Artykuły

Czerwone nosy idą do nieba

Prapremiera polska "Czerwonych nosów" Petera Barnesa w przekła­dzie Stanisława Barańczaka i reżyserii Eugeniusza Korina odbyła się w Teatrze Nowym w Poznaniu jeszcze w ubiegłym sezonie teatralnym. Pesymiści przewidywali wówczas, że spektakl nie utrzy­ma się długo w repertuarze. Nie dlatego jednak, że był nieudany, lecz z powodu treści, która może wzbudzać protesty w naszym ka­tolickim kraju. Stało się, na szczęście, inaczej. Przedstawienie nadal jest w repertuarze teatru i mogliśmy je oklaskiwać na ostatnich War­szawskich Spotkaniach Teatralnych. Akcja sztuki Barnesa toczy się wprawdzie w średniowiecznej Francji za panowania papieża Klemen­sa, jednak mówi o problemach najzupełniej aktualnych - o rozzie­wie pomiędzy religią i wiarą, o naturze władzy (nie tylko zresztą kościelnej) i o artystach, którzy bywają najczęściej narzędziem w jej ręku. Tytułowe "czerwone nosy" to trupa wędrownych komedian­tów, którzy w czasie szalejącej zarazy próbują ratować ludzi rado­ścią i śmiechem, oswajając w ten sposób śmierć. Przetrwają zagro­żenie, zwyciężą, ale zginą z ręki tych, dla których stali się niewygodni. Spektakl zamyka scena, w której komedianci po drabinie Jakubowej wędrują wprost do nieba... Warszawskiej publiczności podobała się nie tylko aktualność sztuki Barnesa, lecz również zespołowość gry poznańskich aktorów na czele z Januszem Andrzejewskim oraz Mirosławem Konarowskim, Sławą Kwaśniewską, Krystyną Feldman i Michałem Grudzińskim. Organicznym elementem te­go spektaklu były ciekawe układy taneczne, które przygotowała Ewa Wycichowska. Scenografię zaś, trafnie metaforyzującą sytu­ację osaczenia i zagrożenia, zaprojektował Paweł Dobrzycki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji