Artykuły

Iwaszkiewicz i Wenedzi

Na wyschniętej, jak każdego lata teatralnej glebie stolicy pojawiła się jedna roślinka z hodowli Adama Hanuszkiewi­cza. Nie bacząc na przesądy (premiera w piątek, trzynaste­go!) Teatr Nowy dał w łazienko­wskim Teatrze na Wyspie spektakl "Stronami deszcze, stronami pogoda...".

Część pierwszą wypełniły fragmenty przygotowywanej przez Hanuszkiewicza na je­sień premiery "Lilli Wenedy", drugą zaś wieczór poetycki do słów Jarosława Iwaszkiewicza. Spoiwem całości była muzyka Andrzeja Żylisa, dość nieocze­kiwanie połączona ze Słowac­kim i Iwaszkiewiczem. O ile jednak o musicalowym Słowac­kim przyjdzie poważnie podys­kutować po jego pełnej premierze, dziś jedynie odnoto­wując niekonwencjonalny ma­riaż autora ,,Kordiana" z rockiem, o tyle o wieczorze Iwaszkiewiczowskim można już dzisiaj napisać z pełnym przekonaniem, że to propozy­cja ze wszech miar udana.

Reżyser skomponował - a jest w tej dziedzinie bez wątpie­nia mistrzem, by przypomnieć niegdysiejsze sukcesy sceny poetyckiej Teatru TV - całość pełną wdzięku, zadumy, tonów ciepłych i nieco ciemniejszych, tak charakterystycznych dla późnej twórczości Iwaszkiewi­cza. Jest już zasługą samo przypomnienie tej pięknej poezji i oprawienie jej sugestywną muzyką. Hanuszkiewicz jed­nak na tym nie poprzestał: przypomniał przy okazji także siebie jako świetnego interpre­tatora słowa poetyckiego, a przede wszystkim zharmonizo­wał wiele tonów, odcieni i mo­tywów tej poezji. Pomysł połączenia poezji śpiewanej i mówionej sprawdził się tu w każdym calu, nawet wówczas, gdy ten sam utwór usłyszeli­śmy dwukrotnie.

Udało się więc stworzyć tego wieczoru klimat porozumienia wokół spraw najprostszych, a zarazem najważniejszych, o których mówi mistrz Iwaszkie­wicz z rozbrajającą mądrością sędziwego wieku: Niewygodna ta pogoda, niewygodny wiatr... Hanuszkiewicz delikatnie gra nastrojami, inaczej niż w ja­skrawie, demonstracyjnie wręcz szalonej części "wenedzkiej". Przywołuje a to obraz Gwiazdki, a to cmentarny ob­rządek, a to grę w karty, a to wspomnienia wzruszeń już wy­gasłych namiętności. Jest tu miejsce na uśmiech, niewinny żart, ale także może aż nazbyt dosłowną łzę.

Cały zespół uczestniczy w tworzeniu tych przelotnych chwil zadumy, które składają się na obraz ludzkiego trwania i przemijania. Publiczność pod­daje się chętnie tym nastrojom w porze zapadającego zmierz­chu i nadciągającego chłodu nocy. Łazienkom dobrze robi ten poetycki oddech.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji