Artykuły

Przemoc i magia walczą na scenie

"Plastelina" w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy i "Ja" w reż. Wiktora Ryżakowa z Teatru im. Horzycy w Toruniu na IV Festiwalu Prapremier. Pisze Katarzyna Kaczór w Nowościach Gazecie Pomorza i Kujaw.

"Plastelina" [na zdjęciu] Wasilija Sigariewa rozpoczęła w piątek 4. Festiwal Prapremier. Więcej tu przemocy i fizjologii niż psychologicznej prawdy.

Maks, bohater spektaklu w reż. Grzegorza Wiśniewskiego, nie potrafi zakorzenić się w otoczeniu z powodu swojej "inności". Wychowuje go babcia. Ma jednego przyjaciela Aleksa. Świat dookoła jest przepełniony alkoholem i seksem. Chłopak całą złość wyładowuje lepiąc z plasteliny figurki. Słyszy głosy, które namawiają go do samobójstwa. Pewnego dnia wpada w sidła "miłośników" chłopców. Staje się ofiarą homoseksualnego gwałtu. Bandyci mordują Maksa. Gra młodych aktorów zasługuje na uznanie. I Maks - Piotr Ligienza i Aleks - Paweł Tomaszewski - poradzili sobie dobrze z kreowanymi postaciami. Wyraziste były także role drugoplanowe, chociaż niektórym bydgoszczanom przydałoby się nieco odświeżyć zasób scenicznych zachowań.

Obrazki z życia

Czego w tej realizacji brakuje? "Plastelina" to raczej pojedyncze obrazki z życia, niż spójny spektakl. Tylko niektóre sceny przykuwają uwagę. Nie ma tu wewnętrznego napięcia, które wciągnęłoby widza.

Nie generują go ani nadmierna brutalność, nagość, ani wszechobecny seksualizm, które bez głębokiego uzasadnienia są tu jedynie ciągiem drastycznych klisz wziętych z życia. Historie wypalonych ludzkich wraków są dość powszechnie eksploatowane przez teatr, kino, telewizję. Nie jest też nowością, że jednostka słaba przegrywa w konfrontacji z okrutnym światem. Manipulacja muzyką i efektowną scenografią nie były w stanie sprawić, aby ze spektaklu wynikała prawda.

Odwrócenie schematów

O sobotnim spektaklu "Ja" Iwana Wyrypajewa w reżyserii Wiktora Ryżakowa, który przywiózł Teatr im. Wilama Horzycy z Torunia można powiedzieć jedno: majstersztyk. Igor Wyrypajew ostrożnie podchodzi do brutalistów, dostrzegając w ich twórczości odwrócenie schematów: "wczoraj o pionierach, dziś o gejach i tancerkach go-go", i dlatego postawił na proste słowo.

Kompilacja tekstów tego dramaturga stworzyła wiarygodny i co ważne magiczny przekaz. "Ja" przedstawia pięcioro aktorów. Pięć głosów o drobiazgach z życia wziętych: miasteczko, śnieg, dziecko, mleko dla kota, podróż pociągiem...

Bohaterowie zaprzeczają temu, co zwyczajne, dawno odkryte. Tylko w ten sposób dochodzi się do znalezienia swojego miejsca w świecie. "Ja" to także zlepek, ale jakże uroczy, historyjek mieszkańców Irkucka.

Na scenie panuje atmosfera trochę jak z filmu "Amelia", trochę jak z opowiadań Schulza: Bóg, śmierć, miłość, smutek - jak to w życiu. Historie toczą się pod starymi drzwiami, na scenie lądują krzesła, tort, butelka, stół - minimalna scenografia, bo najważniejsza jest tu opowieść, w którą udało się wciągnąć widzów.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji