Artykuły

"Od jutra na nowo"

BARDZO kobiece to widowisko. Od autorki poczynając, poprzez reżyserką i jej liczne współpracowniczki, aż po sześć pań w aktorskiej obsadzie. Pierwiastek maski przedstawienia to wzmocniony mikrofonem, urzędowo inspicjencki głos Kazimierza Herby, scenografia Marcina Wenzla oraz Zygmunt Bielawski nie wiadomo czemu w programie zwany Reporterem. Prawda, jawi się z reporterską torbą i mikrofonem, szybko jednak wyżywa się tych rekwizytów, snuje się po scenie dzierżąc w ręku książkę Wyspiańskiego o "Hamlecie".

Bo założenie - zabawne nawet - polega na pierzeniu tekstu Wyspiańskiego z wierszami Wisławy Szymborskiej. Rzecz dzieje się za kulisami teatru, na scenie trwa właśnie próba "Hamleta". Dlaczego w tej "męskiej" sztuce tylko kobiety i to spotęgowane do kwadratu schodzą ze sceny, pozostaje już tajemnicą scenarzystki. Panie te zamiast plotkować o czymś lub o kimś, robić na drutach, pić kawę - opowiadają sobie dla relaksu wiersze. Plącze się między nimi Reporter Bielawski i "sądzi" Wyspiańskiego (oraz Szekspira). One w niego Szymborską, on w nie "Hamletem". Chwilami to nawet ze sobą koresponduje.

A teraz nieco teorii. Są wiersze "do mówienia" i są takie, które lepiej odbiera się kameralnie, w lekturze. Poezja Szymborskiej - wydaje się - należy do grupy drugiej. Dalej: wiersze można mówić, recytować, deklamować, a także grać. To pierwsze jest mi najbliższe, ostatnie wydaje się wręcz nieznośne, niestety, na scenie wykorzystano wszystkie możliwości. Zbyt wiele było deklamacji i "grania". Zastrzegam, nie winie aktorek, w innych tekstach pokazały przecież, że potrafią mówić prosto i sensownie. Chwalę więc wszystkie panie - Janinę Zakrzewską, Irenę Remiszewską, Annę Koławską, Jadwigę Skupnik, Mirosławę Lombardo i Jadwigę Ziemiańską - za czystość i precyzję słowa, za takt i kulturę wszędzie tam, gdzie im na to pozwolono. Zapewne spora w tym zasługa Krystyny Mazur.

Nie bardzo natomiast wiem za co chwalić (czy ganić) Barbarę Bittnerównę (ruch sceniczny). Takie kroczki i pozy może samoistnie wydumać - najdosłowniej każdy reżyser. Nie mogę wreszcie chwalić Marii Straszewskiej - adaptatorki, o niektórych wadach pisałem wyżej, tu dodam jedynie, że wszystko trwa zbyt długo. Jedna część i siedemdziesiąt minut to górna granica czasu dla tego typu "audycji" poetyckich. Nie mogę też chwalić Marii Straszewskiej - reżyser. Jeśli w "normalnej'" sztuce ktoś drapie się w ucho, to albo dlatego, że taka jest "koncepcja", albo dlatego, że go swędzi. I nie ma to żadnego znaczenia. Jeśli jednak w spektaklu poetyckim jeden wiersz mówi się w przysiadzie, inny na stole, trzeci "maluje" gestem, a po czwartym następuje szybciutkie "exit", to wszystko to coś znaczyć powinno. Drugi zarzut generalny to "koturnowe" ustawienie wielu prościutkich tekstów.

Wspomniany wyżej "pierwiastek męski" - scenografię Wenzla i aktorstwo Bielawskiego - zaliczam do pozytywów przedstawienia. Poezję Szymborskiej także. Lubię niektóre jej wiersze, czasem do nich wracam. I będę wracał mimo doświadczeń z "Od jutra na nowo".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji