Artykuły

Dulszczyzny wcale nie jest mniej

- Pokazaliśmy "Moralność pani Dulskiej" w gimnazjum pod Wrocławiem. Usłyszałam, że spektakl jest "niesmaczny". Młodzież źle się czuła, widząc na scenie zakochanych niepełnosprawnych. Chciałabym żyć w otwartym kraju - mówi RENATA JASIŃSKA, szefowa Teatru Arka.

Dorota Oczak: Od aktorów niepełnosprawnych wymaga pani tyle samo, co od profesjonalistów? Renata Jasińska: U nas panuje zasada: Nie ma tu niepełnosprawnych. Niełatwo ją realizować, ponieważ oni mają jednak pewne ograniczenia. Ale nie daję im taryfy ulgowej. To łatwe?

- Jako człowiek, się o nich boję - o ich psychikę i emocje. Oni mają w sobie taką dziecięcą ufność, a nawet naiwność. Przez to czuję, że czasami muszę chronić ich przed ludźmi. Ale w teatrze nie ma zmiłuj. Zastanawiam się, czy sprostają presji. Ja jestem wychowana w etosie umierania na scenie, czuję się uczennicą Jerzego Grotowskiego, Zygmunta Molika, Henryka Tomaszewskiego i Tadeusza Kantora. Nasi niepełnosprawni adepci biorą udział w warsztatach i lekcjach teatralnych prowadzonych przez zawodowych aktorów. To im pomaga. Moim celem jest tworzenie w pełni profesjonalnego teatru.

To jest możliwe z udziałem aktorów niepełnosprawnych?

- Jestem pełna szacunku dla osób, które prowadzą teatry amatorskie tylko z osobami niepełnosprawnymi. Ja bym sobie nie poradziła bez wsparcia zawodowców. Ale to aktorzy niepełnosprawni mają w sobie tę niezwykłą prawdę. Na scenie nie prezentują czystej techniki, lecz po prostu są. Nie odgrywają jedynie postaci, lecz mówią od siebie, jako ludzie.

Na czym polega ta wyjątkowość?

- Czasami wydaje mi się, że więcej już nie zrobią, pewnych barier nie pokonają. A potem przychodzi nowy reżyser, który nie zna ich ograniczeń, proponuje inne metody pracy i wspólnie te granice poszerzają. To zaskakuje zarówno mnie, jak i bliskich naszych adeptów, którzy po prostu ich nie poznają.

Czy obecność Teatru Arka na festiwalu Fringe w Edynburgu pomogła przezwyciężyć kolejne bariery?

- Pierwszy raz byliśmy na tak długim - prawie trzytygodniowym - wyjeździe. To było wielkie przeżycie także dla rodziców naszych aktorów i dla nich samych. Na Fringe'u nie spotkaliśmy podobnych sobie zespołów. Jesteśmy jednym z nielicznych teatrów na takim poziomie artystycznym w Europie. To zderzenie z profesjonalnym światem było ogromnym doświadczeniem. Obserwowałam reakcje widzów podczas naszego przedstawienia "Bal u Hawkinga", a oni naprawdę byli zachwyceni. Odwiedził nas także 83-letni Richard Demarco, nazywany ojcem tego festiwalu, wielki promotor sztuki - to on wypromował Kantora na Zachodzie. W ogromnym stresie posadziłam go obok siebie, przez cały spektakl obserwowałam jego reakcje. Po występie Arki wycałował mnie i powiedział, że nasza sztuka powinna być znana w całej Europie. Powiedział, że udział osób niepełnosprawnych w teatrze to najwyższa forma ich integracji ze społeczeństwem.

Za swoją działalność teatr otrzymał Europejską Nagrodę Obywatelską.

- Odbierzemy ją z rąk przewodniczącego Parlamentu Europejskiego 16 października na uroczystej sesji w Brukseli. Razem z nami te społeczne nagrody otrzyma 30 innych przedstawicieli instytucji działających na rzecz człowieka z całej Europy, w tym właśnie Richard Demarco. Widziałam w Edynburgu spektakl o chorobie Parkinsona. Wystąpili w nim chory ojciec i jego syn-aktor. Opowiadali o sobie, to było niesamowite. Tak samo nasi artyści mówią o sobie. To jest niezwykle wymowne. Chcemy w Brukseli nawiązać właśnie kontakt z innymi organizacjami społecznymi, a później zorganizować tournée.

Zamierzacie wystawiać kolejne spektakle na europejskich scenach?

- Po tegorocznych doświadczeniach zrozumiałam, że powinnyśmy się więcej pokazywać. Jesteśmy jednym z nielicznych artystycznych teatrów, w którym współpracują pełno- i niepełnosprawni artyści.

Musicie udowadniać, że jesteście na równi z profesjonalnymi teatrami?

- W Edynburgu nie musieliśmy tego robić. Traktowano nas normalnie - krytycy nie brali pod uwagę tego, że mamy niepełnosprawną grupę, tylko ocenili sztukę. Wrocławianie nie wierzą, że ten teatr jest dobry. Polacy mają zakodowane w głowie, że osoby upośledzone umysłowo są po prostu ograniczone. W Teatrze Arka łamiemy myślenie nawet profesjonalnych terapeutów, którzy mówili mi to, czego się nauczyli w książkach - na przykład, że osoby z zespołem Downa nie mają koordynacji ruchowej. Ktoś chciał przeprowadzić wywiad środowiskowy do pracy doktorskiej, aby to udowodnić. Aleja się nie zgodziłam. Trzeba napisać pracę o tym, że takie osoby właśnie mogą przezwyciężyć swoje upośledzenia i potrafią zapanować nad swoim ciałem. Tereska Trudzik, z którą pracujemy od dziewięciu lat, jest fenomenalna, wyćwiczyła pantomimiczne umiejętności.

Skoro terapeuci nie są w stanie osiągnąć takich efektów, to jak wam się udaje?

- Zawdzięczamy to integracji. Niepełnosprawni obserwują aktorów, naśladują ich, ubierają się w ten sam sposób, powtarzają gesty i sposoby zachowania. Często naśladują także mnie, a ja jestem gwałtowną, energiczną osobą. W teatrze wszyscy się śmieją i mówią, że Alicja Idasik, która jest naszą adeptką od 2006 roku, to moja miniatura. Niepełnosprawni wchłaniają w siebie obrazy ludzi zdrowych i otrzymują komunikat: jesteście takimi samymi ludźmi jak my,

potraficie to zrobić, jesteście silni. Oni zaczynają wierzyć w swoje możliwości. Poza tym teatr daje ogromny doping - publiczność przychodzi, oklaskuje, dziękuje.

Gdyby którykolwiek teatr wyszedł z inicjatywą, aby któryś z niepełnosprawnych wystąpił gościnnie, zgodziłaby się pani?

- Ręczę za nich, że poradzą sobie na scenie czy w filmie. Jestem pewna, że chociaż trójka z nich - Tereska, Ala i Janek Kot - znakomicie wie, czym jest teatr. Mają rewelacyjną pamięć i wiedzą, jak pracuje się z reżyserem. Mają jedyną wadę - a może to nie jest wada? - są bardzo wrażliwi i delikatni.

Mogą zagrać wszystko?

- Nie chcę pokazywać ich brzydko, bo nie nadszedł jeszcze czas, aby oni grali kogoś złego. Widzowie utożsamialiby ich wtedy z takimi rolami. I tak społeczeństwo źle ich odbiera, twierdząc, że są potworami. Z niepełnosprawnymi umysłowo jest trochę tak jak z ludźmi chorymi psychicznie. Mówi się, że są szaleńcami, mordercami. Kiedy zaczynałam prace w Arce, miałam podobne obawy. Na ogół to są bardzo nieszczęśliwi ludzie, którzy z różnych powodów trafili do szpitali psychiatrycznych, biorą leki i mają trudności, aby się uporać ze swoimi ułomnościami. A przecież to są tacy sami ludzie jak my.

Wasz nowy spektakl - "Moralność pani Dulskiej2" - bezlitośnie obnaża wady społeczeństwa.

- Reżyseruje go Dariusz Taraszkiewicz, a ja gram panią Dulską, ponieważ jestem najstarsza. Ale wcale nie chciałam jej grać, ponieważ jest moim przeciwieństwem - okropna baba, która zatrudnia osoby niepełnosprawne i je wykorzystuje finansowo, bije, poniża. Poprzez ekstremalne pokazanie takiej osoby Darek zwraca uwagę na problemy naszego społeczeństwa. Tego, którego jesteśmy częścią, które żyje wokół nas, we Wrocławiu. Dulszczyzna, która była przed wojną opisana przed Zapolska, niewiele się zmienia, a jeśli już, to na gorsze. Dulska nie tylko wykorzystuje niepełnosprawnych, ale też udaje osobę wierzącą, chodzi do komunii co niedzielę i wykorzystuje profity ze znajomości z księdzem. Jest skrajnie homofobiczna i wyrzuca z domu sąsiadkę, która jest po operacji zmiany płci. Ona nie szanuje wolności innych ludzi, tak jak nasze społeczeństwo, które walczy z innością. Chociażby wrocławski przykład z profesorem Baumanem - aferę zrobili młodzi ludzie, ale ktoś im nabił głowy tą nietolerancją. Pokazaliśmy spektakl młodzieży gimnazjalnej w podwrocławskiej miejscowości. Usłyszałam, że jest "niesmaczny". Młodzież źle się czuła, widząc na scenie zakochanych niepełnosprawnych. Chciałabym żyć w otwartym kraju, gdzie każdy ma prawo do własnego życia i jeden drugiego nie krzywdzi.

***

Renata Jasińska - aktorka, reżyserka, autorka scenariuszy, pedagog, dyrektor Teatru Arka. Absolwentka krakowskiej PWST, grała we Wrocławskim Teatrze Lalek, Teatrze im. CK. Norwida w Jeleniej Górze, Teatrze Współczesnym im. E. Wiercińskiego we

KIM ONI SĄ

Teatr Arka

Jest jednym z nielicznych w Europie teatrów integracyjnych, w którym współpracują osoby niepełnosprawne intelektualnie i ruchowo wraz z zawodowymi aktorami. Integracja dotyczy nie tylko zespołu artystycznego ale także części pracowników administracyjnych i technicznych. Teatr działa od 1993 roku, a od 2004 niepełnosprawni adepci są równie ważną częścią zespołu jak zawodowi aktorzy i występują w niemal każdym przedstawieniu teatru. Latem Teatr Arka odbył trzytygodniowe tournée po Europie. Artyści wystąpili na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym FRINGE w Edynburgu, gdzie pokazali swój najgłośniejszy spektakl "Bal u Hawkinga" aż jedenaście razy. W poniedziałek Arka otworzył nowy sezon artystyczny premierą "Moralność pani Dulskiej 2 ", którą można zobaczyć także dziś na scenie przy ul. Menniczej 3 (wejście od strony Sceny Kameralnej Teatru Polskiego) o godz. 19, bilety kosztują od 20 do 35 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji