Artykuły

Szaleństwa średniowiecza ku przestrodze

Na foyer kadr ze "Ślepców" Bruegela. Obok współczesne obrazy przedstawiające za­gadkowe postacie w karnawałowych maskach z czerwonym nosem. Takim samym jak na plakacie do przedsta­wienia autorstwa Stasysa. Rozglą­dam się po widzach. Zdecydowana większość premierowych gości zao­patrzona została przez teatr też w takie maski. Czerwone nosy i na scenie, i na widowni.

Teraz, kiedy usadowiliśmy się wreszcie w fotelach mamy przed sobą półkoliście wybrzuszoną w naszą stronę kotarę. A gdy ona rozsuwa się, ogromne jak na gabaryt tej sceny wnętrze. A w nim nie tyle może nawet dekoracje teatralne, co archite­kturę. Okrąg świata. U góry rozdarte w pół niebo, a w dole, jakby otchłań piekła-trupiarnię. I w tej scenerii roz­legają się dźwięki dzwonów na trwo­gę. Zaczyna się przedstawienie.

Znajdujemy się teraz - za sprawą teatru w średniowiecznym Auxerre czasów najstraszniejszej zarazy 1348 roku. W czas trwogi i wielkich religij­nych uniesień. Czarna śmierć zbiera ponure żniwo. Ludzie zwracają się ku Bogu, ale każdy przecież inaczej go widzi i rozumie. Jest to bowiem znana nam z książki Johana Huizingi praw­dziwa Jesień średniowieczna. Czas wielkich bluźnierstw i herezji, a rów­nocześnie czas wielkich też zrodzo­nych przez idee świętego Franciszka z Asyżu przewartościowań. Odkrywa­nia potrzeby miłości i dobroci. Trzy tak sprzeczne ze sobą orientacje wal­czą tu teraz ze sobą. Czarne kruki przemocy i bezprawia, samoudręczający się biczownicy oraz boży wesoł­kowie - czerwononosi wędrowni kuglarze niosący ludziom w czas za­razy - zabawę i pociechę.

Spolszczoną przez Stanisława Ba­rańczaka sztukę Petera Barnesa "Czerwone nosy" trzeba chyba odczytać jako uniwersalną w swych treściach metaforę. Zagubienia się i odnajdy­wania, wolności i bezprawia. Ciem­noty i gorączkowego poszukiwania prawdy. I w Bogu, i w człowieku. Na swój sposób czasy i problemy śred­niowiecza są przecież tak podobne do naszych, myśmy też wyszli z zarazy, pełni buntu wewnętrznego i potrzeby wolności. Ale jak powiada średnio­wieczny papież z tej sztuki "Po zara­zie ludzie pozostali drżący lecz wolni, ale człowiek jest zbyt grzeszny, by mógł używać wol­ności".

Dla Teatru Nowego miała to być ta najważniejsza premiera sezonu, naj­ważniejsze wydarzenie od czasu pra­cy nad Szekspirowskim "Królem Lea­rem". Ale czy istotnie jest nim?

Przedstawienie w Nowym ogląda­łem dwukrotnie. Po raz pierwszy z powodów czasowych (dyżur w reda­kcji) tylko do połowy i wyszedłem z teatru pod ogromnym wrażeniem. Tak pięknie zakomponowanych scen i obrazów dawno już nie oglądałem. I tak świetnej plastyki, i tak bardzo jednorodnego w swym stylu aktorst­wa. Ale nazajutrz cały ten spektakl nie dostarczył mi tylu aż wzruszeń i emo­cji. Pierwsza część rzeczywiście jest świetna, ale w drugiej niekończący się natłok pięknych scen i obrazów zaczyna jednak nużyć. Jak długo można najlepsze choćby przedsta­wienie śledzić z maksymalnym napię­ciem i uwagą? Godzinę, dwie. Ale przecież nie trzy godziny i dłużej. Wręcz nieodzowne wydają mi się tu skróty. Rozumiem doskonale Euge­niusza Korina, żal mu ogromu pracy i uronienia czegokolwiek z tej tak bogatej wizualnie i myślowo partytu­ry. Wydaje się jednak, że z mistrzows­ką precyzją operujący detalem reżyser trochę przestał jakby panować nad całością...

Jest w tym przedstawieniu świetna plastyka. Jest ruch sceniczny i muzy­ka. Ale przede wszystkim jest znako­mity ansambl aktorski. Nie ma w nim właściwie ról wielkich i małych. Wszystkie są tak samo ważne. I wszy­stkie właściwie są świetnie aktorsko zrobione. Bo i Folte Janusza An­drzejewskiego i ksiądz Toulon Mirosława Konarowskiego. Ale przede wszystkim chyba tak pełne plastyki i aktorskiego wyrazu postacie drugoplanowe. Ślepiec - Michała Grudzińskiego, Papież Klemens - Witolda Dębickiego, Mistrz biczo­wników - Aleksandra Machalicy, arcyzabawny w swej grotesce duet taneczny chromych: Krystyny Feld­man i Doroty Lulki.

W sumie więc świetny spek­takl. Chwilami rzeczywiście fas­cynujący, ale momentami rów­nież i drażniący swym nadto mo­że obrazoburczo-heretyckim szaleństwem. I gdybyż tylko go trochę skrócić i oczyścić...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji