Artykuły

Jim Morrison ciągle żyje

Pomysł na spektakl jest zaskakujący - według Lou Risinga Jim żyje nadal.

Autora libretta Arkadiusz Jakubik spotkał w 1994 roku na cmentarzu, gdzie Lou sprzątał grób Jima, przeganiając z niego fanów. Rising opowiedział mu, że spotkał Jima Morrisona w roku jego śmierci - 1971, a przez lata był jego najwierniejszym fanem. Między Lou a reżyserem nawiązała się dziwna więź, spotykali się codziennie na cmentarzu, w końcu Jakubik dostał od tajemniczego nieznajomego tekst libretta w prezencie. Historia Lou Risinga to opowieść o dwóch stronach duszy ludzkiej - wrażliwego Jima, a jednocześnie narkomana i alkoholika Jimbo, który w pewnym momencie prowadzi artystę ku zagładzie. W spektaklu przewija się ważne zdanie, wciąż powtarzane przez Jima: "Są rzeczy znane i nieznane a pośrodku nich... drzwi, a za nimi śmierć". W trakcie spektaklu okazuje się, że to drzwi do wolności.

Arkadiusz Jakubik - aktor znany także widzom "13 posterunku" - przez 4 lata pracował nad librettem, szukał tłumacza tekstów. Uznał, że spektakl grany po polsku powinien mieć także polskie tłumaczenia wierszy Morrisona. Trudnego zadania podjął się Krzysztof Jaryczewski. Powstały świetne tłumaczenia, które równie mocno jak w oryginale brzmią po polsku ze sceny w Rampie.

Na casting do roli Jima zgłosiło się 100 kandydatów. Wygrał Marcin Rychcik, młody wokalista zespołu Beat Brothers grającego piosenki Beatlesów w warszawskich pubach, występujący także w "Metrze".

Marysia Seweryn, z którą Jakubik spotkał się przy realizacji "Shopping and fucking" w Teatrze Rozmaitości, gra miłość Jima - Pam Courson, a Maciej Kowalewski Raya Mazurka.

Na scenie gra zespół muzyczny towarzyszący Edycie Bartosiewicz na jej koncertach. W postać idola Jima - Vana Morrisona wcielają się Piotr Bukartyk i Muniek Staszczyk. Rolę Jima ma zagrać również Robert Janowski.

Na telebimie w trakcie spektaklu pokazywany jest film Wojtka Smarzowskiego o liderze The Doors, a na scenie tańczy zespół Jarosława Stańka z Teatru Muzycznego w Gdyni.

Reżyserowi udała się trudna rzecz - pokazał w teatrze rock-operę połączoną z tradycyjnymi scenami aktorskimi. Szkoda tylko, że dostał do dyspozycji tak małą scenę jak ta w Rampie. Taki spektakl wymaga przestrzeni i rozmachu. Dobrze nagłośniony dźwięk, świetny zespół i mocny głos wokalisty - Rychcika przytłaczają widzów, zwłaszcza tych siedzących bliżej sceny. Odnosi się także wrażenie, że gdyby tancerzom dano więcej przestrzeni to ich wyczyny na pograniczu kaskaderskich wzbudzałyby równe emocje co słynne "To już jest kres", czyli "This is The End" Doorsów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji