Artykuły

Czarowanie

IV Festiwal Prapremier w Bydgoszczy podsumowuje Andrzej Churski w Nowościach Gazecie Pomorza i Kujaw.

Festiwal Prapremier odbył się w Bydgoszczy po raz czwarty, czyli dojrzał. Dojrzał i jest ważnym festiwalem, bo pokazuje teatr polski taki, jakim chciałby on być, gdyby należał do młodych pisarzy, dramaturgów, aktorów. I do młodych widzów. Tylko im nie znudziła się jeszcze publicystyka na scenie, owo szarpanie się, z Polską, z życiem odległym od kulturalnych salonów o lata świetlne. Festiwal bydgoski od początku stara się też wychodzić na ulicę. Najpierw nieśmiało, bo fajerwerkami widocznymi z daleka, potem na plac przed teatrem, wreszcie - w miasto. Z różnym skutkiem. Pamiętam klasyczny spektakl Biura Podróży "Giordano" na bydgoskim rynku grany dla garstki, no - może dla garści widzów.

Tegoroczna edycja obfitowała w propozycje pozateatralne. Były przedstawienia - w tym najnowsza adaptacja "Makbeta" Biura Podróży [na zdjęciu], był teatr ognia, były próby ingerencji w przestrzeń publiczną. Najmocniej jednak zaistniał teatr w Fordonie, gdzie w środku blokowiska pokazano przedstawienie "Made in Poland", którego akcja dzieje się w blokowisku. I publiczność wychyliła się z okien wielkiej sypialni, i coś tam nawet reagowała, gdy rozbijano im (teatralne) auto na parkingu. I Kontakt zaistniał.

Czy próby wchodzenia w przestrzeń nieteatralną, szlachetne z natury, zostaną choćby w zbiorowej pamięci miasta? Nie wiem. Publiczność lubi być czarowana, choć pewnie (w swej statystycznej masie) z trudem odróżnia fajerwerki i szczudlarzy z przedstawienia z treścią od ognistych łańcuchów teatralnych cyrkowców. Ale próbować trzeba, i życzyć festiwalowi, który tego próbuje, wszystkiego najlepszego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji