki w RFN) trwałe miejsce nie tylko na tamtejszych scenach. "Podróż do szczęścia", której polska prapremiera odbyła się właśnie na Scenie Studyjnej wałbrzyskiego teatru jest pono dla dramatopisarstwa Kroetza bardzo charakterystyczna.

Ten pociągowy monolog młodej dziewczyny, z której mężczyzna z innego, lepszego świata zrobił kobietę, a która teraz z kilkumiesięcznym synkiem jedzie odwiedzić owego "tatuśka" uwikłanego w sprawy własnej, oficjalnej i prawdziwej rodziny i własnego środowiska angażuje, przykuwa uwagę. Ona (tak określa program postać sceniczną) jest dziewczyną bezdennie głupią, posiada minimalistyczny "pro­gram życiowy" (właśnie owo "szczęście"), jej marzenia są po mieszczańsku "tyciutkie" (własny domek, gdzie mogłaby żyć z synkiem, domek, do którego od czasu do czasu wpadałby "tatusiek"). Dziew­czyna chwilami denerwuje, drażni (zwłaszcza wówczas, gdy mowa o sprawach społecznych, albo gdy potulnie godzi się z losem), chwilami wzrusza właśnie głupiutką determinacją i atawistycznym przywiąza­niem do dziecka, którego mieć nie musiała, ale ma, bo po raz pierw­szy powzięła samodzielną decyzję.

W wałbrzyskiej "Podróży do szczęścia" oglądamy gościnnie Mirosła­wę Krajewską, na co dzień związaną z warszawskim Teatrem Drama­tycznym.

Krajewska w tym monodramie prezentuje bardzo rzetelne, precyzyj­ne i dyskretne przy tym aktorstwo. A nie miała wcale łatwego zada­nia. Już choćby ze względu na ograniczenia formalne - rozmiarami po­ciągowego przedziału "zagęszczonego" dodatkowo wózkiem, ale przede wszystkim ograniczenie psychologiczne - ona jest banalna i płytka, aktorce trudno więc "pograć sobie", pokazać pełnię możliwości. A przecież rola Krajewskiej zbudowana jest na półtonach, aktorka, potrafi za­interesować nas losem swej bohaterki.

Przedstawienie reżyserował taktownie i bez ozdobników Andrzej Maria Marczewski, scenografię (słusznie niemal werystyczną), projek­tował Olaf Krzysztofek, muzykę (obcą więc zbędną chyba w tym rea­listycznym obrazku) skomponował Tadeusz Woźniak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji