Artykuły

Opera w Narodowym

Brecht jest klasykiem, a "Opera za trzy grosze" bardziej klasyczna niż inne utwory. Choć od jej napisania upłynęło mniej niż pół wieku, jest to musical ("Songspiel") w pełni historycznie uwarunkowany układem społecznym i obyczajowym w Niemczech i w świecie, który dawno minął. Nie ma co - "Opera za trzy grosze'" jest od nas tak odległa jak "Opera żebracza" (osiemnastowieczny pierwowzór sztuki Brechta) albo jak opera "Aida", napisana ku uświetnieniu otwarcia Kanału Sueskiego.

A jednocześnie jest ten utwór Brechta wciąż tętniący jakby aktualnością - czy raczej unerwionym układem odniesienia do czasów także dla nas współczesnych, czyli jest utworem, realizującym ideał dzieła klasycznego: poprzez jego współczesność ku naszej. Brecht jest jak Witkacy: albo autorem sztuk, które jeszcze nadal mogą pouczać (" Lehrstucke") albo autorem archiwalnym, z epoki minionej. Z obu takimi Brechtami spotykamy się w teatrze, czasem obaj współżyją w jednym utworze (zwłaszcza gdy reżyser skłania się ku jednemu z przechyłów) "Opera za trzy grosze" należy do najbardziej żywych dzieł w spuściźnie Brechta. Jej brutalny atak na burżuazyjny układ stosunków społecznych znalazł po roku 1933 dokładniej określonego adresata. Tego adresata wyprawiono na tamten świat. Ale pozostali spadkobiercy, a siła, z jaką w nich uderza "Opera" kwalifikuje ten utwór nadal do sztuki zaangażowanej.

"Opera za trzy grosze" jest przede wszystkim sztuką proroczo antyfaszystowską, a zawarta w niej karykatura zdumiewa przenikliwym obrazem sił, które za pięć lat miały zwyciężyć w Niemczech. Sojusz lumpów i gangsterów z mieszczańską władzą, koncepcje Mackie Majchra w rodzaju "zamiast łupić banki, lepiej założyć własny" - czyż nie antycypują pewnych wydarzeń społeczno - historycznych? Na bandę Majchra spójrzmy przez "Karierę Artura Ui", a na Browna, Peachuma i "dobrotliwą królowę" jak na tych, którzy biernie lub radośnie oddawali się lumpom w niewolę, a zobaczymy pewną burżuazyjną prawidłowość. Dlatego operowy finał tej "Opery" jest bardziej niejako realny niż naturalistyczne sceny z Kantoru Peachuma i domu publicznego.

Nasycona treścią społeczną, satyra Brechta jest tu odziana w songi (sławne) i muzykę (niemniej sławną) i ten charakter utworu muzycznego uszanował Jan Maciejowski w Teatrze Narodowym, a nawet wysunął na czoło. Może dzieje się tak i dlatego, że ról wydobywających pełnię dramatyzmu tym razem w przedstawieniu mało, reprezentują je głównie małżonkowie Peachum. Inne postacie są (w widowisku, nie u Brechta) przede wszystkim ze śpiewo-gry. Musicalową sytuację tej "Opery" umacnia usytuowanie zespołu Old Timers jak w teatrze operowym. Stale obecni, grają oni doskonale i słusznie otrzymują osobne brawa, jak orkiestra w teatrze muzycznym.

Ale czy dominacja muzyki nie przycisza ostrych akcentów satyry brechtowskiej? Przycisza. Najbardziej zaangażowany musical to jednak nie cały Brecht, choć pisał on również libretta operowe. Surowe elementy scenografii Stanisława Bąkowskiego (obskurny parkan, otwierany i zamykany stosownie do zmian miejsca akcji), a także gołe omurowanie sceny jako tło, próbowały wprawdzie uwydatnić posępny charakter fabuły, ale miękkości całego widowiska usztywnić, rzecz prosta, nie mogły.

Mackie Majchra gra Jerzy Kamas. Bardzo przystojny, i dobry aktor - gra z wdziękiem i podoba się, rzecz w tym, że gra kogoś całkiem innego niż Majcher. Mac Majcher powinien mieć pseudo-eleganckie maniery, getry i rękawiczki, ale być przede wszystkim bandytą i chamem. Kamas jest z natury wytworny, jego gesty ordynarne wyglądają jak niewinne figle. Czy muszę dodawać, że takiego omallorda żaden bandzior ani by myślał słuchać? Podobnie jest z Polly - Ewa Pokas - której krzyk nawet pastora by nie przestraszył. Stąd sceny zaślubin Polly mają raczej zabawowy niż odrażający charakter. Ale czy operetka pasuje do "Opery za trzy grosze"?

Inaczej jest w świecie Peachuma, który sprzymierzy się i z Majchrem i z Brownom -Tygrysem. Henryk Machalica jest najbardziej brechtowski, może jedyny przeważające brechtowski w tym przedstawieniu; wraz z Wiesławą Mazurkiewicz, też dobrą w typie. Peachum Machalicy to groźna bestia, przez swoje poglądy i stanowczość, z jaką je wciela w życie. Z nim nie ma co żartować, jak z Majchrem u prostytutek. Trochę potrzebnego chamstwa zachował w swej grze Zdzisław Maklakiewicz: ale jego Brown to zbyt mały format złoczyńcy jak na szefa całej policji londyńskiej.

Zabawnie kłóciła się z rywalką Anita Dymszówna jako druga żona Majchra. Z operowym zacięciem śpiewała songi Maria Chwalibóg, udana Ruda Jenny. W ton opery komicznej dobrze wpada Mieczysław Kalenik jako uroczysty Goniec na wielkim, drewnianym koniu. Malowniczy zespół opryszków tworzą: Włodzimierz Bednarski, Janusz Bukowski, Andrzej Kopiczyński, Mariusz Leszczyński, Adam Mularczyk, Eugeniusz Robaczewski. Jeszcze bardziej malownicze prostytutki w strojach roboczych i żałobnych grają Elżbieta Borkowska - Szukszta, Magda Celówna, Maria Głowacka, Halina Michalska, Ewa Skarżanka, Grażyna Staniszewska.

"Opera za trzy grosze" zawsze miewa powodzenie, sądzę więc, że i tym razem będzie je miała.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji