Komedia z Londynu
Wzajemne poznawanie się - po latach rozłąki - teatralnej emigracji i kraju zaczęło się właśnie w Poznaniu. I nietrudno chyba było domyślić się, że na "Dni Dramatu i Teatru Emigracyjnego" poznańskie sceny przygotowują jakieś dania specjalne.
Teatr Nowy podjął mniejsze chyba ryzyko. Wybrał sprawdzonego już przed wojną autora, i sprawdzoną już przed londyńską publicznością komedię Mariana Hemara "Piękna Lucynda". Teatr Polski pokusił się o prapremierę "Czarnego piasku" Andrzeja Bobkowskiego. Po przedstawieniu w Nowym jedno jest pewne. Dyrektor Eugeniusz Korin wyraźnie "kupił" sobie polski teatralny Londyn. Goście przyjęli przedstawienie więcej niż serdecznie. Czy poznańska publiczność przyjmie jednak to przedstawienie równie gorąco?
Marian Hemar na kanwie pierwszej sztuki z repertuaru teatru króla Stasia, "Natrętów" Józefa Bielawskiego napisał stylowy a nie pozbawiony współczesnych literackich odniesień pastisz. Wiele zdawało się jednak zapowiadać, że po latach będzie to już tylko wdzięczna literacko ramotka. Ale w Teatrze Nowym tak się nie stało. I jeśli w sztuce obowiązywać powinna prawda i tylko prawda, to powiem tu, że większa w tym jest jednak zasługa teatru niż autora. Bo przedstawienie w Nowym, lepsze jest i bardziej zabawne niż sama ta sztuka. Eugeniusz Korin wyraźnie wzbogacił wątlutkie libretto i okrasił wieloma reżyserskimi lub aktorskimi pomysłami.
Przedstawienie zaczyna się świetnie dodaną tu przez reżysera pantomimiczną sceną, w której to trzy przyszłe muzy, wyraźnie zajęte sobą i śmiertelnie znudzone: Kazimiera Nogajówna, Sława Kwaśniewska, Krystyna Feldman, stają nagle przed otwartą kurtyną i muszą coś zagrać. Za chwilę jest równie brawurowa scena z muzą podpowiadającą rymy zakochanemu poecie - Mariuszowi Sabiniewiczowi. Potem przez chwilę tylko na widowni robi się może trochę nudnawo, ale świetna vis comica Aleksandra Machalicy i Zdzisława Grochala robi swoje. A na początku II aktu ręce same składają się do oklasków gdy Daniela Popławska podejmuje dyskusję o kawalerze z zakochaną w nim Lucyndą - Marią Rybarczyk.
Spektakl w Teatrze Nowym jest stylowy, zgrabnie odświeżony, świetnie grany. Czy wystarczy to dla publiczności? Oczywiście, jest to już tylko pełna dla nas sentymentów ramotka. Ale jak zrobiona. Jak zrobiona...