Artykuły

Godzimy się, by gwałt porządkował świat?

- Dla mnie ważne jest to, że myśl przewodnia festiwalu nie musi być pozytywna, może być prowokacyjna. I tegoroczna właśnie taka jest - z dyrektorką Festiwalu Dialog-Wrocław Krystyną Meissner rozmawia Mateusz Węgrzyn z portalu dwutygodnik.com.

MATEUSZ WĘGRZYN: Po trzynastu latach sprawowania funkcji dyrektora Wrocławskiego Teatru Współczesnego odeszła pani w atmosferze kontrowersji. Mówiła pani w wywiadach, że głównym powodem był ageizm, odsunięcie ze względu na wiek, czego przewrotną interpretacją miał być m.in. pani ostatni spektakl "Hopla, żyjemy!". Jak po roku ocenia pani całą tę sytuację oraz działalność nowego dyrektora WTW? KRYSTYNA MEISSNER: Na pytania dziennikarzy o powód odejścia odpowiadałam, że rzeczywiście wiek był oficjalnym powodem mojego zwolnienia. Rzecz jasna, budziło to moją niezgodę, a często również złość. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że właścicielem tego teatru jest miasto i ma ono prawo wziąć sobie młodszego, starszego, takiego czy innego dyrektora. Mój sprzeciw jednak powodowało to, że o przedłużeniu bądź nieprzedłużeniu kontraktu decydowała kwestia mojego wieku, a to już jest dyskryminacją, która przecież musi budzić opór. Ale chciałabym podkreślić, że nie robiłam niczego, co by nie zmierzało w kierunku harmonijnego przekazania teatru z ręki do ręki. Oczywiście, tak się nie stało, było to - powiedzmy sobie - oschłe rozstanie. Trudno. Natomiast wolałabym nie oceniać pracy nowej dyrekcji, dlatego że rok to jeszcze za mało, by zaopiniować kierunek zmian.

Myślę, że trzeba zachować spokój, niech Marek Fiedor, dyrektor naczelny i artystyczny, po prostu zrobi więcej premier, by można było zorientować się, w jakim kierunku idzie, z kim będzie współpracował, jakie są jego zamierzenia. Ale na pewno profil teatru się zmienił i jeszcze będzie się zmieniał. W samej zmianie nie ma nic złego.

Od 11 do 18 października po raz kolejny odbywać się będzie Międzynarodowy Festiwal Teatralny Dialog-Wrocław. Szesnaście spektakli z czterech kontynentów, czternastu reżyserów, ponadto dziesięć debat z udziałem artystów i naukowców. Co proponuje program VII edycji?

- Ona ma hasło. Takie hasło powstaje w momencie, kiedy już zaprosiłam większość przedstawień. I wtedy z tych zaproszonych przedstawień wynika, co dla ich twórców jest ważne w naszej rzeczywistości. W tym roku wszystkie przedstawienia poruszają temat, który w Polsce ostatnio jest dosyć boleśnie odczuwamy. Ujęłam to w haśle: "gwałt porządkuje świat".

Właśnie, ono też jest trochę kontrowersyjne.

- Nawet bardzo.

Spotkałem się z głosami sprzeciwu, zwłaszcza środowisk feministycznych, ale nie tylko. Jak ta hasłowa przewrotność odnosi się do idei festiwalu?

- Myślę, że głosy sprzeciwu wynikają z niezrozumienia hasła lub po prostu niewiedzy dotyczącej tego, jak to hasło jest rozumiane i w jakim kierunku zmierzać będzie festiwal. Dostaliśmy list z wątpliwościami od Fundacji Feminoteka, która po zapoznaniu się z naszą interpretacją idei festiwalu przesłała nam życzenia powodzenia i sukcesu. Dla mnie ważne jest to, że myśl przewodnia festiwalu nie musi być pozytywna, może być prowokacyjna. I tegoroczna właśnie taka jest. Jeżeli prawie w każdym przedstawieniu, które zaprosiłam, opisuje się sytuację gwałtu lub wchodzi się w dialog z gwałtem zadanym, wszystko jedno jak: całym grupom społecznym, politycznie czy fizycznie, jednostkowo, to po prostu zapisałam to dosyć prowokacyjnie. To nie jest optymistyczne hasło pokazujące, że tak ma być, podajemy je jakby ze znakiem zapytania: czy godzimy się na to - my publiczność, obywatele - by gwałt porządkował świat?

Ceny biletów na festiwalowe spektakle wahają się od 50 do 120 zł. Statystyczny polski widz nie może sobie pozwolić na taki wydatek na "cele kulturalne". Już w pierwszym dniu większość biletów została sprzedana. Młodzi recenzenci i teatrolodzy mają utrudniony dostęp do festiwalu. Do jakiego zatem widza kierowany jest Dialog? Niektórzy powiadają, że do elitarnego...

- Nie, do wszystkich. Jest bardzo dużo rabatów, ulg, to nie są bezwzględnie obowiązujące ceny. Jest bardzo dużo rozdanych, czyli bezpłatnych akredytacji. Musimy też trochę zarabiać, a mamy bardzo ograniczony budżet. Oczywiście nie chcemy zarabiać kosztem nieoglądania festiwalu przez pewne grupy społeczne. Myślę, że mnie nawet nie wolno sprzedawać tych biletów po 5 zł. Dlatego, że koszt, zwłaszcza sprowadzenia przedstawień do Polski, jest niezwykle wysoki. Dostałam na to publiczne pieniądze, nieduże, i muszę się zmieścić w ramach dotacji. Ceny naszych biletów nie różnią się bardzo od cen biletów warszawskich teatrów, szczególnie prywatnych, czy też Warszawskich Spotkań Teatralnych. Zresztą w niektórych wypadkach, na przykład dla przedstawień wrocławskich, utrzymaliśmy ceny, które stale obowiązują w naszych teatrach. I tak ciągle mam poczucie, że sprzedaję ten festiwal publiczności prawie za darmo. Gdybym miała więcej pieniędzy przydzielonych przez miasto, ministerstwo czy sponsorów, o których teraz tak trudno, to oczywiście zniżałabym ceny, wprowadzałabym więcej rabatów.

Musi Pan też pamiętać, że festiwal to nie tylko prezentacje spektakli, ale również szereg wydarzeń towarzyszących, w których udział jest bezpłatny. W tym roku na festiwalu organizujemy m.in. wykład światowej sławy psychologa społecznego Philipa Zimbardo, debatę o współczesnym teatrze polskim i codzienne spotkania z intelektualistami, wśród których znajdą się m.in. Piotr Pacewicz, Kazimiera Szczuka, Dariusz Kosiński, Jacek Żakowski, Wojciech Tochman, Wojciech Jagielski, Kinga Dunin, Olga Tokarczuk, Magdalena Środa i Agnieszka Kozłowska-Rajewicz. Myślę, że bez względu na zasobność portfela każdy, kto będzie chciał, będzie mógł włączyć się do naszego dialogu.

"Oczyszczeni" Krzysztofa Warlikowskiego znów pojawią się na scenie WTW po 12 latach od premiery w tym teatrze.

- Tegoroczna edycja festiwalu będzie miała dwóch bohaterów, reżyserów. Jednym z nich będzie Johan Simons, Holender obecnie pracujący w Niemczech, który przygotował swoich "Oczyszczonych". Drugim - Warlikowski. Pomyślałam sobie, że byłoby cudownie pokazać jeszcze raz "Oczyszczonych" Warlikowskiego i zestawić ich ze spektaklem Simmonsa. Żeby wrocławska publiczność mogła zobaczyć, jak ten sam tekst można widzieć z tak bardzo różnych perspektyw. W obu wypadkach jest to szalenie interesujące.

Podczas festiwalu będzie też pokazywana "Macabra Dolorosa albo rewia DADA w 14 piosenkach z monologami" w reżyserii Pawła Szarka z Teatru Nowego w Krakowie. Sporo recenzentów mówi, że to przedstawienie tabloidowe. Oczywiście pozostaje tylko poddać tę kwestię dyskusji krytyków i przede wszystkim zwykłych widzów. Natomiast tabloidowy jest marketing wokół spektaklu, m.in. zabieg polegający na sprzedawaniu biletów w promocyjnej cenie 25 zł "z okazji" wyroku 25 lat więzienia dla Katarzyny W., postaci niejako źródłowej dla tego widowiska. Jakie uzasadnienie w polu myślowym festiwalu ma "Macabra Dolorosa"? Czy tabloidowość nie kłóci się z dialogowością?

- Teatr Nowy jest bardzo ambitnym teatrem. Działa trochę tak, jak kiedyś TR w Warszawie. Oni wywołują ferment, wybierając tematy tabu, o których się nie rozmawia. Byłam sceptyczna, kiedy zasiadałam na widowni, żeby obejrzeć ten spektakl, ale on głęboko mnie poruszył. Dlatego, że jest to świetnie zrobiony monodram. Opiera się na pamiętnikach Magdy Goebbels, zwraca uwagę zwłaszcza na to, co ona zrobiła ze swoimi dziećmi pod koniec wojny. Ale dotyka też wszystkich kobiet, które popełniły dzieciobójstwo. Wtedy nie było jeszcze wyroku dla Katarzyny W. Nie chodziło o wprowadzenie do repertuaru wydarzenia tabloidowego, ani Teatrowi Nowemu, ani mnie, kiedy postanowiłam pokazać go w ramach Dialogu. Tematem tego przedstawienia jest refleksja: co powoduje kobietą, która daje nowe życie i wszystkie jej uczucia są skumulowane wokół nowego człowieka, jakie ekstremalne sytuacje nią powodują, że zabija swoje dziecko? To nie jest obrona tych kobiet, tylko próba analizy ich zachowania. Zresztą wciąż mamy podobne przypadki, nie tylko Katarzyny W. Ten temat stale do nas wraca w newsach medialnych.

Spektakle tegorocznego Dialogu tematyzują palące problemy społeczno-polityczne współczesnego świata. "Antygona" Homayuna Ghanizadeha przedstawia islamski punkt widzenia na temat rodziny i kobiet. "Exhibit B" Bretta Baileya to zmierzenie się z dziedzictwem europejskiego kolonializmu. "Pomnik" Jenifer Herszman Capraru odnosi się do ludobójstwa w Rwandzie, a "Odgłosy pożaru" Rodrigueza Luisa Prado to - jak mówią twórcy - "dokument sceniczny" o najnowszej historii Meksyku, głównie o rebeliach bojówek guerillas w latach 60. i 70. W Polsce, zwłaszcza we Wrocławiu, obserwuje się nasilenie radykalnych nastrojów nacjonalistycznych czy nazi-kibolskich. Jaką rolę wobec tej kwestii powinni wziąć na siebie artyści i intelektualiści? Na razie zamiast podjęcia edukacyjnej i kulturotwórczej "pracy u podstaw" dominuje z ich strony obojętność albo lekceważenie. Dialog ma coś do powiedzenia w tej sprawie.

- Ma pan rację. Wszystkie problemy, o których pan mówił, rzeczywiście są obecne w festiwalowych przedstawieniach, ale oprócz tego - co jest dla mnie zawsze bardzo ważne - te przedstawienia są naprawdę świetne pod względem formy i języka teatralnego. Poruszają trudne sprawy bardzo szeroko, to nie są tylko agitki dokumentalne, w żadnym wypadku.

Chcę powiedzieć, że cały problem narastania nastrojów nacjonalistycznych, wręcz faszystowskich, jest dla nas niezwykle ważny, szczególnie w świetle tego, co zdarzyło się na wykładzie profesora Zygmunta Baumana we Wrocławiu. Ale w związku z tym postanowiliśmy zorganizować na ten temat debatę w czasie festiwalu. Nazwaliśmy ją "O brunatnej Polsce". Chcemy rozmawiać o radykalizacji nastrojów politycznych i obyczajowych w naszym kraju. Zapraszamy na nią polityków, dziennikarzy, artystów - po to, żeby wypowiedzieli się we własnym imieniu, co sądzą na ten temat, dlaczego tak się dzieje i co zrobić, żeby przerwać ten trend. Po ataku na profesora Baumana przez media przetoczyła się fala oburzenia, występowali politycy prezentujący swoją niezgodę. Szkoda tylko, że w całej tej rozmowie niewiele poświęcono miejsca na diagnozę problemu, na próbę odpowiedzenia sobie na pytanie, dlaczego coraz więcej młodych ludzi wpada w ramiona NOP-u, ONR-u czy RN. Dziś coraz częściej pytamy, czy wobec efektów gwałtów i przemocy reagować siłą, czy negocjować. Myślę, że przede wszystkim edukować.

Mam przeczucie, że tegoroczny festiwal będzie dużo bardziej atrakcyjny niż poprzednie, nie wiem dlaczego, ale tak się ułożyło. Może i czasy zmieniły się w ten sposób, że on zabrzmi dosyć mocno w sytuacji, w jakiej znalazła się teraz Polska.

na zdjęciu "Król Lear" w reż. Johana Simonsa.

***

Krystyna Meissner

(ur. 1933) - reżyser w teatrach dramatycznych, operowych i Teatrze TV, dyrektor naczelna i artystyczna następujących teatrów: Teatru im. L. Kruczkowskiego w Zielonej Górze (1980-1983), Teatru im. W. Horzycy w Toruniu (1983-1996), Starego Teatru w Krakowie (1997-1998) oraz Wrocławskiego Teatru Współczesnego (1999-2012). W latach 1983-1989 dyrektor Festiwalu Teatrów Polski Północnej w Toruniu. Twórca i dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Kontakt w Toruniu (1991-1996) oraz Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Dialog-Wrocław.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji