Artykuły

Wojciech Kościelniak: Wszyscy jesteśmy z chłopów

- W "Chłopach" odnajduję polskie emocje, motywacje, sposoby myślenia, relacje międzyludzkie, konflikty i namiętności. Te piękne i te trudne. Ta powieść pozwala mi też umiejscowić się w wielokulturowej rzeczywistości. Dodatkowo warto wspomnieć o tym, że my, współcześni w miażdżącej większości pochodzimy od chłopów. Jesteśmy ze wsi - mówi reżyser WOJCIECH KOŚCIELNIAK przed premierą musicalu wg powieści Władysława Reymonta.

Wojciech Kościelniak [na zdjęciu] przygotowuje właśnie swoje kolejne przedstawienie na deskach gdyńskiego Teatru Muzycznego. Tym razem, po znakomicie przyjętej i wielokrotnie nagradzanej adaptacji "Lalki" Prusa, postanowił przenieść w świat musicalu "Chłopów" Reymonta. W wywiadzie dla "Gazety" wyjaśnia jak wpadł na ten pomysł i dlaczego zainteresowała go ta powieść.

Przemysław Gulda: Po "Lalce" zabiera się Pan za kolejny fundament polskiej tradycji literackiej. Skąd pomysł, żeby adaptować na potrzeby sceny muzycznej tak epickie dzieła? Na ile wielki sukces "Lalki" zachęcił Pana do dalszych poszukiwań tego typu?

Wojciech Kościelniak: Uważam, że dobra proza często jest świetnym materiałem na scenę. Przemawia za tym ciekawa konstrukcja postaci, nośna tematyka, dramaturgia zdarzeń, czasem aktualny kontekst historyczny, zakorzenienie w polskiej kulturze itp. Krótko mówiąc, często ma ona w sobie zapisanych wiele składowych dobrego musicalu. W tym wypadku charakterystyczny kostium, plastykę, muzykę, mowę, charaktery, interesującą zbiorowość. Poza tym wielka literatura to też pomysł na marketing. Kosztowne produkcje - a do takich należą te rodem z teatru muzycznego - muszą dbać o wysoką frekwencję. Taki mariaż polskiej literatury i teatru muzycznego może być udanym związkiem. Moim zdaniem korzyści płyną w obie strony. Sukces "Lalki" oczywiście motywuje, ale nie jest decydujący. Spektakle muzyczne oparte o polską literaturę realizowałem już wcześniej. Nie jest też tak że stworzyłem sobie łatwe pole do eksploatacji. Każdy nowy tytuł jest dla mnie trudnym wyzwaniem, w którym łatwo o potknięcie. Kiedy uznam, że umiem to robić albo, że jest to stosunkowo łatwe pewnie zmienię kierunek zainteresowań.

O ile o powieści Prusa krytycy nadal mówią z podziwem, jako o dziele na wskroś nowoczesnym i pod wieloma względami aktualnym, o tyle - napisana przecież dużo później - powieść Reymonta jest dziś raczej zapomniana. Co ujrzał Pan w niej takiego, że postanowił przywrócić ją polskiej kulturze?

- Zobaczyłem w niej siebie i poprzez siebie Polskę - i szerzej - świat. Brzmi górnolotnie ale mam wrażenie, że jedynie uczciwie wyrażając siebie możemy starać się być uniwersalni. W "Chłopach" odnajduję polskie emocje, motywacje, sposoby myślenia, relacje międzyludzkie, konflikty i namiętności. Te piękne i te trudne. Zdarzenia zawarte w "Chłopach" dotykają mnie celniej niż te, które czytam w obcej literaturze. Ta powieść pozwala mi też umiejscowić się w wielokulturowej rzeczywistości. Dodatkowo warto wspomnieć o tym, że my, współcześni w miażdżącej większości pochodzimy od chłopów. Jesteśmy ze wsi. Niewielu Polaków nosi w sobie rzeczywiste korzenie arystokratyczne. Nie ma co kryć - my nowocześni, my współcześni, my europejscy jesteśmy w pewnym sensie lepiej ubranymi chłopami. Wystarczy włączyć telewizor albo przejść się miejskim czy wiejskim chodnikiem a te korzenie rzucają się wręcz w oczy. Pyskujemy do siebie jak bohaterowie tej powieści. Tak samo handlujemy, oszukujemy, rywalizujemy, kochamy, nienawidzimy, mścimy się, dojrzewamy itp. Moim zdaniem Nobel dla tej powieści nie jest przypadkowy. Poprzez to, że książka ta tak celnie opisuje polską duszę staje się uniwersalna.

Przygotowanie choćby nawet długiego przedstawienia z tak obszernej powieści, wymagało z pewnością wyboru tylko niektórych wątków i odrzucenia większości pozostałych. Które motywy postanowił Pan wysunąć na pierwszy plan? "Chłopi" Reymonta to powieść o wielu różnych sprawach, o czym będą Pańscy "Chłopi"?

- Chcę, żeby nasz spektakl był o nieustannym - indywidualnym i zbiorowym - ludzkim dojrzewaniu do mądrości i doskonałości otaczającej nas natury. Pierwszy plan należał będzie do świetnie skonstruowanego czworokąta Jagna - Antek - Stary Boryna - Hanka. Reymont napisał istny koncert namiętności na te cztery głosy. Podczas pracy. miałem wrażenie, że dialogi prowadzą kolejne sceny w sposób zaskakująco współczesny i komunikatywny. Są tak ciekawe, że właściwie nie należy przeszkadzać ich autorowi a efekt przyjdzie sam. Wokół takiej osi lokują się wątki Kuby, Józki, Jagustynki, Mateusza, Szymka, Witka, Księdza, Organistów i wielu innych. To panorama charakterów, temperamentów i postaw życiowych. Żałuję, że zabraknie Agaty, Rocha, Tereski Żołnierki, Jasia i kilku innych postaci ale teatr ma swoje prawa.

W zbiorowej pamięci "Chłopi" funkcjonują dziś raczej nie przez pryzmat powieści, ale słynnego, znakomitego serialu filmowego Jana Rybkowskiego z iście ikonicznymi rolami Ignacego Gogolewskiego i Władysława Hańczy. W jakiś sposób musiał się Pan do niego odnieść w swojej inscenizacji. Czy to było pomocne czy raczej okazało się przekleństwem?

- Rzeczywiście serial jest genialny i trudno z nim konkurować. Na szczęście nie kręcimy filmu tylko przygotowujemy musical. To narracja, która wymaga innego budowania postaci, innego grania, innych środków. To pozwala nie być niewolnikiem doskonałości filmowego pierwowzoru. Poza tym gdyński zespół aktorski ma tak silny własny "charakter pisma", że nikt nawet nie próbował kogokolwiek naśladować.

Poza wszystkim innym, "Chłopi" są bardzo skrupulatnym opisem życia na wsi, pełnym konkretu dotyczącego chłopskich zwyczajów, obyczajowości, a nawet infrastruktury polskiej wsi sprzed ponad wieku. Na jakim poziomie dosłowności porusza się Pan w swoim spektaklu, a na ile przenosi go w przestrzeń wyobraźni? Albo, mówiąc zupełnie wprost, czy na scenie próbował Pan odtworzyć chłopskie sioło sprzed stu lat?

- Musicalowa wersja "Chłopów" będzie posiadała warstwę opisującą obrzędy ludowe, codzienne prace, zwyczaje itp. To wielka pomoc w poszukiwaniu rozwiązań scenicznych, pomysłów na układy choreograficzne, sceny zbiorowe itp. Nie musieliśmy błądzić w indywidualnych skojarzeniach, lecz mogliśmy korzystać pełnymi garściami z zawartych w powieści opisów. Jednak - mam nadzieję - do dosłowności daleko. Staraliśmy się pracować w taki sposób aby efekt powstawał w głowie widza a nie na scenie. Mam nadzieję, że sprostamy wyzwaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji