Rock opera i melancholia
Przedstawienie Teatru Nowego "Stronami deszcze, stronami pogoda..." wystawione przez Adama Hanuszkiewicza w łazienkowskim Teatrze na Wyspie robi wrażenie roboczego szkicu. W tej postaci można je zaakceptować i Hanuszkiewicz niepotrzebnie powołuje się na rocznice walk wolnościowych, chcąc koniecznie uzasadnić połączenie w jedną całość fragmentów "Lilli Wenedy" Juliusza Słowackiego i wierszy Jarosława Iwaszkiewicza.
Lepiej powiedzieć od razu, że jedynym wspólnym mianownikiem jest tu pomysł zaprezentowania w wersji muzycznej tekstów dwu wielkich poetów - literatury niepopularnej dziś i niemal zapomnianej. Toteż rockowa muzyka Andrzeja Żylisa do "Lilli Wenedy" jest całkowicie różna w charakterze i nastroju od tej, jaką skomponował do wierszy Iwaszkiewicza.
Dramat Słowackiego, obcy w obrazowaniu współczesnej estetyce i trudny do zaakceptowania w warstwie słownej, jest dziś bardzo rzadko grany. Hanuszkiewicz pragnie ocalić go dla teatru, tworząc jego wersję śpiewaną. "Lillę Wenedę" z muzyką Żylisa zapowiada na listopad w Teatrze Nowym. W Łazienkach pokazał fragmenty przedstawienia, jakie zrealizował w Gdyni, z udziałem tamtejszych solistek. To zbyt mało, by sądzić o całości. Pomysł, by makabryczne wizje wojennego okrucieństwa z romantycznego dramatu, które przywodzą na myśl to, co dzieje się obecnie w byłej Jugosławii, zderzyć z agresywną muzyką rockową, wydaje się znakomity.
Iwaszkiewicz mówi o śmierci w zupełnie innym, kameralnym wymiarze. Autor inscenizacji sięgnął przede wszystkim do jego wierszy ostatnich, powstałych pod koniec długiego życia. Bardzo proste, autoironiczne wobec własnej starości, pisane były przez człowieka oswojonego już z myślą o "niewygodnym grobie".
W tym spektaklu wyczuwa się jakiś poruszający ton osobisty. Adam Hanuszkiewicz, obecny na scenie, recytujący "Plejady", wyznaczył sobie rolę alter ego starego poety, który przez całe życie pisał o przemijaniu. Wzrusza to miłośników talentu tego kontrowersyjnego twórcy teatru, drażni przeciwników.
Nastrój melancholii potęguje piękna sceneria Łazienek, zapadający w trakcie przedstawienia mrok, przelatujące niebem ptaki. W powietrzu czuje się już pierwsze zapachy jesieni - ulubionej pory Jarosława Iwaszkiewicza.