Artykuły

Pożądanie schwytane za ogon

TEATR Wielki wprowadził po raz pierwszy do repertuaru nie zna­ny jeszcze publiczności balet "Pożądanie" Grażyny Bacewicz. To ostatnie dzieło wybitnej kompozytorki, której przedwczesna śmierć nie pozwoliła dopisać ostatnich czte­rech minut zakończenia, olśniewa od początku do ostatnich taktów wart­kim strumieniem świeżej pomysło­wości brzmieniowej. Wyjątkowa zna­jomość ekspresji barw instrumental­nych, produkowanych z nerwową hoj­nością i niewyczerpaną inwencją tworzą tu ostro pulsującą mozaikę or­kiestrową, która ani na chwile nie zwalnia uwagi słuchacza. Muzyka "Pożądania" daleka jest jednak od rozpowszechnionych dziś, nużących katalogów efektów brzmieniowych. Te szybko zmieniające się następstwa epizodów dźwiękowych mają własną organizację, swoje akcje i reakcje, przyczyny i skutki, funkcjonują jak doskonały mechanizm. Stylistycznie ta muzyka ukazuje interesujący i za­dziwiająco jednolity pomost między Strawińskim, Prokofiewem i Barto­kiem a dzisiejszą awangardą. Party­tura "Pożądania" powstała w pewnym stopniu pod urokiem dzisiejszej mło­dej twórczości, z której odpadła kon­systencja melodyczno-harmoniczno-rytmiczna i została tylko gra barw brzmieniowych przypominająca wy­drążoną pomarańczę, kuszącą kolo­rem, blaskiem, zapachem swojego na­skórka, kto wie zresztą czy nie bar­dziej pociągającego niż jej miąższ. Kompozytorka nie wyrzekła się jed­nak całkiem tej zasadniczej substan­cji, która była droga muzyce przez tyle wieków, dzięki czemu partytura "Pożądania" ma coś z manifestu go­dzącego generacje i epoki, a jednocześnie jest jedną z najbardziej spon­tanicznych i bezpośrednich, jakie na­pisała.

Co jednak łączy tę muzykę za szlu­fką Picassa "Pożądanie schwytane za logon", według której napisane zostało przez Mieczysława Bibrowskiego libretto baletu? Czy partytura "Pożądania" jest sumą nagromadzonych pomysłów czysto muzycznych, czy wyraża jakąś ideę? W jakim stopniu kompozytorka chciała przenieść do muzyki i na scenę absurdalną groteskę Picassa, jej atmosferę, czy aluzje, bo z pewnością trudno tu mówić o akcji - na te pytania inscenizacja baletu nie daje odpowiedzi. Twórcą choreo­grafii jest Jerzy Makarowski, który dał wiele dowodów nieprzeciętnego, młodego talentu. Pomimo, że nadmu­chane formy z plastyku należą już do najbardziej ogranych rekwizytów na zachodnich scenach baletowych, po­mimo kilku innych banałów, pomimo paru dokładnych kopii postaw czy układów należących do klasyki nowo­czesnego tańca, stworzył tu wiele bar­dzo pięknych i oryginalnych pomy­słów ruchowych. Te cykle form ru­chowych zjawiają się jak czasem smak w ustach, intrygujący, ale bez przyczyny. Powstały nie do muzyki, ale na marginesie muzyki i na mar­ginesie literackiego pierwowzoru Pi­cassa, mają własne, niewytłumaczone życie na scenie, a banalny komentarz w programie niczego nie usprawiedli­wia, tylko gmatwa problem. Nowo­czesne balety nie potrzebują treści, akcji, często ograniczają się do wy­twarzania atmosfery, wieloznacznych aluzji, czy absurdalnych sytuacji. Je­żeli jednak tytuł obiecuje widzowi "Pożądanie", czy też "Pożądanie schwytane za ogon", to obietnica musi być spełniona, choćby bez dosłow­ności, w najbardziej perwersyjnej, czy metaforycznej postaci - nie wystar­czy pokazać parę ćwiczeń i propozy­cji z dziedziny erotyki. A może błąd tkwi w samej konstrukcji libretta, al­bo w podstawowej koncepcji baletu? Tego widz też nie może się dowie­dzieć, choć tańczą tu świetni tancerze (Dariusz Blajer, Renata Smukała, Marta Bochenek, Irena Mrozińska, Janusz Smoliński), choć wszystkie warstwy spektaklu z osobna są in­teresujące, włącznie z bardzo piękną, ale też luźno dołączoną scenografią Andrzeja Majewskiego, stanowiącą indywidualną replikę na malarstwo, które czerpało natchnienie z budowy komórki, czy obrazu wewnętrznej anatomii.

Ten wieczór w Teatrze Wielkim dopełniło przedstawienie "Pietrusz­ki" Stawińskiego, które wskrzesiło atmosferę "Baletów Rosyjskich" Diagilewa. Miało urzekający, historyczny smak dzięki temu, że Leon Wójcikow­ski odtworzył tu z własnej pamięci i wyobraźni choreografię i insceniza­cję Fokina, że Andrzej Majewski stworzył scenografię i kostiumy, sugestywnie celujące w styl tamtej epoki, że było dużo bardzo dobrego tańca, i że postacie miały charakter w kreacjach Witolda Grucy, Zbigniewa Strzałkowskiego, Elżbiety Jaroń, Barbary Sier, Renaty Agaciak, Ireny Basiukówny i wielu innych wykonawców. Można by znaleźć w inscenizacji kilka nielogicznych szczegółów, ale nie warto o nich wspominać, bo jest to przedstawienie o wyjątkowym uroku i smaku.

Mieczysław Nowakowski, który stanął za pulpitem dyrygenckim zaakcentował w "Pożądaniu" przede wszystkim żywiołową stronę tej muzyki. Interpretacja "Pietruszki" w fosie orkiestrowej z reguły nie zgadza się ze wspomnieniami wyniesionymi z sali koncertowej, w której częściej słucha się tego słynnego utworu. Scena baletowa wymaga jednak ustępstw na swoją rzecz zwłaszcza w zakresie tempa, ale takie są prawa teatru, ważniejsze niż nawyki słuchacza koncertowego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji