Artykuły

Czasem coś się uda i można świętować

- Nie ma tak, że jest się ciągle i na szczycie, i w głównych rolach. Kiedy mniej gram w filmach, te momenty spędzam w teatrze. Dużych ról nie mam wcale tak dużo na swoim koncie. Mam wiele ról drugoplanowych i epizodów. Czasem warto robić różne rzeczy. To lepsze niż zaprzątać sobie głowę, czy nadal jestem na świeczniku - mówi ANDRZEJ CHYRA, aktor Nowego Teatru w Warszawie, laureat głównej nagrody męskiej na 38. Festiwalu Filmowym w Gdyni za rolę w filmie "W imię...".

- Od czasu do czasu jest jakiś fantastyczny film, coś się uda i można tak jak dziś świętować zdobycie nagrody. A potem trzeba sobie dać na wstrzymanie i spokojnie kontemplować aż do następnego razu - mówi Andrzej Chyra, nagrodzony na gdyńskim festiwalu za główną rolę w filmie "W imię..."

Katarzyna Fryc: To już pana trzecia nagroda w Gdyni.

Andrzej Chyra: I nadal jest bardzo ważna przede wszystko dlatego, że to, co w filmie się zaplanowało, jednak działa. To dla mnie bardzo przyjemny moment pieszczoty, połechtania. Zwłaszcza że w tym roku konkurencja była naprawdę duża, mnóstwo świetnych filmów i ról, dużo pojawiło się tak zwanej młodej krwi, bardzo interesującej. Widziałem na przykład Dawida Ogrodnika w "Chce się żyć", jest w tym świetny. Także Kamil Tkacz, młody chłopak, który zagrał tę samą postać w dzieciństwie, wywarł na mnie nie mniejsze wrażenie. Obaj zagrali perfekcyjnie, tworząc jedną postać. To zasługa reżysera, który potrafił to tak scalić, ale też ich ogromny talent. Im również gorąco gratuluję.

Małgorzata Szumowska, reżyserka "W imię...", gdzie zagrał pan główną role, podkreśla, że ten film jest dziełem grupy przyjaciół.

- Przy całej komplikacji, przy wielu zagadkach i pytaniach, które sobie przez cały okres kręcenia filmu stawialiśmy, dzięki temu, że byliśmy w gronie przyjaciół, ten film udało się zrobić i dzielnie przez to wszystko przejść. Mamy do siebie zaufanie, często się spotykamy i długo rozmawiamy o różnych rzeczach i oboje z Małgośką Szumowską nadal jesteśmy siebie ciekawi.

Ile w filmie było miejsca na improwizację?

- Wszystko przed planem było ustalone, ale w trakcie zdjęć Małgośka jest osobą spontaniczną, ja chyba też w jakimś sensie, więc z tej naszej spontaniczności wiele wynikło. Nie zamykaliśmy się w tym, co zostało wcześniej zaplanowane, tylko ryzykowaliśmy i zmienialiśmy sceny. Niektóre sceny były już gotowe, ale czuliśmy, że one jednak nie działają, więc robiliśmy je od początku. W tym było partnerstwo i odwaga.

Dwie najbardziej poruszające sceny to te, w których ksiądz przeżywa kryzys: pijany tańczy z portretem papieża, a potem o swojej dojmującej samotności rozmawia przez internet z siostrą. Jak rodziły się te sceny?

- Ta, w której mój bohater rozmawia przez Skype'a z siostrą, była dokładnie napisana i zaplanowana. Akurat ona musiała być precyzyjna. Natomiast scena tańca z Ratzingerem była taką, w której zostawiliśmy sobie dużo miejsca na improwizację. Nie wiedzieliśmy, czego użyjemy w tym momencie i obraz z papieżem jakoś tak nawinął się pod rękę i nagle poczuliśmy, że jest w tej

scenie jakaś dziwna siła, trochę groteskowości, a trochę rozpaczy.

Na tym festiwalu miał pan jedną główną rolę, za którą zdobył pan nagrodę, ale także dwa epizody w filmach "Bilet na Księżyc" i "Nieulotne".

- Nie ma tak, że jest się ciągle i na szczycie, i w głównych rolach. Kiedy mniej gram w filmach, te momenty spędzam w teatrze. Dużych ról nie mam wcale tak dużo na swoim koncie. Mam wiele ról drugoplanowych i epizodów. Także na tym festiwalu. Czasem warto robić różne rzeczy. To lepsze niż zaprzątać sobie głowę, czy nadal jestem na świeczniku. Od czasu do czasu może przyjść moment, że jest jakiś fantastyczny film, coś się uda i można tak jak dziś świętować zdobycie nagrody. A potem trzeba sobie dać na wstrzymanie i spokojnie kontemplować aż do następnego razu.

Jakie ma pan kolejne filmowe plany?

- Przymierzam się do filmu z Jerzym Skolimowskim, mam nadzieję, że zaraz zaczniemy zdjęcia. A potem jeszcze mam robić film z Krzysztofem Krauze. To będzie "Ptaki śpiewają w Kigali" [dramat o ludobójstwie w Rwandzie według opowiadania Wojciecha Albińskiego, Chyra ma w nim zagrać ornitologa - red.].

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji