Artykuły

Jeździec burzy. 10 minut z odtwórcą roli Jima Morrisona, Marcinem Rychcikiem

W spektaklu Arkadiusza Jakubika "Jeździec burzy" grasz postać legendarnego lidera zespołu "The Doors" Jima Morrisona. Czy to jest Twój muzyczny idol?

- Bardzo lubię muzykę Doorsów, mnóstwo czytałem i słuchałem jej przygotowując się do tej roli. Doorsi tworzyli muzykę jedną w swoim rodzaju, nadal będę jej słuchał pracując nad rolą Jima. Razem z moim przyjacielem z zespołu Beat Brothers myślimy o założeniu nowej kapeli w oparciu właśnie o muzykę Doorsów.

Czy czułeś presję mitu postaci Morrisona stojąc na scenie i śpiewając słynne "This is the End..."

- Pierwszy kontakt był trudny. Na koncercie "Jeźdźcy burzy" promującym spektakl, po zaśpiewaniu pierwszego utworu zaległa na sali cisza. Potem w miarę śpiewania energia płynąca ze sceny udzieliła się także publiczności Stodoły.

Śpiewasz od dawna, w zespole i w "Metrze", ale "Jeździec burzy" to była chyba Twoja pierwsza przygoda aktorska?

- To był mój największy problem - jak sobie poradzę w scenach z rasową aktorką Marysią Seweryn, która gra Pam. Zarówno ona jak i Maciek Kowalewski grający Raya Mazanka i oczywiście reżyser Arek Jakubik wiele mi podpowiedzieli i chyba nie jest tak źle...

A choreografia? Na scenie towarzyszą Ci tancerze z zespołu Jarka Stańka a Ty ruszasz się jak Jim czy też jak Marcin grający Jima?

- Gorąco podziwiam tancerzy z grupy Jarka, którzy wkładają wiele pracy w ten spektakl. Obejrzałem mnóstwo taśm z nagraniami Jima na koncertach i miałem własną wizję tego, jak powinienem się ruszać na scenie. Arek pomógł mi to uporządkować, nadać styl. Na pewno nie jestem Jimem, gram go - najlepiej jak umiem.

Czy Janusz Józefowicz nie jest zaniepokojony Twoją główną rolą w innym spektaklu niż "Metro"? - Nie sądzę, aby Józek w jakiś szczególny sposób interesował się moimi poczynaniem. Ale może wreszcie mnie zauważy...

Spektaklowi towarzyszy na telebimie film Wojtka Smarzowskiego o Jimie - w pewnym momencie pojawiasz się w nim nago, na scenie zaś prawie zdejmujesz spodnie. Czy to był duży problem dla Ciebie, aby posunąć się do takiej otwartości wobec widza?

- Wiesz, że nie! W końcu ludzie patrzą nie na mnie, ale na Jima na scenie. Pomyślałem sobie - czemu nie? Albo wchodzę w rolę do końca, albo wcale.

Teksty Morrisona śpiewasz po polsku. Podobają Ci się tłumaczenia Krzysztofa Jaryczewskiego?

- Bardzo, doskonale oddają ducha i treść wierszy Morrisona. Jary doskonale poradził sobie z tym niełatwym zadaniem.

O czym myślisz teraz po "Jeźdźcu burzy", może o "Hair"?

- To moje największe marzenie. Chciałbym oczywiście zagrać Bukowskiego, ale każda rola w tym musicalu także mnie zadowoli. Dzieci kwiaty, cała ta epoka, idea wolności - to mnie fascynuje.

Czy Robert Janowski, który ma również grać Morrisona może się obawiać konkurencji?

Robert bardzo zapalił się do tego pomysłu. Brał udział w próbach, później, chyba ze względów rodzinnych wycofał się trochę, być może dołączy do nas za jakiś czas. Czy ma się obawiać? Nie wiem, ale na pewno pójdę na jego spektakl, jestem ciekawy jaki będzie "jego" Jim?

Rozmawiała: Magdalena Kuydowicz

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji