Artykuły

Ildefonsjada inteligentów - czyli wydarzenie

Czasami recenzentom zdarza się coś przeoczyć i nieszczęście gotowe. Chwała Bogu, takie niedopatrzenia moż­na nadrobić. Spieszę więc donieść, że w warszawskim Dramatycznym grają świet­ne przedstawienie, o którym jakoś cicho. Powinien być wyjący tłum przed kasą, za­bijający się o bilety, a tu spokój (choć na szczęście widownia pełna zastygłych w podziwie wycieczek). Tak dłużej być nie musi. Trzeba się tylko spieszyć, bo spek­takl grają już od wiosny zeszłego roku i aż strach pomyśleć, że mogą zaraz prze­stać. Wtedy naprawdę strata dla tych, co nie zobaczą, będzie niepowetowana.

Nie jest to wprawdzie "Hamlet" ani ża­den inny poważny tekst dla amatorów mocnych wrażeń, lecz rozrywka lekka, łatwa i bardzo przyjemna. Ale co z tego, rozrywką dawniej zwaną kulturalną, nie należy gardzić, gdy po mistrzowsku zro­biona i bawi naprawdę, wdzięcznie pie­szcząc nasze skołatane zmysły. Rzecz na­zywa się "Ildefonsjada" i jest teatralnym wieczorem piosenek Konstantego Ildefon­sa Gałczyńskiego. A dlaczego bawi na­prawdę? Odpowiedź jest prosta, co nie znaczy jednak, że równie przyjemne spek­takle rozmnożą się nam teraz jak grzyby po deszczu. "Ildefonsjada" bawi, bo jest rozrywką inteligentną. Co to z kolei zna­czy? Czy tylko inteligenci mogą być za­dowoleni w tym teatrze Gałczyńskiego? Nie, choć z pewnością znajdą w spektaklu więcej powodów do radości niż uczniowie szkół zawodowych. Więc na czym owa in­teligencja "Ildefonsjady" polega? Na dy­stansie i zabawie.

Pisałem o średniej klasy teatrze klasy średniej przy okazji radomskiego musica­lu o Józefie i jego braciach. Musical jako gatunek realizujący wszystkie nakazy po­etyki kiczu traktuje banał ze śmiertelną powagą i puszy się, i nadyma, szukając mądrości we frazesach. "Ildefonsjada" leży na antypodach kiczu, posiłkując się chętnie pastiszem i zabawą z tekstem, prze­strzenią i samym teatrem. Piotr Cieślak, który spektakl wyreżyserował, tchnął w niego tak trudny do naśladowania duch "Piwnicy pod Baranami" w jej najlepszym wydaniu. Oto na chwilę przenosimy się w rejony opanowane przez Cyganów i arty­stów zaprzedanych sztuce, melancholijnie rozchełstanych, pełnych dobrotliwej iro­nii, nienachalnych i wyraźnie cieszących się tym, co robią. Byłby chyba Gałczyń­ski zadowolony, widząc tę lekką dezynwolturę, która nigdy wszakże nie dotyczy spraw wykonawczych. Te są prawie za­wsze dopracowane perfekcyjnie. Przecież wiadomo, że liryka Ildefonsa wymaga lek­kości i finezji wykonawców, a przede wszystkim tego, co najtrudniej zdefiniować, co Francuzi nazywają owym je ne sais quoi, a co ja w tym przypadku okre­śliłbym jako wdzięk. Zresztą, wśród arty­stów to są rzeczy oczywiste. Szkoda tyl­ko, że tak rzadko objawia się je publicz­ności, dając jej szansę zobaczenia na wła­sne oczy, że aktorzy naprawdę lubią teatr i lubią w nim grać w tym samym stopniu, co grać z nim.

"Ildefonsjada" składa się z dwóch czę­ści. Pierwsza toczy się w Cafe-Bar Ocean pod tandetnym fluorescencyjnym neonem. Zaczyna się niemrawo i sennie, może tro­chę w sposób zbyt nieokreślony, może zbyt nagle, ale bardzo szybko spektakl staje na nogi. Krystyna Tkacz jako Melania Szklarz wdzięczy się do widzów, Adam Ferency po Brukseli chodzi pijany, inteligenci tań­czą swój chorobliwie patriotyczny taniec. Naprawdę urzekają piosenki Katarzyny Skrzyneckiej - "Muzeum i dziewczyna" i "Szelki" Hanny Śleszyńskiej. Przygotowa­ne w każdym, najdrobniejszym nawet szczególe, zaśpiewane czasem wręcz bra­wurowo, ale bez szarży naruszającej do­bry smak. Jednak prawdziwym odkryciem tej części przedstawienia jest Krzysztof Wakuliński śpiewający "Liryka, liryka, tkliwa dynamika". Ubrany na czarno, w czarnym meloniku, z krótką czarną brodą śpiewa niezwykle tkliwie i delikatnie, ko­jąc i gojąc ciepłym, łagodnym głosem.

Druga część dzieje się gdzieś w Teatrzy­ku "Zielona Gęś". Piszę gdzieś, bo choć jest konferansjer (Zdzisław Wardejn), jest scena, kulisy i widownia, to teatrzyk ten dziwny trochę. Wyłania się bowiem z tea­tru rzemieślników ze "Snu nocy letniej". Pod purpurowym baldachimem zasiada Tezeusz (Marek Walczewski) i Hipolita (Małgorzata Niemirska). Dla nich zagra­ne będzie najpierw przedstawienie o Piramie i Tyzbe z tekstem w tłumaczeniu Gał­czyńskiego. Tyzbe gra Krystyna Tkacz, a Pirama Paweł Tucholski, wielce udatnie parodiujący w tej roli Ewę Demarczyk. Lwa odzianego w żółtawy futrzak kreuje Sebestian Konrad. Straszliwa tragedia ode­grana zostaje, rzecz jasna, niezwykle śmie­sznie. Niektórzy widzowie śmiali się do łez. Potem na chwilę robi się gorzej, kie­dy Katarzyna Skrzynecka śpiewa swoją "Wenus" - ładnie, ale nie na temat, spra­wia wrażenie, jakby zaplątała się do tea­tru z opolskiego festiwalu piosenki. Potem idzie "Filon i Laura" (świetna Agnieszka Wosińska), "Sierotka" (śmiała Małgorza­ta Kożuchowska), "Ballada o dwóch sio­strach" (dumna i wspaniała Danuta Stenka) i wreszcie nadchodzi,,Hymn starców". Starcy są straszliwi, w siwych perukach, w okularach z grubymi szkłami, oprawio­nymi w ciężkie ciemne oprawki. Fika na scenie balet wesołkowatych paralityków, śpiewając cienko o przemijaniu. A potem zjawia się Zbigniew Zamachowski, który śpiewa "Piosenkę naczelnika wydziału grobownictwa". Pisać o tym, że Zama­chowski śpiewa znakomicie, to jak wcho­dzić z drewnem do lasu, ale tak jest na­prawdę. Na koniec zanurzamy się miękko w kołysance elfów, a Marek Walczewski mówi tekst Puka zamykający "Sen nocy letniej". Jest naprawdę pysznie i słodko, zupełnie jak we śnie.

Tego wieczora w teatrze po raz kolejny mogłem zobaczyć ową coraz rzadszą rzecz: pięknych aktorów, kochających swoją sztukę, a nie zakochanych w sobie. Mogłem uwierzyć, że da się robić wspa­niałe, lekkie i radosne przedstawienia, trze­ba tylko do tego nie lada majstrów. Pędź­cie więc wszyscy co sił do Dramatyczne­go na "Ildefonsjadę", byście nie żałowali, żeście coś przespali. Choć przez chwilę bądźcie szczęśliwi, jak elfy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji